W okresie przemian i bezpośrednio po nich pojawiły się u nas co prawda większe samochody zachodnich marek, ale Polacy ze względu na wciąż kiepską sytuację ekonomiczną i niskie zarobki nadal kupowali małe autka. Wówczas rolę samochodu rodzinnego przejęły m.in. Fiaty Cinquecento i Seicento. A dziś? Dziś nadszedł kryzys i nic nie wskazuje na to, by zapotrzebowanie na auta segmentu A miało szybko minąć.
Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jeśli ktoś zyskał na kryzysie, to właśnie producenci „mieszczuchów”. Nic dziwnego, bowiem autka te są przede wszystkim całkiem trwałe (jak pokazuje nasz test), oszczędne i niedrogie w utrzymaniu. Do tego dochodzi z reguły niewysokie spalanie i w większości przypadków ogromny wybór tanich części zamiennych i blacharskich.
Samochody segmentu A są dość często wykorzystywane do celów, o jakich ich projektantom nawet się nie śniło. Zwłaszcza w krajach rozwijających się „mieszczuchy” nader często służą jako pojazdy rodzinne i wykorzystywane są na długich trasach. Dlatego też sporym zainteresowaniem cieszą się modele zapewniające dużo przestrzeni w środku – pod tym względem najlepiej wypadają: Panda i Spark (Fiat wygrywa dzięki pojemniejszemu bagażnikowi – 230 l). Natomiast Picanto, Aygo, C1, „107-mką”, a przede wszystkim Lupo, w dalszą trasę jako tako wygodnie pojadą jedynie dwie osoby. Powód? Kufry tych aut są wprost mikroskopijne (Lupo i „trojaczki” zmieszczą po 130 l, Kia – 155 l bagażu), dlatego kierowca musi wybierać między pasażerami... a ładunkiem.
Drugą kategorię nabywców małych aut stanowią osoby szukające samochodu wyłącznie do miasta – na dojazdy do pracy i zakupy. O trudnościach ze znalezieniem miejsc do parkowania w centrach dużych miast nie trzeba chyba wspominać, dlatego w tym przypadku najbardziej liczą się niewielkie rozmiary zewnętrzne. A ponieważ wszystkie z opisywanych aut są małe, wybór któregoś z nich w głównej mierze zależy od kwoty, jaką akurat dysponujemy.
Kuszącą propozycję stanowi najtańszy w zestawieniu VW Lupo (ok. 9 tys. zł za egzemplarze z początku produkcji) – wszędzie się zmieści, jest zwinny i oszczędny. Decydując się na ten model, trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że dostępność tanich części zamiennych i blacharskich będzie mocno ograniczona (auto nie było oficjalnie sprzedawane w Polsce). Radzimy ponadto unikać diesla 1.2 TDI, który z racji dość nietypowych rozwiązań technicznych (elementy nadwozia ze stopów lekkich, zautomatyzowana skrzynia biegów) może być bardzo drogi w utrzymaniu jak na tak małe auto.
Ciekawszą propozycją (ale też tylko do miasta!) będzie któreś z „trojaczków”. Auta te również zapewniają sporo miejsca z przodu, ale mają bardziej dynamiczny silnik i nie są specjalnie awaryjne, poza tym większość oferty stanowią samochody pochodzące z polskich salonów i z udokumentowaną przeszłością serwisową. Niestety, nie ma nic za darmo – trzeba przygotować się na większy wydatek niż w przypadku Lupo czy Pandy. Najstarsze C1 i 107 kosztują ok. 16 tys. zł, natomiast Aygo jeszcze o kilkaset zł więcej. Do tego dochodzą stosunkowo drogie części oraz wysokie ceny przeglądów (szczególnie w Toyocie – 900 zł, czyli o ok. 300 zł więcej niż w Peugeocie i Citroënie!).
Panda, Picanto i Spark to auta bardziej wszechstronne: każde z nich dobrze sprawdzi się w mieście, jak również w niezbyt dalekiej trasie. Z tej trójki najlepiej wypada Fiat – jest dość trwały i tani w serwisowaniu (przegląd w ASO to wydatek ok. 400-500 zł). Dobrym wyborem będzie też Kia – niezawodna, lecz nieco droższa w eksploatacji.
Oferta używanych „maluchów” jest bogata. Szczególnie w przypadku Pandy, Picanto i „trojaczków” bez problemu można znaleźć auto zadbane i kupione w salonie. Niestety, trafienie na bezwypadkowe Lupo niemal graniczy z cudem.
Toyota Aygo/Peugeot 107/Citroen C1
Poza drobnymi problemami z zabezpieczeniem antykorozyjnym „trojaczki” nie sprawiają poważniejszych kłopotów. Najgorzej wypada pod tym względem podwozie i układ wydechowy – tam rdzawy nalot pojawia się najszybciej. Zastrzeżenia można również mieć do konserwacji przestrzeni zamkniętych. Użytkownicy narzekają ponadto na uszczelki w drzwiach kierowcy (szczególnie w wersji 3d): podczas opadów deszczu do wnętrza potrafi dostać się sporo wody. Zdarzają się również problemy z łuszczącym się lakierem i usterki układu odpowietrzającego bak. Liczba zamienników jest jak na razie ograniczona, ale z czasem powinno być ich więcej. Narzekać można również na mikroskopijny bagażnik i małą ilość miejsca z tyłu. Benzyniak 1.0/68 KM jest żwawy, oszczędny i bezawaryjny. Na plus – napęd rozrządu realizowany przez bezobsługowy łańcuch.
Fiat Panda
Fakt, że Panda uratowała koncern Fiata przed bankructwem jest najlepszą rekomendacją tego niezwykle udanego modelu. Z perspektywy czasu widać, że tytuł „Samochód Roku” (2004 r.) produkowana w Tychach Panda otrzymała całkowicie zasłużenie. Oczywiście, „miś” nie jest pozbawiony wad, ale niezwykle przestronne (jak na tę klasę) wnętrze i niskie koszty utrzymania sprawiają, że to jeden z najchętniej kupowanych w Polsce samochodów. Do wad Pandy zaliczyć można skromne wyposażenie podstawowych wersji oraz niezbyt trwałe zawieszenie (łączniki stabilizatora, amortyzatory). Bazowy silnik 1.1 to leciwa konstrukcja, pamiętająca jeszcze czasy Cinquecento Sporting – jest paliwożerna (nawet 8 l/100 km w mieście) i głośna. Lepszym wyborem będzie motor 1.2/60 KM, montowany wyłącznie w wersjach lepiej wyposażonych (Dynamic).
Chevrolet Spark
Chevrolet z Korei? Owszem – w 2005 r. koncern GM przejął upadające Daewoo i zaczął sprzedawać pod swoją marką odnowionego Matiza (pierwsza generacja tego auta montowana była jeszcze do 2007 r. w FSO). Przedstawiony cztery lata temu Spark – oprócz podobnej bryły nadwozia – ma z Matizem niewiele wspólnego. Aby obniżyć koszty utrzymania i zapewnić niższe zużycie paliwa, zmodyfikowano zawieszenie, silniki oraz skrzynie biegów. Niestety, nie do końca się to udało, bowiem czterocylindrowy motor 1.0/68 KM w mieście potrafi spalić niemal 8 l/100 km, natomiast jednostka 0.8/52 KM jest nieco oszczędniejsza, ale szczególnie poza miastem wydaje się za słaba. O kiepskich wynikach sprzedaży przesądziły zbyt silne skojarzenia z Matizem oraz przeciętna jakość wykonania. Usterki? Zdarzają się m.in. kłopoty z alternatorami oraz skrzyniami biegów (wybierak).
Volkswagen Lupo
Lupo nie było oferowane w polskiej sieci dilerskiej VW, dlatego potencjalni klienci skazani są na egzemplarze sprowadzone z zagranicy. Model debiutował w 1998 r. i sprzedawany był tylko w wersji trzydrzwiowej. W porównaniu z resztą stawki jest znacznie mniej praktyczny: na tylnej kanapie (przy normalnym ustawieniu przednich foteli) zmieści się co najwyżej dziecko. Wśród benzyniaków dobrym wyborem będzie „poczciwa” jednostka 1.4 8V/60 KM – niezbyt dynamiczna, lecz w miarę oszczędna i bezawaryjna. Szczególną ostrożność radzimy natomiast zachować w przypadku superoszczędnego Lupo 1.2 TDI (deklarowane spalanie to 3 l/100 km) – pewne elementy nadwozia tej wersji wykonano ze stopów aluminium i magnezu. Naprawy blacharskie są bardzo trudne i wymagają zastosowania specjalnej technologii, dlatego zwłaszcza w przypadku diesla 1.2 należy unikać aut z niejasną przeszłością (a to nie będzie łatwe).
Kia Picanto
Kia dość szybko dostrzegła rosnące zapotrzebowanie na nieduże, lecz praktyczne autka miejskie i w 2004 r. przedstawiła bardzo udany model Picanto. „Koreańczyk” był wówczas jednym z najpoważniejszych konkurentów Pandy, bowiem za podobne pieniądze oferował lepsze wyposażenie oraz dłuższą gwarancję. I rzeczywiście – Picanto znalazło wielu nabywców, dzięki czemu osoby szukające modeli używanych mają w czym wybierać. Polecamy egzemplarze wyposażone w motor 1.0/61 KM – nie są dużo wolniejsze od mocniejszych o 4 KM wersji 1.1, a przy tym okazują się trochę tańsze. Jeśli chodzi o funkcjonalność, to Kia przegrywa z Fiatem głównie ze względu na mniejszy bagażnik. Kolejną zaletą Kii jest dość niska awaryjność: jedyne częściej powtarzające się usterki to problemy z układem chłodzenia (wycieki, wadliwy termostat) oraz luzy w przekładni kierowniczej.
Podsumowanie
Samochody segmentu A używane są albo jako zwykłe miejskie „wozidełka” służące do jazdy po zakupy, albo jako... pojazdy rodzinne. Wybór któregoś z opisywanych przez nas aut będzie zatem zależał głównie od tego, jakim zadaniom będzie musiało ono sprostać.
Osoby szukające samochodu wyłącznie na zakupy i do jazdy po mieście powinny zainteresować się którymś z „trojaczków”: to zwinne, dynamiczne i mało awaryjne auta. Dodatkową zaletą jest duży wybór zadbanych egzemplarzy.
Volkswagen Lupo będzie nieco tańszy w zakupie, lecz znacznie starszy i droższy w serwisowaniu. Ciężko o egzemplarz bezwypadkowy.
Bardziej wszechstronne są: Panda, Picanto i Spark – tymi autami przy odrobinie samozaparcia można nawet wybrać się w wakacyjną podróż. Niestety, Chevrolet pod żadnym względem nie wybija się ponad przeciętność, wadą jest również mała liczba egzemplarzy dostępnych na rynku.
Co innego Kia, a przede wszystkim Fiat: Panda to od dłuższego czasu jedno z najlepiej sprzedających się u nas aut. W ofertach można przebierać jak w ulęgałkach, a dużym atutem jest dostępność części i ich niskie ceny. Faworytów mamy zatem dwóch (a w zasadzie czterech): Pandę (tanią w utrzymaniu i wszechstronną) oraz „trojaczki” (trwałe i niezawodne).