Cóż za prezencja! Design plasuje Soula gdzieś pomiędzy pojazdem dla młodych a tzw. dziadkowozem, gdzieś między SUV-em a vanem. Takie auto, i to akurat ze znaczkiem Kii… Paradoks?
Owszem. Koreańczycy dopiero co zdążyli wyrobić sobie opinię producentów niezłych pod względem jakości, lecz niezbyt porywających i nieco mdłych samochodów. Obok Soula jednak mało kto z naszej redakcji potrafił przejść obojętnie. Cóż, po raz kolejny widać, jak duży wpływ na odbiór danego auta może mieć jego stylistyka. Koreańskie „pudełko” musiało więc udowodnić, że umie nie tylko prowokować i czarować, lecz także bezawaryjnie przetrwa trudy naszego maratonu. Niestety, nie do końca mu się to udało.
Na początku były pochwały. O naszym entuzjazmie najlepiej świadczy jeden z pierwszych wpisów z dziennika pokładowego: Gratulacje dla Kii! Do gustu przypadły nam: nietypowa sylwetka koreańskiego auta, wysoka pozycja za kierownicą, duża liczba schowków i półeczek, łatwa obsługa kokpitu oraz pomysł, by obraz z kamery cofania wyświetlać w lusterku wstecznym. W środku uwagę zwracają czerwone wstawki i podświetlane obramówki głośników, migające w takt muzyki odtwarzanej z radia. Nie do końca wiemy, co Kia chciała w ten sposób osiągnąć, ale niektórzy z testujących uznali, że Koreańczycy się zwyczajnie ośmieszyli. Byli jednak i tacy, na których owa feeria barw zrobiła pozytywne wrażenie.
Jak słusznie zauważyli nasi testujący, Soul ma tyle niepowtarzalnego stylu, że spokojnie mógłby obdzielić nim kilka innych modeli. Na przykład pojazdy niemieckiej konkurencji, którym czasami wyraźnie brakuje polotu... Redakcyjni zwolennicy Soula jeszcze więcej powodów do zadowolenia mieli po pierwszych długich trasach za kierownicą koreańskiego auta. Duże drzwi ułatwiają wsiadanie, a wysoko poprowadzony dach zapewnia dużo przestrzeni nad głowami. Bagażnik okazuje się mały (222 l). Po złożeniu kanapy uzyskujemy 1140 l, ale wtedy na pokład wsiądą tylko dwie osoby. Jeśli chcemy podróżować z kompletem pasażerów, możemy zdemontować styropianowy fragment podłogi bagażnika – pod nim znajduje się spory schowek.
A jeżeli potrzebujemy jeszcze więcej miejsca, powinniśmy kupić „siostrzany” model Venga, który – notabene – sprzedaje się o wiele lepiej od Soula. Czyli autodestrukcja po koreańsku.
Cóż, nie da się ukryć, że z tych dwóch aut to jednak Soul daje więcej radości podczas codziennej eksploatacji. Nasz egzemplarz, wyposażony w zestaw audio wysokiej jakości i efektowne, 18-calowe alufelgi, dodatkowo potęgował pozytywne wrażenia. Niestety, z czasem nasza sympatia do Soula nieco osłabła, a do głosu zaczęli dochodzić krytycy. Okazało się bowiem, że wysoko poprowadzony dach zwiększa przestrzeń nad głowami pasażerów, ale jednocześnie sprawia, że Kia jest bardzo wrażliwa na podmuchy bocznego wiatru. Soulowi dostało się także ża nerwowe prowadzenie, nieprecyzyjny układ kierowniczy i mało komfortowe, wręcz „drewniane” zawieszenie.
Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tego, że Soul to nie auto sportowe, ale mimo wszystko przydałby mu się nieco mocniejszy silnik. Nie mieliśmy co prawda zastrzeżeń do kultury pracy 1,6-litrowego benzyniaka, ale moc 126 KM powinna chyba dawać nieco większego „kopa”. W dolnym zakresie obrotów brakowało dynamiki, co potwierdza dziennik testowy: wyrażenie „zamulony” ukuto chyba specjalnie na cześć Kii Soul. W mieście niedostatek elastyczności jeszcze tak bardzo nie przeszkadzał, ale podczas jazdy autostradowej było już zdecydowanie gorzej.
Uzyskanie jakiejkolwiek dynamiki oznaczało utrzymywanie silnika na wysokich obrotach, a to z kolei powodowało znaczny wzrost zużycia paliwa. Poza tym Soul 1.6 CVVT ma tylko pięciobiegową skrzynię. Typowe błędne koło. Średnie spalanie? 12 l/100 km, jeśli chcemy na niemieckiej autostradzie nadążyć za innymi – czytamy w dzienniku pokładowym. To sprawia, że Kia opróżnia swój 48-litrowy bak szybciej niż niejeden z nas kufel piwa przy barze.
Ten silnik po prostu nie pasuje do Soula – podsumował jeden z naszych testujących. Lepsze wrażenie zrobił na nas niegdyś 115-konny diesel 1.6, pracujący pod maską długodystansowego cee’da. Soul na odcinku 100 tys. km średnio potrzebował 9,5 l benzyny na każde 100 km, czyli chyba dość dużo. Po części to również efekt mało aerodynamicznej, kanciastej karoserii.
Na ochłodzenie naszych stosunków z Kią wpłynęła również... zima. ABS na śliskiej nawierzchni reagował zbyt późno, a szerokie, 225-milimetrowe opony (zimówki!) miały tak słabą trakcję, że po opadach śniegu wypychaliśmy Soula z miejsca parkingowego. Nie mieliśmy natomiast zastrzeżeń do trwałości mechaniki koreańskiego auta. Między przeglądami nie musieliśmy dolewać oleju, a jedyną poważną usterką był wyciek ze skrzyni biegów. Na Soulu wrażenia nie zrobił nawet śrubokręt pozostawiony przez nieuważnego mechanika w komorze silnikowej.
Trzykrotnie przepaliła się żarówka w lewym reflektorze. Posłuszeństwa odmówił także przycisk służący do otwierania elektrycznie sterowanego szyberdachu (wymieniony na gwarancji). Czyli całkiem nieźle! I byłby to kolejny dobry wynik koreańskiego producenta w rankingu naszych testów długodystansowych, gdyby nie problemy z lakierem.
Najbardziej zaskakuje to, że Kia nie wyciąga wniosków ze swoich błędów. Niejednokrotnie pisaliśmy już o niskiej jakości lakieru w cee’dach. Od tamtej pory minęło jednak dużo czasu, a my znów musimy zganić koreańskiego producenta za to samo. Co gorsza, w przypadku Soula nie chodzi tylko o łuszczącą się powłokę bezbarwną (końcowy demontaż ujawnił ten problem na przednim zderzaku), lecz o coś równie nieprzyjemnego. Okazało się bowiem, że lakier jest tak cienki i delikatny, iż każdy, nawet najdrobniejszy kamyczek wybijał w czerwonej farbie... prawdziwy krater. Dobrze, że na wysokości zadania stanął serwis Kii.
W ramach gwarancji wymieniono maskę, a przednie błotniki pomalowano na nowo. Producent twierdzi, że to wina zbyt cienkiego podkładu i problem dotyczy jedynie egzemplarzy w kolorze czerwonym. Cóż, mamy nadzieję, że jest tak w rzeczywistości i tę wadę uda się wreszcie wyeliminować!
Szkoda tym bardziej, że końcowy demontaż wypadł przyzwoicie. Rzeczoznawca Dekry zwrócił co prawda uwagę na drobne ślady korozji w profilach zamkniętych i dziwny osad w katalizatorze. To wyjaśnia, dlaczego Soul tak słabo wypadł podczas końcowego pomiaru emisji spalin. Powodem do dumy nie był też wyciek oleju ze skrzyni biegów. Co ciekawe, ów problem wykryto już podczas pierwszego przeglądu, ale żaden z autoryzowanych warsztatów Kii nie podjął próby ustalenia przyczyn usterki ani jej wyeliminowania. Poza tymi nieprawidłowościami praktycznie nie było się już na szczęście do czego przyczepić.
A teraz zajrzyjmy jeszcze raz do wnętrza naszego „pudełeczka”. Na koniec testu kolorowe plastiki kokpitu wyglądały tak, jakby Soul miał za sobą 200-300 tys., a nie 100 tys. km. Cóż, Koreańczycy zapewne nie przewidzieli, że duże dzieci (czyli my) będą się tak intensywnie bawić ich... zabawkowym Soulem. Chyba lepiej by było, gdyby deska rozdzielcza tego sympatycznego auta była mniej kolorowa, za to bardziej wytrzymała. Bo co komu po ciekawym wykończeniu, skoro można się nim cieszyć tylko przez pierwsze kilkanaście tysięcy kilometrów?
Podsumowanie - Po doskonałym wyniku cee’da (Test długodystansowy: Kia cee'd 1.6 CRDi - Auto z gwarancją spokoju) spodziewaliśmy się, że również Soul pewnie poradzi sobie z naszym morderczym testem. I rzeczywiście, 25. miejsce i ocena 5- to bardzo dobry wynik, ale końcowy demontaż Soula pozostawił niestety pewien niesmak. Cóż, pretensje możemy mieć jednak głównie do serwisów Kii, które tak długo pozwoliły nam jeździć z cieknącą skrzynią biegów.
Producenta musimy natomiast zganić za niską jakość lakieru w naszym Soulu. Pół biedy, gdyby była to jednorazowa wpadka... Uważni czytelnicy pamiętają zapewne o tym, że wielokrotnie już pisaliśmy o nietrwałym lakierze bezbarwnym w cee’dach. Tym większe było zaskoczenie, gdy na przednim zderzaku naszego„maratończyka” znaleźliśmy duży ubytek. Mamy jednak nadzieję, że Kia w końcu poradzi sobie z tym problemem, bo poza tym Soul wypadł naprawdę dobrze.