Odrobina mrozu i bezwietrzna pogoda sprawiły, że polskie miasta trafiły do ścisłej czołówki najbardziej zanieczyszczonych, jeśli chodzi o jakość powietrza, miejsc w Europie. Zdarzyło się to w dniach, w których, ze względu na dni wolne od pracy, ruch samochodowy był wyjątkowo niewielki. Każdy natomiast, szczególnie jeśli miał okazję przebywać na przedmieściach, mógł wyczuć unoszący się w powietrzu zapach palonego węgla, drewna kominkowego czy plastikowych butelek. Tego smrodu nie da się pomylić z zapachem spalin samochodowych.

Oczywiście, auta nie są bez winy, jednak jakiekolwiek ograniczenia dla pojazdów na podstawie daty pierwszej rejestracji nie mają sensu, szczególnie w polskich warunkach. Problemem nie są bowiem stare samochody, tylko zepsute samochody. Najgroźniejsze są pojazdy stosunkowo młode, 5-7-letnie, z których powycinano filtry cząstek stałych.

Widzisz kilkuletnie auto, które dymi na czarno? Nie ma już DPF-a, na bank! Czemu właściciel go usunął? Bo mu się to opłaca. Na stacjach kontroli pojazdów diagnostom nawet nie chce się wyciągać dymomierza. Policja? Widzi auto dymiące na czarno lub na niebiesko, ale nie reaguje, bo z takim klientem dużo zachodu, a tu trzeba pompować statystyki.

Tymczasem auto zagrażające środowisku na podstawie dziś obowiązujących przepisów policja ma prawo „zdjąć” z drogi w trybie natychmiastowym, do tego żadna przenośna aparatura pomiarowa nie jest potrzebna. Wystarczy PODEJRZENIE funkcjonariusza. A może są jakieś kary za wycięcie filtra? Wolne żarty! Wpiszcie w wyszukiwarkę zdanie: „usuwanie filtrów DPF”, a pojawi się lista stron warsztatów oferujących takie usługi, na których wiszą cenniki. Można by pomyśleć: to legalne!

Wreszcie, producenci aut wytwarzający układy oczyszczania spalin, wcale nie są zainteresowani, by one działały, w każdym razie nie w Europie. W USA rutynowo badane są auta używane, i – jeśli zostanie stwierdzone, że auta nie spełniają norm – ich producenci płacą. W Polsce problem ma właściciel i rozwiązuje go w sposób najprostszy, a opisany wyżej. Dopóki producenci nie będą odpowiadać za jakość swoich wyrobów, a właścicielom warsztatów „tuningowych”, ich klientom i diagnostom nie zagrozi kara więzienia, tak będzie.

Naprawdę jednak należałoby zwalczać prawdziwego sprawcę smogu: węgiel i inne smrodzące paliwa stałe, także śmieci. Promować energię odnawialną. Tego, ze względów politycznych, nie da się zrobić, wszak węgiel to nasz skarb narodowy, czarne złoto. Tymczasem więc będą próby zrobienia czegokolwiek, by pokazać, że coś się robi. Dobiorą się do samochodów, bo to łatwe i może przynieść pieniądze.

Naszym zdaniem

Choć ruch samochodów był niewielki, to smog wyjątkowo duży. Wyjątkowe, jak na polskie warunki, były jednak także ujemne temperatury. Przypadek?