No cóż... Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Młody kierowca Mercedesa za nic ma ciągłe linie. Wysepki przy przejściach dla pieszych omija z lewej strony i jedzie pod prąd. Policjanci robią dokładnie to samo. Kierowca Mercedesa wyprzedza na zakrętach w prawo – policjanci też. Mercedes ucieka poboczem, podskakuje nawybojach, ledwo ratuje się przed dachowaniem – policjanci niebezpiecznie wyprzedzają z lewej, zmuszając jadące z naprzeciwka ciężarówki do ucieczki na pobocze. Gdy Mercedes wyjeżdża na lewy pas tuż przed czubkiem wzniesienia, policjanci (a jakże!) robią to samo. Taki pościg trwa przez 35 km, my dostajemy tylko wybrane kawałki. Zabawa kończy się, gdy Mercedes wpada nabarierki. Kierowca zostaje aresztowany. Będą medale!
Szczególnie nieostrożni
Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych tylko w razie, gdy uczestniczy w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego (…).
O tym, jak ta „szczególna ostrożność” wygląda w przypadku funkcjonariuszy policji, można łatwo się przekonać. Wystarczy obejrzeć nagrania, którymi policjanci chętnie się chwalą. Zamiast jednego pirata bez wyobraźni, wyprzedzającego na dwukierunkowej drodze inne auta przy 200 km/h, mamy dwóch. To może chociaż panowie jadący w radiowozie są mistrzami kierownicy?
Lepiej zakładać, że nie – bo niby gdzie mieliby ćwiczyć? Można natomiast być pewnym, że decyzję o wciśnięciu gazu do deski pomaga podjąć poczucie bezkarności – przecież w tym momencie wykonują swoją pracę!
Centrum miasta? Nie szkodzi!
Centrum miasta to dla stróżów prawa żadne przeciwwskazanie do pościgów. Filmu z Łodzi nie zobaczymy, bo pościg się nie udał, ale wiemy, że załoga nieoznakowanego radiowozu ścigała kierowcę skradzionego BMW. Policjanci wpadli na skrzyżowaniu na spokojnie jadącego kierowcę
Mazdy. Policjanci są ranni, prowadzący Mazdę nie przeżył wypadku. Uciekiniera ustalono następnego dnia i już siedzi. Nie lepiej od razu odpuścić i przyjść po delikwenta do domu?
Winny, bo nie usłyszał?
Pierwsze, co robi policja, by stwierdzić, kto zawinił, gdy doszło do wypadku z radiowozem, to sprawdzenie, czy jechał on na sygnale. Miał włączone koguty? To już można obwinić drugiego kierowcę! Nie miał? To i tak spełniał swoją powinność (tak policjanci tłumaczą używanie wideo rejestratorów – łamią przecież przepisy, jadąc za piratem, zanim włączą syrenę). Tymczasem żadne prawo nie pozwala funkcjonariuszom narażać życia przypadkowych świadków interwencji i nawet włączony kogut tego nie zmienia. Mimo że uczestnicy ruchu, gdy widzą uprzywilejowany samochód, mają obowiązek ułatwić mu przejazd, to nie znaczy, że ten ma bezwzględne pierwszeństwo i może jechać, jak chce! Wreszcie, policyjnej syreny można nie usłyszeć – w mieście ginie ona często w ogólnym hałasie. Policjanci podczas pościgu muszą to brać pod uwagę i zwalniać, jeśli trzeba, nawet jeśli uciekinier się oddala. O ile w ogóle pościg ma jakikolwiek sens – czym to grozi, wiadomo.
Z prasowych doniesień wiemy, że policjant, który kierował radiowozem i zabił człowieka w Łodzi, nie pracował w drogówce ani nie przeszedł szkolenia z prowadzenia pościgów, choć brał w nim udział.
Z ostatniej chwili
W Zielonej Górze Seat, który uciekał policyjnej obławie, przekoziołkował po poboczu drogi. Policjanci we wraku auta znaleźli dwójkę pasażerów. Trzeci z podróżujących wypadł z auta, skonał kilkadziesiąt metrów dalej, bo policjanci nie wzięli na poważnie informacji, że w aucie były trzy osoby.
W najnowszym tygodniku "Auto Świat" 9/2014 przeczytasz także:
- Porównanie nowych eleganckich kombi: Mondeo, Insignia, Superb, Mazda 6Nowy Ford Focus | WiadomościSeat Leon ST | TestCzy auta będą musiały ze sobą rozmawiać? | PoradnikJak jeździć z dwumasem? | PoradnikKto może założyć blokadę? | Wasze pytaniaMercedes klasy C (od 2007 r.) | Samochody używaneRyzykowne auta na literę "O" | Samochody używane