W Polsce przybywa miejsc, w których w bezpieczny sposób można poćwiczyć sportową jazdę samochodem. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się także zawody driftowe. Jednak zbudowanie profesjonalnego „driftowozu” kosztuje krocie, a jeszcze przecież trzeba go utrzymać.
Prezentowane pięć modeli w cenie od ok. 30 do 50 tys. zł to sposób na zakosztowanie przyjemności jazdy bokiem bez dużych wydatków. Są to też w większości auta, które same dojadą na tor, a przy tym nadają się do codziennego użytkowania.
Większość z nich to także coraz częściej dobra lokata kapitału, zwłaszcza gdy uda się wam kupić egzemplarz w fabrycznym stanie, bez większych przygód blacharskich (nie ukrywamy, że jest to ekstremalnie trudne). Niestety, z uwagi na dość ograniczoną dostępność na polskim rynku trzeba liczyć się często z koniecznością importu.
Wiele z tych aut może mieć także kierownicę po prawej stronie – na szczęście pojazdy tego typu są już rejestrowane w Polsce, ewentualnie można pokusić się o profesjonalną przekładkę, ale to znacznie zwiększy koszty.
Oprócz aut zaprezentowanych w naszym „Top 5” możecie również zainteresować się BMW serii 3 E30 (idealne auto dla początkujących) i Nissanem 180/200/240 SX/Silvia (S13 lub jeszcze lepiej niezbyt często oferowany w Polsce model S14). Ostatni z wymienionych pojazdów – o ile nie jest mocno skorodowany – to też świetna propozycja.
Sześciocylindrowe silniki dają większą rezerwę do tuningu. Tu: motor z Nissana Skyline 2.6 R6 (dwie turbiny, 280 KM).
Naszym zdaniem: to dopiero początek zabawy
Wybór auta do driftu wcale nie jest łatwy. Polecamy głównie japońskie modele i BMW. Pamiętajcie, że zakup samochodu to dopiero początek. Jeżeli bowiem połkniecie bakcyla i będziecie chcieli przygotować swój wymarzony pojazd do zabaw na torze, to dołożycie sporo pieniędzy.