Słynne francuskie obowiązkowe alkomaty to tak naprawdę nie alkomaty, a jednorazowe probierze trzeźwości. Bierze się szklaną rurkę wypełnioną żółtym proszkiem i dmucha się mocno i długo, ilepowietrza w płucach. Teraz oglądamy zawartość rurki: czy kolor proszku zmienił się z żółtego na zielonkawy lub niebieski? Jeśli wydaje nam się, że kolor wkładu się zmienił, porównujemy kolor wkładu z kolorową skalą na opakowaniu: zielonkawy to 0,2 promila, a niebieski to nawet 0,5, a granatowy – to już strach pomyśleć, ile. Gdy mamy w głowie 5 piw lub odpowiednią ilość gorzałki, wina, likieru czy co kto lubi, probierz nie jest nam do niczego potrzebny. Interesuje nas raczej, czy po jednym piwie możemy prowadzić – czy mamy w sobie 0,19 czy 0,21 promila. Czy szklana rurka za 5 zł użyta po ciemku pod barem da nam odpowiedź na to pytanie? Oczywiście, że nie!

Panie władzo, ja dmuchałem i mi wyszło, że mogę jechać! A to nas nie interesuje, liczy się zawartość alkoholu w organizmie – odpowiedzą policjanci. I będą mieli rację. Jeśli pan premier liczy na to, że kierowca po dobrowolnym dmuchnięciu w alkomat nie będzie miał wymówki przed samym sobą, to się myli. Mądremu wymówka niepotrzebna, a głupi, gdy zobaczy, że alkomat „pozwala” jechać albo gdy przekroczenie jest nieduże, właśnie wsiądzie za kółko. Bo ja myślałem, że mi już spada...

Z alkomatami elektronicznymi jest tak, że urządzenia dobre są strasznie drogie, a sprzęt tani jest do bani. Mądry człowiek, który pije świadomie i z własnej woli kupuje sobie alkomat, trzyma go w domu, nie używa go w trakcie pijaństwa, tylko kilka godzin po, wie, że sprzęt trzeba co pół roku kalibrować – i to robi. Przymuszony człowiek kupi alkomat tani i nie ma co mu się dziwić. Tani sprzęt od pierwszego użycia daje niepewne wyniki. Moja 4-letnia córka, bawiąc się takim sprzętem, potrafi wydmuchać 1,5 promila, choć jeszcze alkoholu nie używa i jeszcze nie pali! W instrukcji obsługi przeczytacie zresztą, że wyniki są orientacyjne i że producent nie bierze odpowiedzialności za skutki niewłaściwego działania urządzenia. Tani alkomat psuje się często już po kilkunastu użyciach, nie daje się kalibrować, i jeśli „pozwoli” wam jechać, to wcale nie znaczy, że możecie jechać.

Sensowny alkomat, który podaje w miarę dokładne wyniki kosztuje 300-500 zł. Jeśli chcemy mieć działający sprzęt, który będzie wożony w samochodzie, wystawiany raz na mróz, a innym razem na upał i po roku takiej eksploatacji będzie jeszcze działał, lepiej zdecydujmy się na większy wydatek – tak z 1000 zł. Chcąc mieć pewne wskazania, kupmy alkomat „policyjny” z atestem (cena takiego sprzętu to ok. 5,5 tys. zł) i oddawajmy go do kalibracji raz na rok. Nigdy nie dmuchajmy w trakcie picia – dobry sprzęt z atestem przez jakiś czas zniesie takie zabawy, ale słaby zepsuje się po pierwszym takim użyciu. Jeśli więc wydaje nam się, że przy okazji kupimy sobie imprezową zabawkę, możemy się rozczarować.

Reasumując: nakaz wożenia jakiegokolwiek alkomatu w samochodzie to lipa, takie małe uprzykrzenie dla wszystkich kierowców, którzy w przeważającej większości nigdy go nie będą potrzebować, bo nigdy nie wsiadają do auta ani po wypiciu, ani na kacu. Osoby na rauszu przed niczym taki alkomat (czy też probierz-rurka) nie powstrzyma – bo niby dlaczego miałoby być inaczej? Powstrzymać raz złapanych za kółkiem po wypiciu mogą natomiast badania psychologiczne, które (naprawdę)! pozwalają stwierdzić, czy człowiek powinien mieć prawo jazdy. Pod warunkiem wszakże, że jazda autem bez uprawnień będzie ścigana naprawdę, a nie jak do tej pory. Powstaje też pytanie: czy ów pomysł to radosna twórczość pana premiera, który jednak postanowił się licytować z opozycją, czy też rada ekspertów, a jeśli tak, to jakich? Czy ci eksperci nie handlują aby testerami trzeźwości?

PS. Dziś w Poranku TOK FM poseł PO Paweł Olszewski uderzył w nasze serca, broniąc pomysłu premiera: Jeśli choćby jedno życie będzie można dzięki temu uratować, to warto – mówi poseł. Z takim stwierdzeniem trudno polemizować. Można jedynie stwierdzić, że całkowity zakaz używania samochodów pod karą wysokiej grzywny mógłby ocalić niejedno życie. Warto?