Mazda jest na fali. Rekordowe zyski finansowe mogą być dowodem na sukces dość ciekawej strategii rozwoju. Japońska marka stała się poniekąd samochodowym buntownikiem – podczas gdy większość marek przestawiła się na jednostki turbodoładowane o zmniejszonej pojemności skokowej, Mazda wciąż udoskonala wolnossące silniki.
Po odnowieniu niemal całej palety modelowej w ciągu zaledwie 3 lat nadszedł teraz czas na najmniejszy model – „dwójkę”. Pod jej maską pracuje m.in. 1,5-litrowy, wolnossący silnik o mocy 115 KM – bezpośredni rywal nowej Corsy, która osiąga taką samą moc, lecz z 3 cylindrów i doładowania. Takie parametry aż się proszą o pojedynek – dlatego zrobiliśmy go, mimo że auta jeszcze nie trafiły na rynek, a ceny Mazdy 2 nie są znane.
Obie konstrukcje pachną świeżością, dlatego mogą być wyposażone w opcji w rozwiązania, które jeszcze niedawno były zarezerwowane dla klasy średniej. Na pokładzie Corsy za dopłatą znajdziemy m.in. czujnik kolizji, czytnik znaków drogowych, automat parkujący czy asystenta pasa ruchu.
Oferta elektroniczych pomagierów w Maździe jest równie bogata, ale ponadto Japończycy proponują jeszcze Head-Up Display. Wyświetla on co prawda informacje na umieszczonej nad zegarami szybce z pleksi, jednak jest to pierwsze takie rozwiązanie w tej klasie.
Równie wysoki poziom Mazda reprezentuje w kategoriach informacyjno-rozrywkowych. System MZD Connect chwaliliśmy już w większej Maździe 3, tu sprawdza się równie dobrze. Jest łatwy w obsłudze, bez problemu łączy się ze smartfonem i za jego pomocą także z internetem, a ekran jest czytelny i umieszczony w polu widzenia kierowcy.
Akurat tą ostatnią cechą najmocniej bije na głowę system Opla, który choć poprawny, nie sprawdza się tak dobrze. Opel powinien popracować nad czułością ekranu dotykowego i rozważyć przeniesienie go w takie miejsce, by kierowca nie musiał odrywać wzroku od drogi, gdy chce np. odczytać wskazania nawigacji.
Projekt wnętrza także bardziej podoba nam się w Maździe. Stylistyka kokpitu jest nowatorska i ascetycznie sportowa zarazem. Stylistom należy się duże uznanie, bowiem na estetyce nie ucierpiała wygoda. Corsa swoim wyglądem przypomina mniejszego Adama i oferuje imponującą przestronność. Także w tylnym rzędzie siedzeń w Corsie jest nieco więcej miejsca niż w „dwójce”.
Szkoda, że inżynierowie Mazdy nie wykorzystali zwiększonego względem poprzednika o 14 cm nadwozia na korzyść podróżujących z tyłu. To jednak jedyny poważny zarzut pod adresem kabiny Mazdy, bowiem nawet wykończenie ma lepsze niż w Oplu.
Corsę chwaliliśmy dwa tygodnie temu za poprawioną precyzję układu kierowniczego, solidniejszy mechanizm zmiany biegów i ulepszony komfort jazdy. Spodobała nam się również żywiołowość i kultura pracy 115-konnego silnika. Mazda jednak udowadnia, że w tej klasie można zaoferować jeszcze więcej.
Jej 4-cylindrowy silnik żwawo wkręca się na obroty, podczas przyspieszania i wchodzenia w zakręty pozytywnie odczuwa się także aż o 100 kg niższą masę niż w Corsie – sprint do setki zajmuje Maździe 8,7 s, a Oplowi – 10,3 s.
Choć na papierze oba auta zużywają średnio tyle samo paliwa, to w praktyce niższa masa oraz układ odzyskiwania energii kinetycznej i-Eloop mogą sprawić, że „dwójka” będzie się oszczędniej wobchodzić z paliwem niż Corsa. Tym bardziej że turbodoładowane silniki często zachęcają do bardziej sportowego stylu jazdy.
Na nasz gust Mazda mogłaby jedynie nieco łagodniej tłumić nierówności. Podobnie jak w poprzedniczce, tak samo i tu czuć w zawieszeniu sportową żyłkę marki.
Podsumowanie
Corsa zaskakuje komfortem jazdy, Mazda – tym, jak wiele rozwiązań z wyższych klas można zastosować w małym aucie. Walka jest wyrównana, jednak pierwsze starcie wygrywa Mazda.