Koncepcyjne BMW M4 olśniewa także w dosłownym znaczeniu – specjalnie dla niego przygotowano lakier Złoty Pył. Unikatowy pojazd pokazano podczas konkursu elegancji na kalifornijskiej Pebble Beach, gdzie piękni i bogaci podziwiają oldtimery. Tę okazję wykorzystują producenci samochodów, żeby pochwalić się takimi perełkami, jak najnowsze BMW.
Wilk w designerskiej skórze
Wyraźnie widać, że projektanci walczyli o zachowanie równowagi między spektakularnymi formami a dobrym smakiem, i tę walkę wygrali. M4 ma mocny, drapieżny styl, ale nieprzesadnie operuje typowymi dla aut sportowych detalami. Nie drażni wielkimi spoilerami ani zachwianymi proporcjami nadwozia. Ma jednak wszystko to, czego od BMW spod znaku M oczekujemy: długą maskę z demonstrującym moc przetłoczeniem (powerdome), obniżoną linię dachu, przesuniętą ku tyłowi kabinę, charakterystyczne wyloty powietrza w błotnikach, spłaszczoną „nerkę” grilla i potężne, efektowne koła.
Downsizing w wydaniu M
To, czego wielbicielom M3 zapewne zabraknie, to radośnie wchodzący na obroty 4-litrowy silnik V8. Zastąpi go rzędowa „szóstka” biturbo o pojemności 3.0 i mocy nieco większej niż w obecnym M3 (420 KM), ale o znacznie wyższym momencie obrotowym. Co zadecydowało o tej zmianie? Oczywiście, wartości spalania i – co za tym idzie – emisji CO2, na punkcie której zachodnioeuropejscy, a w szczególności niemieccy odbiorcy są szczególnie wrażliwi. Ośmiocylindrowiec M3 zużywa normatywnie średnio 12,4 l 98-oktanowej benzyny na 100 km, nowy silnik ma zejść poniżej 10 l/100 km. A brzmienie? Podobno specjaliści od akustyki zatrudnieni w należącej w 100 proc. do BMW firmie M mocno przykładali się do pracy...
O tym przekonamy się jednak dopiero w przyszłym roku. Wersja produkcyjna M4, która ma tylko nieznacznie różnić się od Conceptu, pojawi się zaraz po Nowym Roku na salonie w Detroit. Na lato 2014 r. gotowy ma być także wariant cabrio. Cena? Grubo powyżej 300 tys. zł.