Przez cały rok nic złego się z autem nie działo, a tu – jak na złość – akurat w czasie wakacyjnego wyjazdu spod maski zaczynają buchać kłęby pary. Przykład działania praw Murphy’ego? Niekoniecznie – tak właśnie czasem się dzieje i to wcale nie z powodu złośliwości losu.
Bywa, że w ciągu roku auto jeździ wyłącznie na krótkich trasach, bez obciążenia, z niewielką prędkością. W takich warunkach nawet nie w pełni sprawny układ chłodzenia zwykle jakoś sobie radzi.
W czasie wakacyjnego wyjazdu, kiedy auto naprawdę „dostaje w kość”, usterki ujawniają się z całą siłą, a podróż kończy się niekiedy już w pierwszym korku. Pół biedy, jeśli czujny kierowca w porę zauważy, że temperatura silnika niebezpiecznie wzrasta, i zatrzyma się, póki silnik pracuje jeszcze w miarę normalnie.
Wtedy wystarczy uporać się tylko z usprawnieniem układu chłodzenia – co, przynajmniej prowizorycznie, często można zrobić nawet przy drodze.
Jeśli silnik się przegrzeje, konsekwencje będą poważniejsze i droższe –na pewno nie obejdzie się bez długiego postoju w serwisie.
PODSUMOWANIE - To, że samochód dobrze jeździ naco dzień, nie znaczy wcale, że poradzi sobie z dalszą podróżą. Wszystkim radzimy, żeby przed wyjazdem dokładnie sprawdzić auto – w tym również kondycję układu chłodzenia.
A jeśli i tak dojdzie do awarii?Wtedy radzimy przede wszystkim zachować spokój i ostrożność. Przed wykonaniem jakichkolwiek czynności należy zaczekać, aż silnik przynajmniej trochę ostygnie – para buchająca z chłodnicy albo z uszkodzonych węży może naprawdę poważnie poparzyć.