• W najprostszych systemach monitorujących kierowcę analizowane są jedynie dane o przyspieszeniu czy hamowaniu
  • Błędne dane o dopuszczalnych prędkościach jazdy mogą mieć wpływ na gorszą ocenę analizy stylu jazdy kierowcy a w konsekwencji przyczynić się do zwyżki składki
  • Europa jest liderem na rynku polis ubezpieczeniowych opartych na analizie stylu jazdy kierowcy

Im bezpieczniej i odpowiedzialnej jeździmy, tym mniej zapłacimy za ubezpieczenie. Nawet kilkadziesiąt procent mniej! Wydawać by się mogło, że to idealne rozwiązanie (określanie mianem UBI) dla tych kierowców, którzy na co dzień jeżdżą płynnie, spokojnie i bezpiecznie. Nie dziwi zatem, że nie brakuje chętnych na uczestnictwo w programie, w którym kierowcy godzą się na stałe monitorowanie tego, jak i gdzie jeżdżą. Ubezpieczenia UBI są bowiem bardzo popularne m.in. w takich krajach jak Luksemburg, Włochy czy Wielka Brytania (według raportu Technavio w skali globalnej najwięcej polis UBI jest zawieranych w Europie – ok. 49 proc.). Czy podobnie będzie w Polsce?

W naszym kraju można już skorzystać z pierwszych ofert w ramach ubezpieczeń komunikacyjnych UBI. Jako pierwszy wystartował Yanosik z Hestią. Podobną ofertę przygotował następnie NaviExpert (obecnie Telematics Technologies) wspólnie z Link4. Z badań przeprowadzanych przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wynika, że chętnych nie powinno zabraknąć – ok. 40 proc kierowców w Polsce jest zainteresowanych obniżeniem składki za OC w zamian za śledzenie ich stylu jazdy.

Trudno zatem się dziwić, że nad nowymi ofertami pracuje wiele firm – nie tylko ubezpieczeniowych. Mając na uwadze globalny potencjał rynku i coraz większy udział samochodów podłączonych do internetu trzeba liczyć się z tym, że już niebawem oferty ubezpieczeniowe otrzymamy także od producentów samochodów. Specjalny program ogłosiła w Japonii Toyota. Nad podobnymi programami pracują także m.in. BMW, Mercedes, Renault czy Volvo.

Bez względu jednak na to od kogo kupimy polisę i jaki program monitorowania wybierzemy, to kluczowe staje się jedno: analiza i ocena naszego stylu jazdy. To od niej bowiem zależy czy zapłacimy mniej, czy też zaskoczy nas nagłe podwyższenie składki albo droga propozycja kontynuacji ubezpieczenia.

Analizując styl jazdy kierowcy, zwykle pod uwagę brane są takie parametry, jak opóźnienia podczas hamowania, przyspieszenie oraz niekiedy także prędkości przejazdu. Wydawać by się mogło, że wystarczy jeździć płynnie i spokojnie oraz przestrzegać ograniczeń prędkości, by zyskać lepszą ofertę. Okazuje się, że wcale tak nie musi być.

Adam Bąkowski z Telematics Technologies wyjaśnia: „Sama informacja o gwałtownym przyśpieszeniu i hamowaniu mówi nam niewiele, jeśli nie jest zestawiona z kontekstem ograniczenia prędkości. Wyobraźmy sobie sytuację, w której kierowca zjeżdża z autostrady/ekspresówki z prędkością 100 km na godzinę i wjeżdża bardzo płynnie w teren zabudowany. Nie hamuje gwałtownie, nie przyśpiesza. Bazując wyłącznie na takich informacjach, mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z kierowcą idealnym. Mając kontekst ograniczenia prędkości, wiemy, że to kierowca bardzo niebezpieczny. Ważne jest za tym by obydwa aspekty – jazdy zgodnej z przepisami i jej płynności zawsze analizować razem”.

Wbrew pozorom monitorowanie prędkości jazdy też ma swoje wady. Wiele bowiem zależy od tego, w jaki sposób weryfikowane są informacje o prędkościach przejazdów. W popularnych programach i urządzeniach nawigacyjnych wciąż dość często zdarzają się kłopotliwe wpadki. Oto prosty przykład: jadąc autostradą z maksymalną dozwoloną prędkością, możemy otrzymywać ostrzeżenia o zbyt szybkiej jeździe niemal za każdym razem, gdy mijamy parkingi MOP (miejsca obsługi podróżnych), na których zwykle obowiązuje ograniczenie do 20 km/h. Podobnie jest w sytuacji, gdy równolegle do autostrady znajduje się droga niższej kategorii (dobrym przykładem jest A1 na wysokości Włocławka). Przy błędnej analizie może się okazać, że regularnie i nadmiernie przekraczamy prędkość.

Równie istotne są dane o dopuszczalnych prędkościach na poszczególnych odcinkach dróg. W wielu nawigacjach oraz nawet w najpopularniejszych ostrzegaczach łatwo spotkać się z błędnymi informacjami o dozwolonej prędkości jazdy. Wbrew pozorom rozbieżności nie dotyczą jedynie miejsc z czasową zmianą organizacji ruchu (np. na skutek remontów), ale także wielu odcinków dróg różnych kategorii, na których od dawna nikt nie wprowadzał żadnych modyfikacji.

Łatwo sobie wyobrazić, jaki wpływ na ocenę naszego stylu jazdy może mieć błędna interpretacja prędkości, z jaką poruszamy się po drogach. Im mniej aktualna baza danych tym rośnie ryzyko, że zamiast pracować nad obniżeniem składki za polisę będziemy ją podwyższać. Co gorsza, historia naszych dokonań może mieć negatywny wpływ w sytuacji wystąpienia szkody.

Wbrew pozorom utrzymanie aktualnych danych o prędkościach na drogach nie jest łatwym zadaniem. Producenci samochodów proponują rozwiązanie z wykorzystaniem kamer (i systemów rozpoznawania znaków drogowych) znajdujących się w nowych pojazdach. Problem w tym, że nie każdy zainteresowany kierowca dysponuje odpowiednio wyposażonym samochodem. Stąd wciąż tak ważna jest żmudna i monotonna praca związana z bardziej tradycyjnym gromadzeniem informacji – aktualizacją danych za pośrednictwem ekip poruszających się po drogach.

Tomasz Hapke z Telematics Technologies chwali się taką pracą w ramach aktualizacji danych na potrzeby polis UBI: „To dosyć czasochłonny i wymagający projekt. Praca z ograniczeniami prędkości to proces ciągły, bo drogi są często remontowane i pojawiają się nowe ograniczenia. Dlatego tak ważne jest to, by bazę ograniczeń weryfikować stale i to na kilka sposobów. Podczas przejazdów po Polsce pewnym wyzwaniem jest także interpretacja tego, na jakim odcinku obowiązuje dane ograniczenie, bo nie zawsze w działaniach drogowców widać konsekwencję stosowania się do ogólnie obowiązujących przepisów”.

Swoiste „Tour de Pologne” Telematics Technologies realizuje już od dłuższego czasu. Adam Bąkowski wspomina: „Dzięki tym podróżom możemy dokładnie zaktualizować dane o ograniczeniach prędkości na drogach krajowych, ekspresowych i autostradach w Polsce. Staramy się, jak możemy i widzimy tego efekty”.  Oczywiście nie jest odosobniony. Podobnie działają inne firmy przy okazji aktualizacji danych do swoich map. Im więcej przejazdów i pracy nad aktualizacją tym lepiej. Na przegranym polu pozostaną zatem te firmy, które rzadziej aktualizują dane oraz ci kierowcy, których styl jazdy jest analizowany na podstawie nieaktualnych danych. Z początku tania polisa może się wówczas okazać zaskakująco drogim produktem.