- Pozornie ta sama czynność w jednym modelu może kosztować kilka razy więcej niż w innym
- Warto jasno zaznaczyć, że prezentowane czasy napraw czy stawki roboczogodzin nie są w żaden sposób wiążące dla warsztatu
- W dobie sklepów internetowych nietrudno zorientować się, co do cen potrzebnych podzespołów
U mechaników musimy zostawiać coraz więcej pieniędzy – to niezaprzeczalny fakt. Wpływ ma na to wiele czynników. Przede wszystkim jako klienci oczekujemy coraz bardziej komfortowych, dynamicznych i lepiej wyposażonych samochodów, które przy takich samych gabarytach jak niegdyś zapewnią więcej przestrzeni we wnętrzu. Nowoczesność wymusza stosowanie coraz bardziej skomplikowanych podzespołów, które coraz więcej kosztują – wszystkim steruje komputer, moduły są zintegrowane z teoretycznie prostymi urządzeniami mechanicznymi.
Podzespołów i osprzętu jest coraz więcej, zaś miejsca na niego – coraz mniej. Efekt? Wszystko jest coraz ciaśniej upakowane pod maską. Żeby cokolwiek naprawić lub wymontować, najpierw trzeba pozbyć się kilku innych elementów.
Skomplikowanie konstrukcji samochodu to spore utrudnienie dla mechaników. Z jednej strony pojawia się więcej problemów technicznych – niemal do każdej czynności trzeba używać komputera z oprogramowaniem do danej marki (specjalnym lub przynajmniej uniwersalnym) oraz wiedzieć, co odkręcić i zdemontować, żeby dostać się do podzespołu bez wcześniejszej rozbiórki wielu elementów. Z pewnością pomaga wyrobienie sobie specjalizacji – gdy warsztat obsługuje np. tylko Fordy, wiele czynności ma doskonale przećwiczonych i mechanicy wiedzą na pamięć, co w danym modelu należy zrobić.
Jeśli przyjeżdża do warsztatu samochód np. z popsutym silnikiem na diagnozę, żaden mechanik nie powie z góry, ile trzeba będzie zapłacić. Rozsądny jest układ: warsztat stawia diagnozę i przedstawia ofertę naprawy – jeśli klient ją zaakceptuje, nie płaci za dotychczasowy czas pracy, tylko za naprawę. Jeśli nie – musi pokryć koszty diagnozy. Jeżeli jednak klient przyjeżdża z bardzo konkretnym zleceniem (np. prosi o wymianę reflektora) lub diagnoza jest dość oczywista (trzeba np. wymienić sprzęgło), to oczekuje również bardzo konkretnej informacji dotyczącej kosztów usługi oraz wydatków na części. O ile cenę potrzebnych elementów nietrudno ustalić (chyba że są nietypowe i nie ma ich w podstawowych hurtowniach), o tyle nieco więcej kłopotów wiąże się z robocizną – skąd mechanik nieobeznany w marce ma wiedzieć, ile czasu zajmie mu wyjęcie np. skrzyni w danym modelu?
Teoretyczny czas pracy to nie jest wyrocznia!
Z pomocą przychodzą programy serwisowe, katalogi z częściami itp. Można tam dowiedzieć się, ile czasu przewidziano na daną operację. Wtedy, przynajmniej teoretycznie, wystarczy przemnożyć czas przez własną stawkę roboczogodziny i mamy koszt usługi. Tyle teorii, w praktyce wygląda to jednak nieco inaczej – katalog operacji przewidziano dla nowego auta. Co prawda, w przypadku wielu operacji pojawiają się zapiski o "utrudnionej wymianie", ale dodatkowe pół godziny często nie wystarczy na walkę z zapieczonymi śrubami.
Powoływanie się na teoretyczny czas operacji nie zawsze jest zasadne. Taki schemat pracy na pewno ma większość serwisów autoryzowanych. Gdy dzwonimy do doradcy, często sprawdza on przewidywany czas pracy i na tej podstawie podaje finalny koszt operacji. Większość serwisów trzyma się zasady, że nie zmienia warunków w czasie naprawy, chyba że wystąpi konieczność wykonania dodatkowych czynności (np. okaże się, że popsute są również inne elementy). Tyle że serwisy autoryzowane najczęściej mają tak wysokie stawki roboczogodziny, że ukrycie dodatkowej godziny, straconej np. na walkę ze śrubą, nie musi być trudne.
Jak radzą sobie serwisy nieautoryzowane, w których cena usługi jest o wiele niższa? Na pewno ważne jest doświadczenie. Jeśli mechanik nie do końca jest pewien, jakie może napotkać trudności podczas danej naprawy albo powie zbyt wysoką cenę, ryzykuje utratę klienta i miano drogiego serwisu lub też własne wynagrodzenie, jeśli nie uda mu się wykonać operacji w założonym czasie.
Programy z czasami robocizny to tylko podpowiedź dla mechanika, ile powinna zająć dana naprawa
Warto też jasno zaznaczyć, że prezentowane czasy napraw czy stawki roboczogodzin nie są w żaden sposób wiążące dla warsztatu – nie ma on obowiązku nawet znać takich norm, a już na pewno nie musi się do nich stosować. Wiele czynności łatwo podważyć (chociażby argumentując, że tyle zajmą chyba w nowym aucie), posiłkując się doświadczeniem. Poza tym wyższe koszty często leżą w… interesie klientów. Weźmy pokazaną w tabeli Zafirę B z silnikiem 1.7 CDTI. W teorii operacja wymiany turbiny trwa w tym przypadku 2 godz. 48 min.
Będzie trudno zmieścić się w tym limicie, bo twórcy katalogu nie uwzględnili kilku dodatkowych operacji, koniecznych do wykonania: demontażu kompresora klimatyzacji (na szczęście bez potrzeby opróżniania układu, wystarczy odsunięcie kompresora od bloku silnika), osłon termicznych, czujnika temperatury. Demontuje się cały element – z kolektorem wylotowym i katalizatorem, który trzeba rozebrać. Poza tym pamiętajcie, że chodzi o czynność wymiany – wyjmujemy starą turbinę, wkładamy nową. Jeśli starą trzeba oddać do regeneracji, to czas się wydłuża. Poza tym powstaje problem zajętego stanowiska, przepchnięcia auta itp. Dlatego serwisy liczą sobie w tym modelu nie 280 zł (jak wynikałoby z kosztorysu), lecz około 650 zł – i nie jest to zbyt dużo!
Kolejny kłopot to przemyślenie, czy uszkodzona, "lejąca" Turbosprężarka nie spowodowała problemów w innych elementach. Może warto wyczyścić intercooler i filtr DPF? A może zdążył zabrudzić się kolektor dolotowy? Na takie podejście do tematu nie może liczyć klient oczekujący usługi za 280 zł czy nawet za 650 zł! Tu bardziej trzeba oczekiwać ceny na poziomie 1500 zł! Dlatego w dalszym ciągu najważniejsze pozostaje zaufanie do mechanika – żeby zrobił to, za co bierze pieniądze, a operację wykonał uczciwie.
Jeśli liczycie na niskie koszty napraw, lepiej zainteresujcie się prostszymi autami – segmentem B lub kompakt
Poniższa tabela doskonale pokazuje ogromne różnice pomiędzy poszczególnymi modelami. Zasada jest dość prosta – liczycie na niskie koszty obsługi i części? To lepiej pozostańcie przy mniejszych samochodach, bo skoro rosną auta, powiększać się też powinien budżet na ich obsługę. To prosta zależność: konstrukcje są bardziej skomplikowane, a dostęp do poszczególnych części – utrudniony.
Świetnie wypadają samochody segmentu B i prostsze kompakty. Problemy zaczynają się już w kompaktowych vanach (jak przywołany wcześniej Opel Zafira czy Renault Scénic). W klasie średniej trzeba liczyć się z wyższymi wydatkami w autach z nietypowymi silnikami (jak V6). Klasa wyższa jest droga sama w sobie, choć i tu są chlubne wyjątki.
Naszym zdaniem
Czy jest sens targować się zawzięcie z mechanikiem? Raczej nie, bo jeśli za daną operację (za robociznę i zysk ze sprzedaży części) chce uzyskać konkretną kwotę, to i tak to zrobi – przyniesiecie własne części, to może policzyć drożej za usługę. Poza tym niezadowolony pracownik to zły pracownik. Jeśli zaproponowana za usługę kwota was nie satysfakcjonuje, to lepiej poszukajcie tańszego warsztatu – tylko pytanie, czy niższa cena nie będzie też oznaczać mniejszego zakresu usług.