Świat do odważnych należy. Jeśli nie podejmujemy prób, nie staramy się stawić czoła nowym wyzwaniom, to nigdy nie odkryjemy w sobie najlepszych cech i siły charakteru. Bartosz Ostałowski jest tego doskonałym przykładem. W wyniku motocyklowego wypadku stracił obie ręce. Mógł się załamać, popaść w depresje i do końca życia nie zrobić nic, co sprawiłoby mu radość i dało energię.
Wybrał inną drogę. Powrót do ukochanego motorsportu i starty w drifcie. Ma specjalnie przygotowany samochód, który daje mu możliwość rywalizowania z pełnosprawnymi zawodnikami jak równy z równym. Dziś jest spełnionym człowiekiem, prezentuje mistrzowski poziom za kółkiem, prowadzi małą stajnię motorsportową i wystąpił w programie The Grand Tour u boku Richarda Hammonda. Zapraszamy do wywiadu, w którym Bartek opowiada o sobie, o udziale w show i planach na sezon 2017.
1. Jak to się stało, że trafiłeś do The Grand Tour?
Pewnego dnia na początku 2016 r. dostałem maila od producentów programu, że są zainteresowani moim udziałem w The Grand Tour. Wymieniliśmy się kilkoma mailami i okazało się, że idealnie pasuję do koncepcji odcinka, który miał mówić o drifcie. Powstał scenariusz i od tego momentu zaczęliśmy rozmawiać o konkretach: charakterze mojego udziału, logistyce przyjazdu, samochodzie itd. Generalnie przygotowania trochę trwały, a materiał nakręciliśmy w lipcu. Podsumowując, w The Grand Tour wystąpiłem dzięki zaproszeniu producentów programu.
2. Czy na początku pomyślałeś, że ktoś robi sobie żarty, czy od razu wiedziałeś, że to poważna propozycja?
Od razu traktowałem tę propozycje poważnie. Pierwszy kontakt otrzymałem od jednej z największych agencji w Londynie zajmujących się produkcją The Grand Tour dla Amazona. Potraktowałem to zaproszenie jako szansę, ponieważ to najlepsze i najpopularniejsze motoryzacyjne show na świecie, więc tak naprawdę mogli zadzwonić do każdego kierowcy, dowolnego driftera z Formula Drift i każdy chętnie poszedłby z zamkniętymi oczami do programu. To promocja na światowym poziomie. Producenci wybrali jednak mnie, więc tak naprawdę podwójnie cieszyłem się z tego zaproszenia.
3. Materiał, w którym wystąpiłeś realizował Richard Hammond. Czy miałeś też okazję poznać Jeremiego Clarksona i Jamesa Maya?
Nie poznałem Jamesa i Jeremiego, ponieważ ten konkretny materiał realizował Richard. Początkowo myśleliśmy, że będą też na planie, ale okazało się, że równolegle kręcili inny materiał i nie udało nam się ich spotkać.
4. Czy miałeś okazję dłużej porozmawiać z Richardem?
Richard na plan przyleciał helikopterem i jak tylko dotarł na paddock to od razu do mnie podszedł i powiedział: „Cześć! Wiedziałem, że będziesz i fantastycznie, że przyjechałeś! Ale powiedz mi jak? Jak Ty to robisz? Jak to możliwe, że ty w ogóle jeździsz i to jeszcze w taki sposób?” Potem od razu zajrzał do mojego samochodu, zamieniliśmy parę słów i właściwie ten dystans nieznajomości szybko zmalał do zera. Rozmawiało mi się z Richardem jak ze starym, dobrym kumplem, naprawdę super. To fajny człowiek, który absolutnie nie gwiazdorzy, ma do siebie dystans, ale równocześnie jest bardzo profesjonalny. Kiedy trzeba wziąć się do pracy, to żarty się kończą i jest w 100% skupiony na swoim zadaniu. Podobało mi się to, że mimo ogromnego doświadczenia Richarda jako dziennikarza motoryzacyjnego, który widział już chyba wszystko, moja jazda robiła na nim wrażenie i nie był w stanie uwierzyć, że potrafię driftować i konkurować z innymi jak równy z równym.
5. Jak wygląda kultura pracy i organizacja przy realizacji The Grand Tour?
Zanim przyjechaliśmy do Anglii wymieniłem z producentami chyba ze 150 maili. Cały proces był bardzo dokładnie planowany. Dla mnie to również było duże ryzyko, ponieważ w sezonie 2016 podjąłem się przygotowania we własnym zakresie komputera do skrzyni biegów w moim driftowozie. Jako pierwsi na świecie zajęliśmy się zaprogramowaniem komputera „stand alone” zupełnie niezależnego od silnika, a to wszystko po to, abym mógł zaciągać ręczny i zmieniać biegi w dowolnym momencie i zmniejszyć różnicę do pełnosprawnych kierowców. Ta skrzynia na początku przechodziła choroby wieku dziecięcego, a termin nagrań zbliżał się nieubłaganie. Na zawodach przekładnia się zepsuła, ale szybko kupiłem drugą i zaprogramowałem, aby móc dotrzeć na nagrania The Grand Tour. Pierwsze przejazdy pokonywałem na pół gwizdka i bez użycia ręcznego, aby nic się nie zepsuło i żebyśmy po jednym okrążeniu nie musieli się pakować do domu. To też wpłynęło trochę na wyniki, ale na szczęście wszystko się udało!
Powracając do planowania, to całą pracę wykonaliśmy już wcześniej omawiając każdy najdrobniejszy szczegół mailowo lub telefonicznie z asystentami TGT. Natomiast na miejscu każdy wiedział co ma robić. Z Richardem i ekipą TV pracowało się świetnie! To był mój pierwszy kontakt z tak profesjonalnym podejściem pod kątem planowania, zabezpieczenia i przewidywania co może się stać. Żaden pracownik na planie nie zastanawiał się co robić, tylko każdy dokładnie znał swoje zadania, wiedział gdzie zamontować kamerę, a gdzie mikrofon czy światło. Organizacja produkcji to jak dla mnie poziom Hollywood i bardzo dobrze pracowało mi się z tą ekipą.
6. Powiedz jak to się stało, że zacząłeś uprawiać drifting?
Po moim wypadku motocyklowym postanowiłem wrócić do tego co od zawsze mnie ciągnęło i co robiłem gdy miałem ręce, czyli do motorsportu. Przed tym zdarzeniem drift nie był jeszcze dyscypliną. Właściwie dopiero kiełkował za granicą i w Polsce. Wcześniej jeździłem trochę w wyścigach i rallycrossie, ale zauważyłem, że te dyscypliny w Polsce właściwie nie istnieją i wymagają dużego nakładu finansowego. Nie ma kibiców, infrastruktury, a środowisko jest bardzo hermetyczne. Zainteresowałem się driftem, ponieważ to było coś nowego, a poza tym zawsze lubiłem bawić się za kierownicą i jeździć poślizgami. Postanowiłem spróbować swoich sił. W międzyczasie dołączyli partnerzy, którym drift także się spodobał i tak od 2013 roku działamy i rozwijamy się w tej dyscyplinie razem.
7. Kto przygotowuje Ci samochód? Czy jesteś mózgiem operacji?
Właściwie można tak powiedzieć. Nie mam dużej ekipy serwisowej, bo jest nas w zasadzie dwóch: ja i mój mechanik. Od niedawna pomaga nam jeszcze jedna osoba. Nasz team nie jest mocno rozbudowany, ale jesteśmy bardzo skupieni na tym co robimy. Chciałem przygotowywać auto we własnym zakresie, aby móc zadbać o każdy najmniejszy szczegół i otrzymać jakość, która mnie satysfakcjonuje. Inne serwisy zajmujące się autami do sportu nie dawały mi tej gwarancji w przypadku tak specyficznego auta. Dlatego wziąłem się za to sam i można powiedzieć, że mam swój mały serwis motorsportowy. Ogarniamy potrzeby własne, ale zajmujemy się także autami kolegów i tworzymy międzynarodowe projekty.
8. Jakim samochodem dokładnie startujesz?
W tej chwili mam Nissana Skyline R34 z silnikiem V8 LS3 o pojemności 7 litrów. Jednostka generuje ponad 500 KM i 700 Nm. W tym roku zaplanowaliśmy kolejne modyfikacje. Zmieniamy wałek rozrządu i głowicę. Chcę pozostać przy silniku wolnossącym, ponieważ bardzo szybko reaguje na gaz i jak zacznie się wkręcać to jest już nie do zatrzymania. Nie ma żadnych turbodziur itd. Do tego jest to V8 o dużej pojemności, więc moment generuje od samego dołu. Silnik współpracuje z automatyczną skrzynią biegów z Corvette, nad którą bardzo mocno pracowaliśmy, ale przez pewien okres nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Musieliśmy ją wzmacniać i przebudowywać. Od tego roku przechodzę na inną skrzynię - ośmiobiegowego ZF’a, co jest też pierwszym w skali świata tego typu projektem w drifcie. Jest trwalsza, może przenieść nawet do 1100 Nm i ma więcej przełożeń, co pomoże na poszczególnych konfiguracjach torów. Więcej szczegółów zdradzę jak nam się uda dopracować to rozwiązanie i wszystko będzie działać tak jak należy.
9. Jakie masz plany na 2017 rok?
Plany na 2017 rok są dosyć ambitne. Po pierwsze chcę dopracować auto, które będzie mieć ok. 600 KM i nową skrzynię. Jeśli testy potwierdzą, że wszystko działa prawidłowo, to startujemy w pełnym cyklu Mistrzostw Polski (DMP) oraz Mistrzostwach Europy (King of Europe). Jeśli czas pozwoli, to nie wykluczam udziału w pojedynczych rundach Drift Masters albo Drift Open. Mamy też plany imprezowe, moto show i udziały w eventach. Również razem z Avalon Extreme, nowym projektem w który się zaangażowałem. Skupia on niepełnosprawnych zawodników uprawiających sporty extremalne na wysokim poziomie. Strefę Racing projektu reprezentuję razem z Sebastianem Luty, kierowcą prowadzącym swojego Lancera Evo X, tylko za pomocą dwóch dżojstików. Zapowiada się więc bardzo pracowity i medialny rok.
10. Co robisz na co dzień? Czy drifting traktujesz już zawodowo?
Powoli już tak. Jeszcze rok temu nie sklejało się to do końca finansowo, ale ten sezon zapowiada się inaczej i traktuje go bardzo poważnie. Prowadzimy naszą małą stajnie motosportową, przygotowujemy też nowy projekt (BMW E92 z trzylitrowym silnikiem biturbo z automatyczną skrzynią), a do samych zawodów podchodzę bardzo profesjonalnie. Można powiedzieć, że drift traktuję już zawodowo.
11. Z kim chciałbyś przejechać się na prawym fotelu?
To jest dobre pytanie. Na pewno Keiichi Tsuchiya zawsze mnie fascynował. Był jednym z pierwszych gości, którzy osiągnęli perfekcję w drifcie i na pewno z nim chciałbym się przejechać i popatrzeć jak on to robi. Z wieloma osobami już też jeździłem m.in. z polskiej sceny, więc mam już tą ciekawość zaspokojoną.
12. A może jest ktoś kogo Ty chciałbyś przewieźć na prawym fotelu?
Kurczę, pewnie tak. Z Polaków chciałbym zaprosić Kajtka (Kajetana Kajetanowicza, przyp. red.) na prawy fotel, ponieważ świetnie sobie radzi w Mistrzostwach Europy i zdobył już drugi tytuł, ale może mógłbym go trochę zaskoczyć jakby się ze mną przejechał. No i Ken Block, który robi fajne show, jest autorem Gymkhany i chyba najpopularniejszym kierowcą tego typu. Może też mógłbym wywrzeć na nim wrażenie, gdyby zobaczył, że podobne rzeczy można robić tylko stopami.
13. Twoje motoryzacyjne marzenie?
Więcej sponsorów! Ale też oczywiście chciałbym gorąco podziękować moim partnerom, bez pomocy których nie zaszedł bym tak daleko. Ten element w sporcie jest naprawdę bardzo ważny, ja miałem szczęście, że związałem się od wczesnego etapu kariery z dużymi markami jak Inter Cars, Schaeffler, Castrol i to dało mi możliwość rozwoju. Chciałbym więcej trenować i zacząć jeździć na poziomie mistrzowskim w Polsce i Europie. Marzę też, aby pojechać do USA, wystartować w Formule Drift i tam pokazać co potrafię i jak się da zasuwać w moim przypadku. I chciałbym z moją ekipą przygotować show i zaprezentować nasze drifterskie zabawki i możliwości szerokiej publiczności.
Dziękuje za wywiad i życzę Ci realizacji wszystkich planów w tym sezonie i spełnienia motoryzacyjnych marzeń! Wielki szacunek za to co robisz, bo pokazujesz ludziom niepełnosprawym, że nie wolno się poddawać. Tak trzymaj!!
Z Bartoszem Ostałowskim rozmawiał Radosław Turek.