Szczególnie w okresie urlopowym auta z załadowanymi pod sufit bagażnikami i boksami na dachach to częsty widok na drogach. Często też trudno oprzeć się wrażeniu, że ich kierowcy muszą być bardzo bogaci i zupełnie nie przejmują się tym, ile ich samochody palą, albo... są po prostu zupełnie tego nieświadomi. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że zdarzają się tacy, którzy pojazdami obwieszonymi ładunkiem pędzą z prędkościami przekraczającymi nierzadko dozwolone na autostradzie 140 km/h? Taka "zabawa" to przyjemność dla bogatych – z boksem na dachu (a latem także z rowerami na haku) zużycie paliwa w samochodzie wzrasta o kilkadziesiąt procent.+

Żeby nie być gołosłownymi, postanowiliśmy to sprawdzić w praktyce. Uwaga na wstępie: zastosowaliśmy bardzo optymistyczne założenia, a badanie przeprowadziliśmy w stosunkowo łagodnych warunkach – w praktyce wyniki bywają gorsze. Po pierwsze: samochód. Do testu użyliśmy bardzo oszczędnego z natury auta, czyli VW Passata z silnikiem 2.0 TDI o mocy 150 KM, który na wzrost obciążenia (do pewnego stopnia) reaguje bardzo nieznacznym zwiększeniem zużycia paliwa. Ta jednostka to nie mały, downsizingowy silniczek, który już podczas normalnej jazdy zbliża się do kresów swoich możliwości, a na głębsze wciśnięcie pedału gazu reaguje wirem w baku – tu rezerwy są duże, a apetyt na paliwo z natury niewielki.