A po dwóch i pół roku obecności na rynku sprzedaż auta nawet nie zbliżyła się do założeń. Szef Audi Franz Paefgen chciał sprzedawać około 60 tys. sztuk rocznie. Z tendencją wzrostową, oczywiście. Niestety, w 2002 roku A2 znalazło zaledwie 20 tys. nabywców (w Polsce 200). W tym samym czasie rywal ze Stuttgartu, Mercedes klasy A, aż ponad 80 tys., choć jest przecież na rynku już od lat pięciu. W efekcie już dziś wiadomo, że A2 nie będzie mieć następcy. Dobitnie wyraził to jeden z wysokich rangą inżynierów Audi: "Ten samochód to pomnik techniki, nigdy nie powinien był wejść do produkcji seryjnej". Nowy szef Audi dr Martin Winterkorn ujął to nieco bardziej dyplomatycznie: "W A2 jest mnóstwo cudownych elementów, ale większość z nich kosztuje zdecydowanie zbyt dużo. Dziś wiemy, że nie powinniśmy go robić z aluminium".
To właśnie materiał był najważniejszym atutem autka
Ale przecież aluminium nie widać, nikt więc nie brał na serio reklamy i klienci nie byli skłonni płacić tak wiele. Wysoka cena z pewnością przesądziła, że A2 nie stało się bestsellerem. Klasa A nie jest co prawda tańsza, ale cóż... ma na masce gwiazdę. Nasz testowy model 1.4 75 KM kosztował w chwili zakupu 63,9 tys. zł bez luksusowych opcji w rodzaju nawigacji czy skórzanej tapicerki. Za takie pieniądze można było nabyć Zafirę. Z siedmioma miejscami zamiast czterech. Cena samochodziku o długości 3,8 m wywoływała nerwowe reakcje redakcyjnych kolegów i skrajny rozrzut opinii.
Od "super" po "beznadziejnie", niemal bez ocen pośrednich
Co ciekawe, szczególnie wiele tych gorszych opinii wygłaszały kobiety, co tłumaczyłoby także fakt, iż małe auto nie stało się ulubieńcem płci pięknej. Nie podbiło także serc młodego pokolenia - statystyki mówią, że podobnie jak Mercedesem klasy A, modelem A2 jeżdżą głównie osoby około pięćdziesiątki. Niezależnie jednak od opinii specjalistów od reklamy i marketingu A2 ma wiele zalet, które można docenić dopiero w codziennym użytkowaniu. Kto by się na przykład spodziewał, że tylne fotele ważą po 16 kg i że wymontowuje się je niemal jednym ruchem, by po złożeniu nieść za uchwyty jak siatki? Albo że z tyłu siedzi się znacznie bardziej komfortowo niż w klasie A, gdyż stopy spoczywają wygodnie w zagłębieniach podwójnej podłogi? I że z przodu także jest więcej miejsca niż w Mercedesie i nawet po długiej trasie nikt nie miał wrażenia, iż był przez wiele godzin zamknięty w puszce od konserw. I wreszcie, że 75-konny silniczek może rozpędzić "malucha" do 195 km/h, a po 100 tys. km będzie wyglądał, jakby został właśnie wzięty z magazynu nowych części. Bardzo ważne jest też, że znakomicie zestopniowana i obsługiwana przez precyzyjny system wybierania przełożeń przekładnia na koniec testu nadal działała równie sprawnie. Podobnie było z elektrohydraulicznym wspomaganiem kierownicy, które jako jeden z niewielu tego typu układów dawało świetne wyczucie jezdni.
A więc po 100 tys. km same pochwały?
Ależ skąd! A2 rywalizuje w Grupie VW o tytuł najlepszego "auta 3-litrowego", dlatego musiało być wąskie i przede wszystkim jak najlżejsze. Stąd aluminiowy szkielet, ale także mikroskopijny zbiornik paliwa o pojemności 34 litrów. Na trasie Hamburg - Wiedeń przy jeździe autostradą z mocno wciśniętym pedałem gazu tankowaliśmy 9 razy! Zasięg tylko 280 km! Audi zareagowało dopiero w maju 2002 r. i montuje zbiornik 42-litrowy. Denerwująca jest także mocno pochylona tylna szyba, na której ze względów aerodynamicznych nie ma wycieraczki - za to nie brakuje brudu! Maleńki tylny spoiler jest wystarczająco duży, by szczotki myjni automatycznej nie były w stanie umyć znajdującej się pod nim drugiej, pionowej części tylnej szyby. Do bagażnika ze względu na ukształtowanie tapicerki nie sposób schować nawet niewielkiego składanego wózka dziecięcego.
Ale najgorsze dopiero przed nami
A2 miałoby szansę na wysokie miejsce w naszej statystyce bezawaryjności, ale już przy przebiegu 19 488 km nagle odmówiło posłuszeństwa na autostradzie. Miejscowy serwis jako przyczynę wskazał nieprawidłowe działanie czujnika obrotów wału korbowego. Ponieważ części nie było w magazynie, odholowaliśmy auto do domu. Nasz lokalny serwisant uznał, że poprzednia diagnoza była błędna. Niestety, jednak to on się mylił, a w efekcie zafundował nam trzy ponadplanowe wizyty w warsztacie. W końcu przy przebiegu 87 650 km czujnik obrotów wału wreszcie wymieniono i Audi nigdy już nie zostawiło nas na lodzie. Poza tym nie było żadnych awarii i przez 100 tys. km tylko trzy razy musieliśmy zrobić przegląd. Ocenę auta obniżyły więc przede wszystkim błędy serwisu. Naprawdę szkoda.
Podsumowanie
Z technicznego punktu widzenia A2 to majstersztyk, skonstruowany z inteligencją i polotem. Ponadto, co jeszcze ważniejsze, solidnie: w przeciwieństwie do testowanego Mercedesa klasy A, małe Audi całkowicie nas do siebie przekonało, także już po rozebraniu na części na zakończenie testu. Wszystko zrobiono starannie z porządnych materiałów, nigdy nic nie zatrzeszczało! W sumie świetny, choć bardzo drogi mikrovan, znacznie lepszy niż można wnioskować z minimalnej sprzedaży.