Amerykanie lubią duże samochody, Europejczycy zaś takie, które efektywnie wykorzystują miejsce zajmowane na parkingu. Czy Freemont – zeuropeizowany „amerykanin” – sprosta tym wymaganiom?
Jeżeli chodzi o praktyczność kabiny, to Fiat na pewno da sobie radę. Miejsca kierowcy i pasażera wręcz rozpieszczają wygodą wynikającą z optymalnego na długie podróże wysokiego usytuowania foteli. Siedzenia są dość twarde, ale obszerne, a zagłówki zostały dobrze ustawione względem głów jadących. Jedyne, do czego trzeba się przyzwyczaić, to solidne, grube słupki przedniej szyby – w niektórych sytuacjach mogą one zasłonić np. pieszego.
Jakość tworzyw użytych do wykończenia wnętrza mile nas zaskoczyła, podobnie jak subtelne wzornictwo. Kokpit kryje kilka niespodzianek. Pierwsza to panel dotykowy, łączący w sobie funkcje sterowania radiem i klimatyzacją, który jest nieco przeładowany informacjami. Druga to przyciski z tyłu kierownicy, służące do obsługi systemu audio o wyjątkowo dobrze wyważonym brzmieniu, które zadowoli i fana basu pulsującego w rytmie house’u, i audiofila.
170 KM – czy to dużo? Na papierze taka moc wygląda imponująco, ale w rzeczywistości, po zestawieniu ze znaczną masą pojazdu, okazuje się w sam raz w rodzinnym vanie. Freemont to nie rakieta, tylko w miarę dynamiczny samochód, który zadowoli większość rozsądnie prowadzących kierowców.
Resorowanie zapewnia udany kompromis między komfortem a stabilnością jazdy. Jak na tak duże auto Fiat nieźle trzyma się drogi, jednak układ kierowniczy działa raczej po „amerykańsku” – informacja zwrotna jest ograniczona.
Freemont zdobył 5 gwiazdek w niedawno przeprowadzonym teście zderzeniowym Euro NCAP. Nie jest tani, ale ma bogate wyposażenie, a poza tym z czasem zapewne pojawią się rabaty. Zachętę stanowi także 3-letnia gwarancja.