Zwykle przed ruchliwymi weekendami słyszysz lub czytasz o dopasowaniu prędkości do warunków ruchu, planowaniu trasy, myciu szyb i reflektorów. To bardzo rozsądne i sensowne rady, ale my chcielibyśmy napisać o czymś innym. Dobra wiadomość jest taka, że trzeba naprawdę niewiele, aby w prosty sposób uniknąć ryzyka. W dodatku chodzi tu o ryzyko zupełnie niepotrzebne, bo bezproduktywne, które nic nie daje i do niczego dobrego nie prowadzi.

Najpierw zajmiemy się czymś, z czym wielu kierowców musi sobie radzić podczas wyjazdów z rodziną. Wyobraź sobie, że wyjeżdżasz właśnie na weekend. Trzeba wszystko zapakować, zaplanować trasę, a czasu na przygotowania było niewiele. W dodatku okazało się, że to, co rodzina chciała zabrać ze sobą, niezupełnie zmieściło się w bagażniku Twojego auta.

W ten sposób już od początku przygotowaniom do wyjazdu towarzyszyła gorąca atmosfera. Co zabrać, a czego nie? A dlaczego sąsiad ma kombi i wszystko mu się zmieści, a Ty kupiłeś „tylko” hatchbacka? Albo niby dlaczego nadmiaru bagaży nie może trzymać na kolanach pasażer siedzący z przodu? Tłumaczysz, że tam jest poduszka powietrzna, że tak nie wolno, bo w razie kolizji może ona zrobić pasażerowi krzywdę, jeżeli będzie miał na kolanach walizkę, ale to na nic. Wszystkiemu winny jesteś TY.

Próbujesz przekonać współpasażerów, że ciężkich paczek nie powinno się też kłaść na półce pod tylną szybą, ale również zostajesz storpedowany. Bo przecież gdzieś trzeba te paczki upchnąć. A to, że w razie hamowania mogą one zrobić pasażerom krzywdę, nikogo nie interesuje.

Do tego chcesz wyjechać w trasę jak najwcześniej, żeby dojechać na miejsce jeszcze za dnia. To bardzo rozsądny pomysł, bo kiedy jest widno znacznie lepiej widać znaki informujące o zmianach w organizacji ruchu, ustawianych w święta. Nie wszystkim jednak chce się wstać o siódmej rano…

Dobry kierowca unika kłótni za kierownicą. Nie zawsze to się udaje.
Dobry kierowca unika kłótni za kierownicą. Nie zawsze to się udaje.

Efekt jest taki, że wyjeżdżasz w trasę zdenerwowany. W samochodzie panuje napięta atmosfera. W takiej sytuacji każdy najmniejszy nawet konflikt może zadziałać jak wyciągnięcie zawleczki z granatu. Trudno też powiedzieć, że prowadzący w takich warunkach kierowca ma komfortową sytuację, sprzyjającą odprężeniu i obserwacji drogi. Czy coś można na to poradzić?

Tym, co możemy doradzić, jest bezwzględne zatrzymywanie się na postoju wtedy, kiedy atmosfera w samochodzie robi się nerwowa. Nie ważne, czy zatrzymasz się w lesie, na stacji paliw, czy na parkingu – ważne, aby Twój postój nie zagrażał innym uczestnikom ruchu, a Twoje auto przestało jechać.

Kiedy Twój samochód stoi zaparkowany, kłótnia może Cię kosztować nerwy, ale pędzące auto nie wyrządzi nikomu szkody. Bo reakcje zdenerwowanego kierowcy są dalekie od racjonalnych, przez co ani on, ani jego pasażerowie, ani też inni uczestnicy ruchu znajdujący się w pobliżu, nie są bezpieczni. Postój to najlepszy sposób na kłótnię w aucie, jaki istnieje.

Ale to jest wariant na sytuację, kiedy kłótnia już wybuchnie. Natomiast najwięcej da się zrobić jeszcze przed podróżą. Trzeba wszelkie kwestie sporne rozwikłać przed wyjazdem. Wymaga to dobrej woli obu stron i cierpliwości, ale naprawdę nie warto zostawiać żadnych niedogadanych kwestii na drogę. Wtedy bowiem miła wycieczka może przemienić się w coś męczącego i nieznośnego, a zamiast prowadzić auto z przyjemnością, będziesz marzył o tym, żeby z niego wysiąść.

Warto też być asertywnym i mocno akcentować swoje zasady i granice: „Chcę być dobrym kierowcą, dlatego kiedy się kłócę, to nie prowadzę”. Jeżeli nie uda się wszystkich sporów rozwiązać przed podróżą, postaraj się mądrze gospodarować swoimi emocjami podczas jazdy. Kiedy się tylko da, bądź pasywny. Nie podejmuj spornych tematów, nie walcz o swoje racje. Bezpieczna podróż jest ważniejsza od tego, czy ktoś Ci ową rację przyzna, czy nie.

Podczas świąt można natrafić na znaki, których wcześniej tam nie było. Foto: Auto Świat
Podczas świąt można natrafić na znaki, których wcześniej tam nie było.

Kiedy czujesz, że rezerwuar Twojej cierpliwości już się wypełnia, postaraj się zaaranżować postój, który wygląda na spontaniczny, tak, żeby nie rozdrażniać pasażerów. Zamiast mówić im: „Przestańcie na mnie krzyczeć, bo się zatrzymam” i naciskać na hamulec, powiedz: „Zrobimy postój, napiję się kawy”. Możesz też stanąć na stacji paliw, aby pójść do toalety. Chociaż te rady mogą brzmieć trywialnie, to mogą naprawdę pomóc rozładować napiętą sytuację.

Skoro już jesteśmy przy świątecznych wyjazdach, poruszymy jeszcze temat jazdy „na pamięć”. Zmiany w organizacji ruchu są czasem nieuniknione i czynione choćby po to, aby zaadaptować cześć jezdni na miejsca parkingowe. Kierowcy bywają zdezorientowani – nowe znaki, ktoś kieruje ruchem i każe jechać w prawo na parking, podczas gdy właścicielom aut nijak to nie pasuje.

Zmiana organizacji ruchu powoduje, że mamy do czynienia z miejscem potencjalnie niebezpiecznym. Co bowiem będzie, jeżeli nie wszyscy kierowcy zauważą okolicznościowe oznakowanie? Ktoś może ominąć barierkę i pojechać prosto w tłum ludzi, ktoś inny pojechać pod prąd, możliwości jest wiele. Ale obiecaliśmy na początku proste sposoby, odpowiedzmy więc na pytanie: Jak się na takie sytuacje przygotować?

Najlepsza rada: unikaj jazdy po zmierzchu. Tylko tyle i aż tyle – w światłach swojego samochodu dostrzegasz nieporównywalnie mniej szczegółów na drodze w porównaniu z tym, co możesz zobaczyć w dzień.

Przed podróżą postaraj się poszukać szczegółów trasy w internecie – jeżeli w dni świąteczne zmieniana jest organizacja ruchu, to zarządcy drogi podają na ten temat informacje. Jeżeli jedziesz do rodziny lub znajomych, to zapytaj ich o to, gdzie w święto będzie można wjechać, a gdzie nie, albo o to, gdzie będą parkingi. Taka wiedza może uratować Twoje auto od stłuczki, a w skrajnych przypadkach nawet uratować komuś życie.