Osoby, które kilka lat temu kupowały nowy samochód, za fabryczną nawigację, wkomponowaną w deskę rozdzielczą, dopłacały od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Urządzenia te już dawno nie spełniają swojej funkcji, a są poważnym problemem. Dziś za nawigację też sporo się dopłaca, do wyjątków należą samochody klasy premium, w których system ten zwykle należy do pakietu innych zamówionych elementów. A jeśli trzeba dopłacić, to raczej w tysiącach niż setkach.

W zamian dostajemy sprzęt, który nawet w fabrycznie nowym samochodzie nie zna dróg oddanych do użytku w ostatnich miesiącach. Nie brakuje i takich, które mają mapy sprzed 2-3 lat. O ile w Niemczech nie jest to problem, bo drogi się raczej modernizuje, niż rozbudowuje, o tyle w Polsce taki sprzęt jest bezużyteczny i trzeba go zaktualizować. Prawdziwą frustrację przeżywają jednak właściciele kilkuletnich aut, zwłaszcza tych, których nawigacje można zaktualizować jedynie za pomocą płyty DVD. Po pierwsze, zazwyczaj najbardziej aktualne mapy są i drogie, i nie pierwszej świeżości. Po drugie, procedura aktualizacji niektórych sprzętów jest na tyle kłopotliwa, że serwisy nie chcą się w ogóle do tego brać: operacja trwa do kilku godzin i w tym czasie silnik ma pracować.