Wielkość sprzedaży potwierdza trafność kampanii reklamowej i powodzenie samej koncepcji auta: małe, zgrabne, bardzo nowoczesne i estetyczne zarazem. Niewątpliwie twórca pierwszego Golfa, firma Giugiaro, wykonała tu doskonałą robotę dla Daewoo. Optycznie Matiz przypomina skurczonego minivana. Obserwując stromo i śmiało zarysowane linie maski silnika i bagażnika oraz patrząc w okrągłe "oczy", trudno nie zauważyć podobieństw do przebojowego bestsellera Renault, modelu Twingo. Ale małe Daewoo ma nad francuskim ulubieńcem pań jedną ogromną przewagę: czworo drzwi. Niemożliwe byłoby chyba zrealizowanie bardziej funkcjonalnego projektu na przestrzeni 3,5 m. Nic dziwnego, że użytkownicy Matizów wychwalają pod niebiosa wspaniałą koncepcję aranżacji wnętrza.
Niesamowite, ile można w tej małej przecież kabince pomieścić!
Nawet z czwórką dorosłych pasażerów na pokładzie Matiz oferuje miejsce na niewielki bagaż. Po złożeniu tylnej kanapy uzyskujemy możliwości przewozowe dużego kombi. Bez żadnych wątpliwości za przestronność i koncepcję wnętrza ten samochodzik zasługuje na szóstkę. Ale Daewoo projektując Matiza chciało podbić nowe rynki nie samym wyglądem. Ich mikrovan miał stanowić zupełnie nową jakość także pod względem techniki. W końcu za cały projekt odpowiedzialny był dr Ulrich Bez, przedtem zajmujący ważne stanowiska w BMW i Porsche, gdzie kierował m.in. projektami Z1 i 968. W przypadku Matiza jednak wywindowanie nowego modelu na wysoki poziom techniczny i technologiczny udało mu się tylko częściowo. Od samego początku testu (połowa 1998 roku) kierowcy narzekali na pracę sprzęgła. Odłączało napęd przy najmniejszym dotknięciu pedału i sprawiało wrażenie bardzo sztywnego. Mimo wielokrotnych prób serwisantów nie udało się doprowadzić sprzęgła do działania w przyjemniejszy dla lewych stóp sposób. Najwyraźniej więc jest to problem, z którym właściciele Matizów muszą jakoś żyć. W każdym razie 50-tysięczny test nie miał najmniejszego wpływu na funkcjonowanie mechanizmów i elementów sprzęgła. Nie wykazywały żadnych śladów zużycia.
Podobną trwałością wykazał się układ hamulcowy
Mimo użytkowania auta głównie w trybie miejskim i na krótkich trasach aż do końca odcinka testowego wymiana okładzin nie była konieczna. Denerwującym zabiegiem konstruktorów okazało się zastosowanie gwintu lewego do mocowania anteny. Fakt ten kompletnie zaskakiwał większość kierowców testowych, którzy - przyzwyczajeni do jedynego znanego im sposobu gwintowania - stali po prostu bezradnie przed myjniami, nie potrafiąc pozbyć się elastycznego pręta z dachu. Umiejscowienie sterowników elektrycznego opuszczania szyb drzwiowych określane było różnie - od "komiczne" po "denerwujące". Jeden z redaktorów posunął się jeszcze dalej: "Przełączniki są umieszczone tak idiotycznie, że zacząłem marzyć o zwykłych korbkach!".
To drobiazgi - powiecie. Zgoda. Ale "diabeł siedzi w szczegółach", a Matiz właśnie pod względem detali jest niedopracowany
I tak na przykład zapominalski kierowca nie zostanie ostrzeżony jakimkolwiek sygnałem o pozostawieniu włączonych reflektorów - za to otrzymuje bardzo dokładne informacje o stanie nawierzchni. Bo mocowanie wydechu i konstrukcja tylnej osi reagują stukami na nierówności jezdni. Natomiast kara za pozostawienie świateł będzie okrutna. Nawet po krótkim postoju auto da się uruchomić tylko korzystając z pożyczonego prądu. Podobnie to właśnie drobiazgi nękały samochód od strony awaryjności. Po 28,5 tys. km trzeba było wymienić klakson i blokadę klapki wlewu paliwa, w 10 tys. km potem przestał działać centralny zamek, a zaraz później urwało się cięgło Bowdena służące do regulacji położenia fotela kierowcy. Pozytywny był w tym fakt, że wszystkie usterki usuwane były przez serwis Daewoo w ramach gwarancji. W efekcie kompletnego braku kosztów warsztatowych i bardzo taniej eksploatacji Matiz uzyskał sensacyjny wynik 36 groszy na kilometr w rubryce "koszty użytkowania bez utraty wartości". Wraz ze wzrostem przebiegu - szczególnie po wygaśnięciu dwuletniej gwarancji mechanicznej - prawdopodobnie jednak koszty wzrosną dość znacznie.
Posiadacze Matizów nie są obejmowani (poza krótkim okresem promocji) programem bezpłatnych serwisów podczas gwarancji przysługujących właścicielom Lanosów, Nubir i Leganz
Wyższa będzie utrata wartości oraz koszty wizyt w warsztacie. A to dlatego, że po 50 tysiącach przebiegu zarówno silnik, jak i układ wydechowy wykazywały wyraźne ślady zużycia. W sumie nic dziwnego - aby nakłonić Matiza do szybkiej jazdy, trzeba naprawdę intensywnie eksploatować trzycylindrowy silniczek pochodzący z Suzuki (jeździ w modelu Alto i w Daewoo Tico, ale z innymi parametrami i gaźnikowym układem zasilania). Ale w większości sytuacji drogowych i życiowych jego 52 KM w zupełności wystarczały, by małe Daewoo było bardziej niż zadowalająco zwinne. Większe problemy Matiz sprawiał dynamicznie jeżdżącym kierowcom. Mały rozstaw kół i osi oraz wąska wysoka karoseria powodują, że auto prowadzi się niezbyt pewnie i stosunkowo chętnie podróżuje ono tylko na dwóch kołach.
Rekompensatą jest wysoki poziom komfortu
Kosztująca ledwie 1600 zł dopłaty klimatyzacja funkcjonowała podczas całego testu bez zarzutu, tyle że jej uruchomienie oznacza bardzo duży spadek mocy i pogorszenie osiągów silnika. "Fajny, sympatyczny, przestronny i praktyczny" - wychwalała Matiza większość kierowców testowych. Logiczne: to jest przede wszystkim samochód miejski, typowy drugi samochód w rodzinie, eksploatowany na krótkich trasach. Ale potrafi i więcej. W długich trasach samochodzik ten zapewnia zaskakująco wysoki komfort. Ale to też jeszcze nie wszystko. Jego przedni napęd doskonale spisywał się w zimie, auto pewnie zachowywało się i na śniegu, i na lodzie. Ogólnie trzeba więc uznać Daewoo Matiza za bardzo udane małe auto, które w pełni zasługuje na sympatię i przywiązanie, jakimi go obdarzają użytkownicy. Wychodzi na to, że nazwa Matiz powstać musiała jako pochodna od angielskiego "mate" - a to znaczy po prostu tyle co kumpel.