BMW M3

Historia szybkiej "trójki" zaczyna się w 1985 roku od M3 w wydaniu E30. Dziś jego osiągi wydają się śmieszne, bo pod maską tamtego auta krył się silnik o mocach od 195 KM do niemal 240 KM-zależnie od wariantu. W kolejnych edycjach moc bardzo szybko rosła, by w E92 produkowanym do 2013 roku wynosić aż 420 KM, uzyskiwanych z 4-litrowego, wolnossącego V8. Było to znakomite auto, przyspieszające szybko i płynnie z towarzyszeniem efektownego, 8-cylindrowego klangu.

Gdy pojawiły się plotki o kolejnej generacji, czyli duecie M3/M4, ostatnie egzemplarze dotychczasowego M3 rozeszły się jak świeże bułeczki. Bez żadnych promocji, jakie - zdawałoby się - powinny być konieczne, by pozbyć się poprzedniego modelu, gdy już wszystko wiadomo o jego następcy. W tym przypadku to właśnie ta wiedza skłoniła klientów do jak najszybszego zamówienia poprzedniego M3. Nikt nie chciał mieć bowiem auta z turbodoładowanym silnikiem, a taki właśnie znalazł się pod maską nowych M3 i M4. Zdaniem entuzjastów BMW ta zmiana oznacza definitywne zerwanie z tradycją marki i tego szczególnego modelu.

MITSUBISHI LANCER EVO

Legenda, która rozpoczęła się w 1992 roku od Lancera Evo I z 2-litrowym silnikiem o mocy 247 KM. Kolejne generacje, aż po Evo X, zyskiwały coraz lepszy układ przeniesienia napędu oraz mocniejsze silniki. Normą stało się 280 KM z 2-litrowej jednostki, a specjalne wersje o oznaczeniu FQ400 z tej samej pojemności skokowej uzyskiwały ponad 400 KM. To więcej niż Mercedes A 45 AMG. Lancer Evo zasłynął też dzięki Tommi Makinenowi, który czterokrotnie zdobywał z Mitsubishi tytuł rajdowego mistrza świata. Oczywiście w Lancerze grupy A, skonfigurowanym tak, by mógł rywalizować z samochodami klasy WRC. Lancery Evo zdominowały też klasę N4, czyli samochodów z turbo i napędem 4x4.

Niestety, w 2015 roku Lancer Evo zakończy swój wieloletni żywot. Wychodzi na to, że z czasem jego następcą będzie coś, co można nazwać Lancerem Eco. Z plotek wynika, że ma to być elektryczno-spalinowy SUV. Cóż, to po prostu koniec legendy. I oddanie pola Subaru Imprezie, która w najnowszym wcieleniu bynajmniej nas nie rozczarowuje.

LANCIA DELTA

Każdy miłośnik sportu samochodowego doskonale wie, co to jest Lancia Delta. Gdy ktoś wspomni tę markę i ten model, natychmiast sięga się pamięcią do początku lat 80., gdy sportowe wersje auta zaprojektowanego przez Giorgetto Giugiaro seryjnie wygrywały rajdy, a ich drogowe odpowiedniki pozwalały czerpać frajdę z szybkiej jazdy. Chyba każdy wie, co to jest Delta HF Integrale, z napędem na cztery koła i silnikiem o mocy od 185 KM aż po grubo ponad 200 KM.

Na tle tego znakomitego samochodu z lat 80. i początku 90., jego współczesna inkarnacja zakrawa na żart. To zwykły hatchback zbudowany na podwoziu Fiata Bravo. Ma on niewiele wspólnego ze sportem. Szczerze mówiąc, to nie ma kompletnie nic wspólnego z dynamiczną jazdą, do której się po prostu nie nadaje. Ma rozchwiane zawieszenie, kabinę mającą sprawiać wrażenie luksusowej i pozbawiony czucia układ kierowniczy. Emocji nie dostarcza nawet Delta ze 190-konnym turbodieslem ani ta z 1,8-litrowym "benzyniakiem" o mocy 200 KM. Sama moc silnika to za mało, by zwiększać poziom adrenaliny. Na szczęście Delta w tym wydaniu kończy swój żywot. Niestety, nowej, lepszej na pewno nie będzie.

RENAULT CLIO RS

Pierwsze Clio Renault Sport ujrzało światło dzienne w 1999 roku. Był to strzał w dziesiątkę. Auto, które w pełni zasługiwało na miano następcy Williamsów. Początkowo Clio RS wykorzystywało 2-litrowy, wolnossący silnik o mocy 169 KM, który w mniej wysilonej wersji napędzał też m.in. Lagunę. Pięć lat później odświeżone Clio RS miało już 178 KM i było uznane za jednego z najlepszych hot hatchów. Stanowiło też podstawę dla świetnych rajdówek. Podobnie zresztą jak Clio RS bazujące na miejskim Renault trzeciej generacji, w którym 2-litrowy, wolnossący silnik miał początkowo 197 KM, a po odświeżeniu-okrągłe 200 KM.

To tyle samo co obecne Clio RS, z 1,6-litrową jednostką z turbo. Niestety, współczesny model nie dorasta do pięt swym poprzednikom. Silnik z turbo nie pracuje tak harmonijnie i nie dostarcza momentu obrotowego tak płynnie co jednostka wolnossąca. Tyle że tę cechę bylibyśmy skłonni wybaczyć. Za to nie możemy przyzwyczaić się do seryjnej dwusprzęgłowej skrzyni, która działa niezbyt szybko, a momentami nieprzewidywalnie. Krótko mówiąc, Francuzom udało się zaprzepaścić mocną pozycję w gronie małych hot hatchy. Teraz, kupując auto tej klasy, lepiej sięgnąć po Fiestę ST lub Polo GTi.

PEUGEOT 205 GTi

Pierwszy Peugeot 205 GTi został pokazany 30 lat temu, a pod maską miał 1,6-litrowy silnik o mocy 105 KM. Później, wraz z kolejnymi zmianami moc ta rosła: do 117 KM (gdy wykorzystano głowicę z silnika 1.9) i do 122 KM (gdy zastosowano silnik 1.9). Choć 205 GTi nigdy nie był bardzo mocny, to jednak został okrzyknięty najlepszym hot hatchem tamtych czasów. Peugeot 205 GTi był lekki, dobrze się prowadził, a jego silniki chętnie wchodziły na obroty i szybko reagowały na gaz.

Współczesne 208 GTi z założenia miało czerpać pełnymi garściami z tradycji swego wielkiego poprzednika, ale nie całkiem się to udało. Nowe, miejskie GTi Peugeota nie jest zbyt lekkie, ma silnik z turbo, przeciętną jak na dzisiejsze czasy ręczną skrzynie biegów i nie najdoskonalszy układ kierowniczy. Owszem, 208 GTi to dobry hot hatch, ale są lepsze. Legenda 205 GTi na pewno nie odżyła dzięki temu modelowi.

CITROEN DS

Kultowy Citroen DS z lat 50., 60. i w końcu 70. to było coś! Auto miało niesamowicie śmiałą (i piękną) sylwetkę opracowaną przez Włocha Flaminio Beroniego, ale także-jak na owe czasy-było napakowane nowoczesnymi technologiami. Przykładowo, zostało wyposażone w hydropneumatyczne zawieszenie z funkcją automatycznego poziomowania. W tamtych czasach to prawdziwy unikat.

Teraz Citroen wykorzystuje legendę DS-a do stworzenia nowej gamy modeli o nietuzinkowej stylizacji, ale wykorzystujących standardowe komponenty wzięte prosto z półek koncernu PSA. I tak, na przykład najdroższy i najbardziej luksusowy DS5 zbudowany jest na zmodyfikowanym podwoziu kompaktowego C4. Na dodatek DS5, pomijając jego bardzo charakterystyczny wygląd, nie jest zbyt innowacyjny. To auto zbudowane ze standardowych klocków i jedynie efektownie opakowane. Zdaniem wielu miłośników Citroenów, nowe DS-y niszczą legendę Citroena DS sprzed ponad półwiecza.

JEEP CHEROKEE

Ostatni prawdziwy, terenowy Jeep Cherokee to wóz z lat 1984-2001. Kanciasty, o dużym prześwicie, z oponami o budzącym respekt profilu. I oczywiście z prawdziwym reduktorem i-zależnie od wersji-z blokadami mechanizmów różnicowych. Tamten Cherokee wyglądał jak przystało na rasową terenówkę, a do jego napędu używano trwałych silników począwszy od 2,5-litrowej jednostki na benzynę o mocy 125 KM, poprzez 4-litrowy, rzędowy silnik o sześciu cylindrach (zaledwie 190 KM) aż po 2,5-litrowego diesla o mocy 114 KM. Ten ostatni silnik pojawił się w wersjach Cherokee skierowanych do Europy.

Współczesny Cherokee nie jest złym samochodem, ale jego lalusiowaty wygląd zupełnie nie pasuje do legendy, jaką stworzył przed laty "kanciak". Poza tym obecne Cherokee nie jest aż tak utalentowane w terenie, jak jego poprzednik z końca lat 80. i początku 90. Owszem, w wersji Trailhawk ma zwiększony prześwit i przełożenia skrzyni biegów przeznaczone do powolnego pełzania, ale stare Cherokee na pewno w terenie dojechałoby o wiele dalej. Cóż, ponoć klienci oczekują teraz aut, które jedynie udają terenowe.

MASERATI GHIBLI

Jedna nazwa, a trzy różne samochody. Dla nas prawdziwe Ghibli to model z przełomu lat 60. i 70. Piękne coupe miało kabinę 2+2 miejscową oraz nadwozie zaprojektowane przez samego Giorgetto Giugiaro. Auto miało umieszczony z przodu silnik V8 o mocy 310 KM (wersja SS-335-konny). Potrafiło rozpędzić się do niemal 250 km/h, a setkę osiągało około 7 sekund. Niewątpliwie budziło emocje...

Współczesne Ghibli to po prostu limuzyna klasy średniej. Rywal dla Audi A6, BMW serii 5, Mercedesa klasy E. Ma napęd na tylne koła lub na obie osie, a pod maską może mieć silnik Diesla, który zdaniem entuzjastów tej włoskiej marki nigdy nie powinien się pojawić w aucie z logo Maserati. My z kolei uważamy, że jeśli już Maserati zdecydowało się skorzystać z nazwy Ghibli to można było wykorzystać ją do nazwania nowego, luksusowego coupe, a nie pospolitej limuzyny.

FIAT 500

Spójrzmy na współczesnego Fiata 500L, który wygląda jakby ktoś napompował miejską, całkiem udaną "pięćsetkę". I porównajmy z Fiatem 500 sprzed lat. Co ciekawe, w latach 1968-1972 produkowano już model, który nazywał się 500L, a konkretnie 500 Lusso (znane też jako wariant De Luxe). Było to auto po kuracji odświeżającej z nowym kokpitem, o nieco zmienionym wyglądzie. Naszym zdaniem ta ponad 40-letnia "pięćsetka" wyglądała o wiele lepiej niż współczesne 500L. Chyba też tak uważacie, prawda?

SUZUKI VITARA

Grand Vitara to jeden z ostatnich kompaktowych SUV-ów zbudowanych według starej szkoły. Ma reduktor, a w terenie-choć nie jedzie jak czołg-potrafi zdziałać o wiele więcej niż wszystkie inne SUV-y tej wielkości. W dzisiejszych czasach kompaktowe "terenówki" to wozy stworzone do jazdy po asfalcie, a nie w terenie. Dla niektórych z nich nawet wyboista, polna droga to przeszkoda niemal nie do przebycia.

W trend ten niestety wpisuje się nowa Vitara, która w 2015 roku zastąpi Grand Vitarę. Będzie ona mniejsza od "granda", napędzana bardziej oszczędnymi silnikami, a zastosowany w niej układ przeniesienia napędu nie będzie się wyróżniał na tle innych wozów tej klasy. Zresztą, nowa Vitara i tak najczęściej będzie kupowana w wersji z napędem na przód. W ten sposób Suzuki przestało być ostatnim producentem prawdziwych, kompaktowych SUV-ów. Najwyraźniej jednak tego właśnie oczekują klienci.