W minionym roku kilkanaście milionów aut wezwano na akcje serwisowe. O wielu z nich nawet się nie dowiedzieliśmy, bo producenci naprawiali pojazdy po cichu.
W 2016 r. na samego Forda Mondeo ogłoszono aż 30 akcji. Większość z nich była błaha, ale jedna została zgłoszona do UOKiK-u jako zagrażająca życiu lub zdrowiu i poinformowano o niej właścicieli.
Dwie afery wstrząsnęły w ostatnim czasie światowym rynkiem. Pierwszą z nich są problemy z turbodieslami Grupy Volkswagena, które tylko w Polsce według importera objęły około 140 tys. samochodów (liczba aut sprzedanych w oficjalnej sieci).
Wezwano do serwisu samochody marek: Audi, Seat, Skoda oraz Volkswagen, w których w większości przypadków zmodyfikowano oprogramowanie (jedynie w silniku 1.6 TDI montowano dodatkową część w układzie dolotowym – sitko, czyli regulator przepływu powietrza). Niby nic takiego, bo przecież nie zagraża zdrowiu ani życiu – owszem, ale tylko w krótkiej perspektywie, bo w długiej negatywnie wpływa środowisko.
Dużym echem w mediach odbił się drugi problem, dotyczący poduszek powietrznych firmy Takata – tylko w USA objął prawie 34 mln samochodów! Skutki w Polsce odczuli głównie właściciele japońskich pojazdów, bo to w autach tych marek najczęściej były montowane.
Na świecie przez kłopoty z airbagami zginęło sześć osób i wiele zostało rannych. Nie powinno więc dziwić poważne podejście do tematu! Co ciekawe, niebezpieczne dla naszego zdrowia poduszki pojawiły się także w niektórych autach marek europejskich.
Czy to dobrze, że importerzy ogłaszają akcje? Zdecydowanie tak, bo gdyby tego nie robili, po drogach poruszałyby się miliony wadliwych pojazdów.
Poza tym, przyznanie się do błędów i wymiana drogich elementy w ramach bezpłatnej akcji serwisowej to duża korzyść dla użytkownika (tak np. często robi Toyota – godne pochwały). Oczywiście, idealnie byłoby jednak, gdyby problemy jakościowe w ogóle się nie zdarzały.
Naszym zdaniem:
Nie zapominajcie o akcjach!
Nawet jeśli nie zostaliście wezwani, warto monitorować akcje serwisowe, np. na stronie UOKiK-u. Można też udać się do ASO i po VIN-ie sprawdzić, czy coś ważnego nie ominęło waszego auta. Da się w ten sposób uniknąć poważnych kłopotów.