Wiedzą oni, że zabezpieczenie antykorozyjne to coś, czego w salonie, wybierając auto, klient i tak nie zobaczy. A kilka gram cynku mniej oraz kilkaset zaoszczędzonych mililitrów środka antykorozyjnego po przemnożeniu przez setki tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy aut oznacza trudne do pogardzenia kwoty. W dodatku występuje przyjemny dla producentów efekt uboczny - po kilku latach zardzewiałe auta trafią na złom, a ich właściciele będą musieli rozejrzeć się za czymś nowym. Interes producentów będzie się zatem nieustannie kręcił!W związku z kiepskimi doświadczeniami, jakie mamy z samochodami, które od kilku lat są już na rynku, postanowiliśmy dokładnie sprawdzić, jak pod tym względem prezentują się zupełnie nowe modele, a także, czy problem skąpstwa przy produkcji dotyczy tylko najtańszych aut. Pierwszy "pacjent" to przedstawiciel klasy premium, ośmiotygodniowy Mercedes C 180 Kompressor. Drugie auto to reprezentant klasy budżetowej - Citroën C1 o przebiegu zaledwie 800 km.Auta rdzewieją przez oszczędnościW roli członków jury wystąpili profesjonalny blacharz oraz lakiernik.Ze szczególną dociekliwością w pierwszej kolejności zbadaliśmy Mercedesa. To nic dziwnego, w końcu tej firmie w ostatnichlatach zdarzyło się kilka wpadek - pisaliśmy m.in. o rdzewiejących przedstawicielach klasy E, skorodowanych Sprinterach i Vito. W tym przypadku wynik oględzin był jednak pozytywny. Solidne, aluminiowe nadkola z przodu, szerokie osłony z tworzyw sztucznych, chroniące wrażliwe elementy podwozia, zabezpieczone spawy i wklejone uszczelki pokazują, że Mercedes uczy się na błędach i nie chce uchodzić za producenta nietrwałych aut. Ale do ideału jeszcze trochę brakuje. Zauważyliśmy m.in. zbyt krótkie nadkola z tyłu. W szczelinach między nimi a resztą karoserii zbierać się może brud, błoto i sól - to miejsca szczególnie narażone na korozję. Niezbyt dokładnie zabezpieczono też tylne podpory sprężyn zawieszenia. Plastikową listwę tylnej klapy za słabo przytwierdzono, z czasem może więc przycierać lakier - jednak wystarczy ją odpowiednio podkleić i problem nie wystąpi nigdy!Znacznie gorzej wypadł niestety tani Citroën. Lista braków: skąpo nałożona warstwa antykorozyjna na spodzie auta, liczne krawędzie i szczeliny w miejscach narażonych na uderzenia kamieni oraz działanie wody bez jakiejkolwiek warstwy ochronnej, profile zamknięte progów częściowo niezabezpieczone od wewnątrz. Mimo minimalnego wieku i przebiegu na wielu częściach podwozia już teraz widać rdzawy nalot. Poważne zastrzeżenia budzą cztery fragmenty niezabezpieczonej, a częściowo już nawet korodującej blachy na przednich i tylnych podłużnicach. To miejsca, w których samochód mocowany jest do taśmy produkcyjnej. To już nie przejaw oszczędności, ale po prostu partactwa. Choć większość blach Citroëna została ocynkowana, szczerze radzimy samodzielnie zadbać o porządne zabezpieczenie antykorozyjne. W przeciwnym wypadku rdza może przedwcześnie zakończyć związek z tym sympatycznym małym autkiem.Czy znów warto poprawiać fabrykę?O tym, że warto zabezpieczaćfabrycznie nowe auta, dawno już zapomnieliśmy. Świadomość takiej potrzeby zniknęła wraz z zakończeniem produkcji ostatnich reliktów PRL-owskiej motoryzacji: Malucha i Poloneza, które rdzewiały już na taśmie produkcyjnej. Wtedy rzeczywiście nikogo nie dziwiło, że samochód trzeba poprawiać po fabryce. Koszt dodatkowego zabezpieczenia to - w zależności od rozmiarów auta - zwykle ok. 300-1000 zł. Do dyspozycji mamy kilka różnych rodzajów preparatów, przy tym w przypadku nowego auta w zasadzie każdy z nich powinien spełnić swoje zadanie. Wybierać możemy spośród środków stworzonych na bazie olejów czy wosków, mas bitumicznych lub tworzyw sztucznych. Pierwsze są stosunkowo wygodne w użyciu - zwykle do ich zaaplikowania nie trzeba specjalnie przygotowywać auta, demontować elementów wyposażenia samochodu, w dodatku dostają się one nawet do najgłębszych zakamarków w profilach zamkniętych karoserii. Środki te mają jednak również i wady. Warstwa ochronna jest mało stabilna i z czasem spływa lub jest zmywana z blachy - dlatego zabieg należy powtarzać nie rzadziej niż co dwa lata. Oleje nie sprawdzą się również w przypadku pojazdów eksploatowanych w trudnych warunkach. Trwalsze są preparaty na bazie wosków. Zwykle wymagają jednak aplikacji na ciepło oraz przygotowania samochodu. Warstwa ochronna jest trwalsza niż w przypadku preparatów olejowych, ale z czasem, w miarę wysychania wosku, mogą się pojawić pory, przez które wilgoć przenika do blachy. W jeszcze większym stopniu problem ten dotyczy preparatów bitumicznych, które są wprawdzie odporne na czynniki mechaniczne, jednak szybko tracą właściwości ochronne, pękają oraz nasiąkają resztkami słonej wody i tym samym przyspieszają korozję. Najodporniejsze na starzenie są plastyczne masy na bazie PCV.Lexus Lexusowi nierówny?Polskie przedstawicielstwo Lexusa ostrzega przed autami tej marki importowanymi nieoficjalnie z USA. Według komunikatu prasowego przeciwko znacznie tańszym autom zza oceanu przemawia cała lista argumentów. Po pierwsze, w Polsce nie jest honorowana amerykańska gwarancja na auta tej marki. Po drugie, pojazdy sprzedawane w USA są tam produkowane z zupełnie innych podzespołów. Według polskiego przedstawicielstwa Lexusa samochody z rynku amerykańskiego mają też inne zawieszenia i mniej skuteczne układy hamulcowe, nieprzystosowane do prędkości rozwijanych w Europie. Nie da się też przeprogramować wskazań komputera pokładowego na system metryczny - wartości podawane są w milach i galonach. Oryginalne radia odbierają na innych częstotliwościach, nie działa system nawigacji GPS, a odtwarzacze płyt DVD mogą nie czytać płyt wyposażonych w blokady strefowe. W dodatku przed dopuszczeniem do ruchu w Europie konieczne może się okazać dokonanie przeróbek np. oświetlenia, bo oryginalne nie spełnia europejskich norm, m.in. trzeba zamontować asymetryczne światła mijania. Co ciekawe, w wielu nawet bardzo bogatych wersjach wyposażeniowych brakuje tak oczywistych dla Europejczyków elementów, jak np. światła ksenonowe. Koronnym argumentem przemawiającym za zakupem Lexusa w polskiej sieci dilerskiej ma być Program VIP, zapewniający m.in. bezpłatny odbiór/dostarczenie samochodu do/od klienta na terenie kraju, bezpłatny samochód zastępczy na czas przeglądów i napraw. Ciekawe, jak zareagowaliby Amerykanie, gdyby dowiedzieli się, że kupują auta "drugiego" gatunku? Czy zaczęliby sprowadzać Lexusy z Europy? Może i droższe, ale za to o ile lepsze... W każdym razie na polskim rynku Lexusy stają się coraz popularniejsze. Mimo zaledwie 6 salonów dilerskich oficjalna sprzedaż aut tej marki osiągnęła w 2007 rokupoziom ok. 750 egzemplarzy. To dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że modele z USA sprzedawane są nawet o ponad 100 tys. zł taniej.
Zostań ze mną na dłużej
Rdzewiejące auta? Przecież od czasu, kiedy opracowano doskonałe technologie cynkowania nadwozi to już przeszłość! Czyżby? Otóż nie! Korozja powraca! Po cichu zżera nasze auta. Wszystkiemu winni są oczywiście nadgorliwi księgowi firm samochodowych.