Sportowe coupé to obiekt westchnień wielu kierowców. Jednak chociaż prawie każdy chciałby mieć takie auto w swoim garażu, niewiele osób może zrealizować to marzenie. Przynajmniej tak im się wydaje. Warto zwrócić uwagę na to, że znaczną część superaut, które jeszcze kilka lat temu kosztowały krocie, można obecnie kupić za 40-50 tys. zł, czyli mniej niż zapłacimy za nowy kompakt z silnikiem dającym choć trochę przyjemności z jazdy.
Doskonałym przykładem może być prezentowana przez nas trójka: Audi TT, Mazda RX-8 i Nissan 350Z. Mimo że od premiery tych modeli minęło już ponad 7 lat (w przypadku Audi – 11), na tle aut jeżdżących po polskich drogach wciąż błyszczą one niczym diamenty. Jak widać, cena zakupu nie jest barierą, większym problemem mogą okazać się koszty utrzymania. Zwłaszcza wtedy, gdybyśmy chcieli takiego sportowca intensywnie eksploatować, używając go do codziennej jazdy.
Cóż, przyjemność musi kosztować, a mocne coupé dostarcza jej na wielu płaszczyznach. Najlepsza kandydatura powinna uwzględniać wszystkie aspekty: cenę zakupu, przystępne koszty utrzymania i radość z jazdy. Nasze propozycje są właśnie takimi złotymi środkami. Co prawda, nie dostarczają tak ekstremalnych doznań, jak np. Porsche 911 Turbo, ale może sobie na nie pozwolić znacznie więcej osób.
Najbardziej drapieżny w naszym porównaniu jest Nissan 350Z. To auto debiutowało na rynku europejskim w 2004 r. (w USA w 2003 r.) i początkowo jego silnik 3.5 V6 rozwijał moc 280 KM. W 2005 r. podniesiono ją do 300 KM, a w 2007 r. – do 313 KM. Takie wartości gwarantują doskonałe osiągi, które powinny usatysfakcjonować nawet wymagających fanów szybkiej jazdy. Wersja 280-konna „setkę” ze startu zatrzymanego uzyskuje już po 5,8 s, a prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 250 km/h.
Niewątpliwie 350Z potrafi przyprawić o ciarki na ciele: jest szybkie, jego silnik doskonale brzmi i ma tylny napęd. To rozwiązanie sprawi szczególnie dużo radości doświadczonym kierowcom, pozostali powinni raczej korzystać z pomocy ESP, gdyż w przeciwnym wypadku bardzo łatwo zrobić „bączka”, np. gdy zbyt mocno naciśnie się pedał gazu na łuku. Niestety, nie wszyscy będą mieli taką możliwość, gdyż w wersjach amerykańskich nie montowano tego systemu.
Auta z USA mają też gorsze hamulce niż wersje europejskie z systemem Brembo. Gdy elektroniczny pomocnik jest włączony, Nissan 350Z prowadzi się bardzo pewniei trzeba się mocno starać, by choć na krótką chwilę wytrącić go z obranego toru jazdy.
Patrząc przez pryzmat mocy, Audi TT i Mazda RX-8 mają trudne zadanie, gdyż ich silniki są znacznie słabsze. Topowa jednostka napędowa Mazdy rozwija 231 KM, co wypada blado na tle Nissana. Jeśli jednak uwzględnimy lżejszą o blisko 300 kg konstrukcję, okaże się, że RX-8 wcale nie znajduje się daleko z tyłu pod względem osiągów. Od 0 do 100 km/h przyspiesza w 6,4 s. Jednak doznania są zupełnie inne.
Mazdę napędza jedyny w swoim rodzaju silnik Wankla, w którym zastosowano wirujące tłoki. Motor ten ma małą pojemność (1308 cm³) i moc maksymalną uzyskuje bardzo wysoko – przy 8500 obr./min. Jego praca nie robi takiego wrażenia jak silnik V6 konkurenta: przy niskich obrotach dzieje się niewiele, a nawet jeśli wankel złapie wiatr w żagle, jego odgłos nie budzi dużych emocji.
Jednak dzięki temu, że moc oddawana jest liniowo, łatwiej można ją wykorzystać w aucie z napędem tylko na jedną oś (tylną). Tego problemu nie ma też Audi TT z mocnym, 250-konnym silnikiem 3.2 V6 – w tej wersji standardem jest napęd quattro. Jednak tę jednostkę dość późno zastosowano w tym modelu (dopiero w 2003 r.). Znacznie częściej spotkać można motor 1.8 Turbo, który rozwija moc 180 lub 225 KM.
W wersji z tym silnikiem za quattro trzeba było dopłacić, ponieważ standardowo montowany był napęd przedni.
Audi TT z pewnością najlepiej sprawdzi się w codziennej eksploatacji, gdyż będzie ona najtańsza. Średnie zużycie paliwa w przypadku tego auta jest najmniejsze i wynosi blisko 9,4 l/100 km. Mazda potrzebuje średnio 11,4 l/100 km, a zaspokojenie apetytu Nissana oznacza co najmniej 12,7 l/100 km. Jednak to nie koniec wydatków. Mimo że wszystkie opisywane auta można uznać za solidne konstrukcje, w których usterki napędu są rzadkością, to i tak nie unikniemy wysokich kosztów obsługi. Wystarczy, że trzeba będzie wymienić klocki i tarcze hamulcowe, a cena przeglądu może sięgnąć kilku tys. zł.
Najbardziej szokuje pod tym względem Nissan 350Z – za komplet oryginalnych przednich tarcz hamulcowych zapłacimy 5,2 tys. zł, a klocki to wydatek 1050 zł. Doliczmy do tego szybko zużywające się opony, które też kosztują prawie 1,5 tys. zł za sztukę, i mamy wstępny kosztorys. Mazda także nie będzie tania w obsłudze. Właściwie większość klientów skazana jest tylko na ASO i oryginalne części. Najmniej zapłacimy za eksploatację Audi TT 1.8 T – dużo części pasuje od popularnego Audi A3.
Audi TT - Największą zaletą Audi TT w porównaniu z pozostałymi konkurentami są niższe koszty obsługi, zwłaszcza wersji 1.8 T. Zadecydowała o tym konstrukcja oparta w dużej części na popularnym modelu A3.
Audi TT debiutowało w 1999 r., ale czy wygląda na stare? Nie i długo jeszcze nie będzie. Tyle tylko, że jego obła, nieco za spokojna jak na auto o sportowych aspiracjach sylwetka nie każdego usatysfakcjonuje. We wnętrzu panuje stylistyczny porządek i zachwycają dobre materiały, ale tu także przydałby się większy „pazur”. Miejsca w drugim rzędzie są tylko symboliczne.
Przez pierwsze lata produkcji Audi TT dostępne było jedynie z silnikiem 1.8 Turbo o mocy 180 lub 250 KM. Dopiero w 2003 roku pojawił się motor 3.2 V6/250 KM, który mógł rywalizować np. z silnikiem Nissana. Jednak mniejsza jednostka 1.8 T oznacza niższe koszty utrzymania. Jeśli tylko zdarzy się taka okazja, warto wybrać wersję z napędem wszystkich kół – auta przednionapędowe mają znacznie gorszą trakcję.
Audi TT można kupić już za 23 tys. zł, ale będzie to auto z 1999 r. i z napędem tylko na przód. Zaletą wersji 1.8 T są stosunkowo niskie koszty utrzymania. Mimo wieku konstrukcji nie trzeba bać się korozji ani dużej awaryjności. Zawodzi zawieszenie i elektronika.
PODSUMOWANIE - Polecamy to auto tym, którzy boją się wygórowanych kosztów obsługi – będzie taniej niż w przypadku Mazdy RX-8 i Nissana 350Z. Silnik 1.8 T dobrze znosi nawet duże przebiegi i na tle konkurentów ma bardzo prostą konstrukcję – oczywiście, obniży to ceny ewentualnych napraw. Duży plus za własności jezdne quattro.
Gdy Mazda RX-8 debiutowała w 2003 r., jej przeciwsobnie otwierane drzwi były czymś bardzo oryginalnym, ale i tak to silnik Wankla ją wyróżnia. Jego kondycja jest w tym wypadku szczególnie istotna, bo naprawy tego motoru są kosztowne i trudne.
Wybór RX-8 gwarantuje największą praktyczność. Dwa miejsca z tyłu są pełnowartościowe i łatwo się tam wsiada przez dodatkowe tylne drzwi. Do tego Mazda ma pojemny (jak na auto tego typu) bagażnik – 290 l. Standard wyposażenia jest wysoki, wystrój wnętrza stosowny do charakteru auta, a wykonanie bardzo solidne.
Jednostka z wirującymi tłokami zaskakuje mocą 231 KM uzyskaną z pojemności zaledwie 1308 cm³. Najczęściej jednak spotkamy wersję 192-konną. Często trzeba dolać oleju (około 1 l/2000 km) – jego zużycie to specyficzna cecha silnika Wankla. Chociaż auto ma jedynie tylny napęd, prowadzenie potrafi sprawić dużą przyjemność – precyzyjny układ kierowniczy i stabilne podwozie dają poczucie bezpieczeństwa.
Ceny RX-8 na rynku wtórnym są przystępne. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to rzadko spotykane auto, więc na tanie zamienniki można liczyć tylko w przypadku części eksploatacyjnych. Poza tym niewielu mechaników wykazuje się znajomością silnika Wankla.
To auto intryguje, a jednocześnie odstrasza swoją innością. Na pewno Mazdę RX-8 pokochają osoby lubiące wysokie obroty silnika, bo dopiero wtedy „japonka” pokazuje pazur. Koszty utrzymania nie są niskie, ale też i niezbyt duże jak na pojazd o sportowych aspiracjach. Problem może być tylko wtedy, gdy zawiedzie silnik.
Nissan 350Z to rasowe auto sportowe. Dysponuje dużą mocą i tylnym napędem, więc po wyłączeniu ESP zapewni najwięcej frajdy. Niestety, większość aut z rynku wtórnego została sprowadzona z USA.
Z muskularnego Nissana bije brutalna moc. Jednak ta zwarta bryła stali nie tylko dobrze wygląda, lecz także ma dużą sztywność, co korzystnie wpływa na własności jezdne. Ważne też, że jak na razie nie koroduje. Dwuosobowe wnętrze sprawia wrażenie ciasnego, zwłaszcza gdy usiądzie się w dopasowanych fotelach. W standardzie m.in. „elektryka”, klimatyzacja i system audio wysokiej klasy.
Motor V6 o mocy 280 KM to największy atut. Zapewnia doskonałe osiągi, cieszy uszy basowym brzmieniem i za pomocą precyzyjnej 6-biegowej przekładni manualnej napędza koła tylne. Silnik i zawieszenie doskonale współgrają z sobą, ale moc jest na tyle duża, że gdyby nie ESP (standard w wersji europejskiej), ryzyko zarzucenia tyłem byłoby wysokie.
Ceny zaczynają się od ok. 35 tys. zł za egzemplarze z początku produkcji, których przebiegi rzadko przekraczają 100 tys. km. Nie jest to jeszcze dużo dla napędu, który można uznać za solidny. Niemniej jednak koszty obsługi są wysokie z powodu drogich części.
To auto gwarantuje największe emocje, ale też jego koszty utrzymania są wysokie – dość szybko zużywają się klocki i tarcze hamulcowe oraz tylne opony. Warto pamiętać o znacznych różnicach między wersją amerykańską (m.in. gorsze hamulce) a europejską, za którą zazwyczaj trzeba zapłacić o kilka tys. zł więcej.
Podsumowanie - Niezależnie od tego, które auto z tej trójki wybierzemy, możemy liczyć na olbrzymią przyjemność z jazdy, nieporównywalną z tym, co oferują nawet mocne wersje popularnych samochodów. Składają się na to zarówno doskonałe osiągi oraz zachowanie na jezdni, jak i doznania estetyczne. Zwłaszcza Nissan dostarcza wielu emocji. To przykład klasycznego, sportowego coupé, które łatwo uwodzi swego kierowcę i nie tylko.
Zaletą Audi TT są najprzystępniejsze koszty utrzymania, jednak brakuje mu drapieżności Nissana, a w aucie sportowym to bardzo ważne. Niezwykle ciekawa jest również propozycja Mazdy – RX-8 potrafi szybko jeździć i świetnie się prezentuje. Niestety, w tym przypadku nieufność budzi silnik Wankla. Na razie nie ma przesłanek, by się go bać, ale biorąc pod uwagę jego nietypową i słabo znaną mechanikom konstrukcję, w dalszej przyszłości mogą być z nim problemy.