Wydaje się, że wystarczy połączyć bazy danych firm ubezpieczeniowych, policji i stacji diagnostycznych odnotowujących przebieg w autach pojawiających się na przeglądach (system taki działa w wielu krajach).

Nawet, jeśli taka wiedza kosztowałaby dodatkowe pieniądze, byłaby wiele warta – wklepujemy VIN (jednoznacznie identyfikujący auto bez względu na zmiany właścicieli) i od razu wiemy, kiedy i jakie szkody były zgłaszane, ile auto pokonało kilometrów, dokąd jeździło na przeglądy.