Niegdyś Subaru było na ustach wszystkich, którzy pasjonowali się mistrzostwami świata w rajdach samochodowych. Dziś tylko niektóre teamy nadal wykorzystują Imprezy do wyczynowych przeróbek, ale zespołu fabrycznego nie ma. Podobnie nieco przygasł blask kompaktowej Subaru Imprezy – pod względem designu i techniki nie jest to już 1. liga.
Nowe Subaru Impreza to nic innego, jak „odterenowiony” crossover XV. Karoseria została obniżona aż o 10,5 cm, zniknęły też plastikowe nakładki ochronne i poszerzone błotniki. W stosunku do poprzednika rozstaw osi powiększył się o 15 mm, pozostałe wymiary się nie zmieniły. Zwiększył się bagażnik. Mieści min. 380 l.
Zupełnie nowa jest za to jednostka napędowa. Ma 1,6 l pojemności, zmienne fazy rozrządu i układ start-stop. Dzięki technicznym zabiegom moc wzrosła ze 107 do 114 KM, a moment obrotowy zwiększył się o 8 Nm i wynosi teraz 150 Nm. Można też liczyć na niższe spalanie – nam podczas pierwszych jazd udało się uzyskać 6,8 l/100 km.
Nie należy się łudzić, że plejady na masce automatycznie oznaczają zrywającą z nóg dynamikę. Jednostkę można pochwalić za cichą i pozbawioną drgań pracę, jednak jej temperament wystarczy co najwyżej do przemieszczania się od punktu A do B.
Więcej typowych dla Subaru cech odnajdziemy w zestrojeniu układu kierowniczego, zawieszenia i wyważeniu całej konstrukcji. Dzięki stałemu napędowi na 4 koła samochód pewnie się prowadzi i świetnie trzyma drogi.
Można jednak też wybrać wersję przednionapędową. Amortyzacja jest sztywna i mało komfortowa.
Wnętrze Imprezy nie różni się od tego w modelu XV – urządzono je przyjaźniej niż w poprzedniej generacji. Do nowości należą wielofunkcyjny wyświetlacz i kamera cofania. Polskie ceny poznamy niestety najwcześniej wiosną przyszłego roku.