Opisywane coupé zbudowano w ramach superluksusowego typoszeregu W 108 (pierwszej oficjalnej klasy S), którego ukoronowaniem była jedna z najbardziej prestiżowych limuzyn wszech czasów, model 300 SEL 6.3. 280 SE Coupé nosił kod fabryczny W 108/109. A ponieważ pochodził z tak szlachetnej rodziny (W 108 należały do najdroższych i najbardziej ekskluzywnych samochodów ówczesnego świata), dostał wszystko, co najlepsze pod względem wykończenia i wyposażenia. W roku 1970 najlepsza była wersja z silnikiem V8 o pojemności 3,5 l.Właśnie taki samochód widnieje na zdjęciach. Bez trudu można się tu dopatrzyć kształtów reprezentacyjnej limuzyny, której nadwozie tylko nieznacznie przekonstruowano. Technicznie auto było identyczne z 4-drzwiowym sedanem (a także "bliźniakiem" cabrio, oba po prawej stronie na dole). Auto ma samonośną karoserię, niezależne zawieszenie (przód na podwójnych wahaczach poprzecznych, tył z łamaną osią na wahaczach poprzecznych, ze sprężynami śrubowymi i amortyzatorami teleskopowymi z przodu i z tyłu) oraz tarczowe hamulce wszystkich kół.Ustawiony wzdłużnie z przodu silnik przekazuje napęd na koła tylne poprzez 4- lub (bardzo rzadko) 5-stopniową manualną skrzynię biegów z lewarkiem w podłodze. Możliwa była też (i w praktyce najczęściej spotykana) 4-stopniowa, automatyczna o sterowaniu hydraulicznym. Lewarek wyboru przełożenia mógł się znajdować pod kierownicą lub w podłodze. Układ kierowniczy był wspomagany, podobnie jak niezwykle skuteczny układ hamulcowy. W przeciwieństwie do limuzyny, gdzie w pierwszych dwóch latach produkcji trafiało się ogromnie skomplikowane zasilanie gaźnikowe, wersje Coupé i Cabrio występowały tylko z mechanicznym wtryskiem benzyny.Dzięki temu auto było w stanie spełnić bardzo ostre normy ekologiczne, które właśnie wtedy wprowadzono w USA. Jednocześnie zaś cała ta rodzina była jedyną, która nie tylko spełniała, ale zdecydowanie przewyższała pod każdym względem wszystkie istniejące i planowane wtedy normy bezpieczeństwa biernego i czynnego.Oprócz nowoczesności auto do dziś reprezentuje typowe dla swojej marki cechy, jak niesamowita trwałość i żywotność. Oczywiście, jak w każdym innym przypadku, warunkiem podstawowym jest dbanie o auto, co przy tak klasycznym pojeździe jest zwykłym truizmem. Niemniej awarie się zdarzają, a części zamienne są bardzo drogie. Mowa o częściach oryginalnych, bo gwarantują one nie tylko bezproblemową eksploatację, ale przede wszystkim utrzymanie wartości rynkowej oldtimera, jakim jest taki rarytas. W autoryzowanych serwisach Mercedesa można zamówić i kupić każdą część do każdego modelu wytwarzanego przez tę firmę, ale im auto starsze, tym ceny bardziej astronomiczne. Zdecydowanie warto więc raczej uprzedzać awarie, niż z nimi się borykać. Na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim na korozję. Nigdy nie była ona problemem w zadbanych Mercedesach, ale lata lecą, a w 1970 roku blach nie cynkowano. Warto się przyjrzeć podłodze (szczególnie pod przednimi fotelami i bagażnikiem), a także mocowaniu tylnej osi. Rdza atakuje też przednie błotniki przy reflektorach (i wkłady samych świateł kosztujących ok. 1700 zł) oraz słupki drzwiowe pod chromami. Instalacja elektryczna miewa kłopoty z korodowaniem styków.Od strony technicznej największym kłopotem może się okazać tylna oś wyposażana w dwa rodzaje (mechaniczny sprężynowy lub hydrauliczny) samopoziomowania. Jeśli układ ten przestanie działać (wystarczy zwykłe "zapieczenie" w wyniku długiego postoju lub zaniedbania), trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 2000 DEM (w przypadku wersji mechanicznej). Sam most również potrafi odmówić posłuszeństwa - wymiana łożyska jest stosunkowo niedroga (ok. 400 zł), ale za kompletny most zapłacimy do 3,5 tys. DEM.Silnik należy do tych "nie do zajeżdżenia", wymaga tak naprawdę tylko regularnego serwisowania. Części eksploatacyjne nie są drogie (np. łańcuch rozrządu z kołami ok. 1200 zł).Ceny zwykłych części nie przerażają - np. przednie Klocki hamulcowe to wydatek rzędu 180 zł. Gorzej wygląda sprawa z blachami, przedni błotnik kosztuje ponad 3500 zł, a elementy chromowane są o wiele droższe.Jeśli auto jest w dobrym stanie, można je relatywnie niedrogo użytkować na co dzień. Nie jest jednak tanie. Najlepiej wybrać się po nie do Niemiec (model taki sprowadzić można bez cła i akcyzy). Zadbany, oryginalny egzemplarz to wydatek około 30-50 tys. DEM. W wersji kabriolet w idealnym stanie kosztować może nawet przed 80 tys. DEM.
Najpiękniejsza skarbonka
W przypadku modelu 280 SE konieczne jest przedstawienie fragmentu historii. To auto (z lat 1970-72) często mylone jest z innym, produkowanym częściowo w tym samym czasie - 220 SEb, a więc typoszeregu W 112, który powstał na bazie limuzyny klasy wyższej 220 S (W 111) należącej do generacji nadwoziowej określanej jako "skrzydlaki".