Na polskich drogach nieustannie przybywa fotoradarów ustawianych przez samorządy lokalne i Inspekcję Transportu Drogowego. Co się dzieje z wykonywanymi przez nie zdjęciami? Na podstawie fotografii straż miejska lub ITD ustala właściciela pojazdu, do którego wysyłane jest wezwanie. Właściciel może się przyznać do wykroczenia lub wskazać inną osobę, która kierowała autem – wtedy sprawca jest karany mandatem i punktami karnymi.

W wezwaniu wymyślono też inną opcję – właściciel pojazdu może dać się ukarać za niewskazanie sprawcy. Mandat jest wtedy wyższy, ale bez punktów karnych i ryzyka utraty prawa jazdy.

Jeśli właściciel auta nie wskaże sprawcy i odmówi przyjęcia mandatu za jego niewskazanie, to straż miejska lub ITD kieruje sprawę do sądu. Takie przypadki są jednak odosobnione, bo dla kilkuset złotych mało kto ma ochotę narażać się na stres i ryzyko wyższej kary, a z tym wiąże się postępowanie.

Niedawno wezwanie od ITD otrzymał warszawski adwokat Artur Wdowczyk – jak można się łatwo domyślić, groźba skierowania takiej sprawy do sądu wcale go nie przestraszyła. Prawnik zaczął od zakwestionowania praktyki stosowanej przez ITD, która z zasady wraz z wezwaniem wysyłanym do właściciela pojazdu nie udostępnia zdjęcia dokumentującego rzekome wykroczenie.

Otrzymuje on tylko „raport z urządzenia rejestrującego”, zawierający rodzaj wykroczenia, jego datę i miejsce popełnienia oraz komplet formularzy (wraz z pouczeniami) potrzebnych do uiszczenia mandatu. Po dyskusji z przedstawicielami inspekcji prawnikowi udało się – w drodze wyjątku – zobaczyć zdjęcie. Jak się okazało, widać na nim auto, ale nie można określić, kto je prowadził. W tej sytuacji właściciel pojazdu odmówił przyjęcia mandatu, argumentując, że nie pamięta, kto mógł wskazanego dnia prowadzić samochód, a nie chce nikogo pomawiać ani kłamać.

Sprawa trafiła do sądu. Adwokat argumentował m.in., że rozwiązania przyjęte w ustawie fotoradarowej są niezgodne z konstytucją, a obywatel nie może wyręczać uprawnionych organów we wskazywaniu winnych wykroczeń. Sąd tej argumentacji w ogóle nie rozpatrywał, lecz po analizie przepisów i tak umorzył postępowanie.

Dlaczego? Według interpretacji sądu Inspekcja Transportu Drogowego może być oskarżycielem publicznym przed sądem wyłącznie w sprawach o wykroczenia drogowe. Tymczasem przepis pozwalający ukarać właściciela auta za niewskazanie, kto je prowadził (art. 78 ust. 4 kodeksu drogowego), nie jest przepisem drogowym, lecz administracyjnym, określającym obowiązek właściciela lub posiadacza pojazdu. W takich sprawach oskarżycielem powinna być policja.

Oficjalnie przedstawiciele inspekcji nie zgadzają się z decyzją sądu, ale jednocześnie domagają się, żeby kary za przekroczenia prędkości rejestrowane przez fotoradary były nakładane w formie kar administracyjnych bez obowiązku ustalenia, kto kierował pojazdem. Przed podjęciem decyzji o nieprzyjęciu mandatu warto jednak uwzględnić to, że w Polsce nie ma prawa precedensowego – inny sąd może inaczej zinterpretować prawo!

Wadliwe pouczenia od GITD Nie pokażą zdjęcia, bo... nie!

Do właścicieli aut sfotografowanych przez fotoradary nadal wysyłane są wezwania z informacją, m.in. o tym, że: „Zdjęcie zarejestrowanego wykroczenia nie jest udostępniane. Podstawa: art. 67 § 2 oraz art. 38 § 1 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia w zw. z art. 156 § 1-4 Kodeksu postępowania karnego”.

Przedstawiciele ITD zapewne liczą na to, że adresaci tak przestraszą się groźnie wyglądającego pouczenia, że przyjmą je bez szemrania. Tymczasem analiza przytoczonych paragrafów utwierdza nas w przekonaniu, że inspekcja nie traktuje właścicieli aut poważnie. Z żadnego z wymienionych przepisów nie wynika, że ITD nie może lub choćby nie powinna wysyłać zdjęć z fotoradarów do zainteresowanych!

Przepisy te mówią o prawach i obowiązkach obwinionego uczestniczącego w rozprawie. Tymczasem właściciel auta, który otrzymuje informację o tym, że jego pojazd został zarejestrowany na zdjęciu, w żadnym wypadku nie jest jeszcze obwinionym, a najwyżej świadkiem! Praktyka niewysyłania zdjęć ma usprawnić działanie systemu mandatowego – udzielanie wprowadzających w błąd informacji, i to przez instytucję państwową, to skandal!