Sonic Turbo w USA sprzedawany jest jako zwykłe miejskie autko, bez żadnego sportowego zadęcia. W Europie po dołożeniu kilku sportowych akcentów i utwardzeniu zawieszenia mógłby być ciekawą propozycją dla ludzi szukających dynamicznego auta miejskiego. Może Chevrolet w Polsce powinien to przemyśleć?
Myliłby się ten, kto myślałby, że USA to nadal kraj krążowników szos. Co prawda, nie zaryzykowalibyśmy stwierdzenia, że duże auta są w zdecydowanym odwrocie (nie dotyczy to zwłaszcza pikapów i SUV-ów), ale np. na drogach Kalifornii widok przedstawicieli segmentu B wcale nie należy do rzadkości.
Menedżer salonu Felix Chevrolet, najstarszego dilera tej marki w USA, potwierdza: „Naszym bestsellerem jest Cruze”. Sonic (na rynku od końca 2011 r.) też dobrze sobie radzi. Skąd to zainteresowanie małymi samochodami? Amerykanom dał się we znaki kryzys i droga benzyna – w przeliczeniu litr kosztuje ok. 3,80 zł, ale to i tak rekordowy poziom.
W polskiej ofercie najmocniejsze Aveo może mieć 115-konny silnik benzynowy 1.6, natomiast w USA cennik Sonica otwiera wolnossący motor 1.8 o mocy 138 koni. Oprócz niego klienci mogą wybrać doładowaną jednostkę 1.4 o takiej samej mocy – właśnie takim modelem mieliśmy okazję jeździć.
Oczywiście, w codziennej eksploatacji znacznie ważniejszym od mocy parametrem jest maksymalny moment obrotowy. Wersja 1.8 osiąga 168 Nm przy 3,8 tys. obr./min, a 1.4 turbo – 200 Nm już przy 2,5 tys. obr./min. Dzięki temu auto jest elastyczniejsze. Do tego różnice w spalaniu: według fabrycznych danych (amerykańska norma EPA, znacznie bardziej zbliżona do wartości rzeczywistych niż normy EU) Sonic turbo zużywa na autostradzie 5,9, a w mieście 8,1 l/100 km. Dla porównania wersja 1.8 – odpowiednio 6,7 i 9,0 l/100 km.
Tyle danych, a jak jeździ doładowany Sonic 1.4? Pierwsze wrażenie: auto bardzo czule reaguje na polecenia wysyłane przez kierowcę pedałem gazu. Warunek? Musimy poradzić sobie z występującą przy ok. 1,5-1,7 tys. obr. turbodziurą. Gdy wskazówka obrotomierza minie „martwe pola”, moc rozwijana jest ochoczo i równomiernie. Bardzo dobrze oceniamy też pracę 5-biegowej skrzyni manualnej.
Dużym zdziwieniem była dla nas praca zawieszenia. Po blisko 140-konnym aucie spodziewaliśmy się większej twardości. Nie możemy przy tym powiedzieć, że Sonic prowadził się niestabilnie, ale europejscy kierowcy przyzwyczajeni są do czegoś innego. Układ kierowniczy oceniamy na czwórkę, zwłaszcza za dobrze dobraną siłę wspomagania.
Na koniec ceny. W Stanach doładowany Sonic kosztuje od 16 950 dolarów netto (ok. 57 tys. zł). W wyposażeniu standardowym znajdziemy m.in.: 10 poduszek powietrznych (w tym airbag kolanowy chroniący kierowcę), ESP, man. klimatyzację, radio z CD i MP3, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, centralny zamek.