Praktyka jest taka, że sądy orzekają kary w zawieszeniu, a informacje o ukaraniu konkretnej osoby nie ukazują się nigdzie. A dla wielu kierowców informacja o ich ukaraniu byłaby równie dotkliwa jak skazanie na więzienie.
Mało kto wie, że osoby, które dopuszczają do prowadzenia pojazdu mechanicznego przez kierowcę w stanie nietrzeźwości zagrożone są karą do 2 lat więzienia. Nie wiemy o tym, bo to martwy przepis, sądy go nie stosują. A powinien dotyczyć tych wszystkich, którzy widzieli a nie zapobiegli temu, aby pijany siadał za kółkiem i prowadził. Skazanie żony kierowcy pijaka lub jego kolegów, z którymi pił byłoby zimnym prysznicem i ostrzeżeniem dla wszystkich.
Zabierać na zawsze prawo jazdy pijanym kierowcom, gdy spowodują ciężki wypadek? Obowiązujący kodeks karny już to przewiduje w sytuacji gdy pijany kierowca zabije kogoś lub spowoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu ofiary (lub zbiegnie z miejsca wypadku). Sądy nie zawsze stosują tę karę, bo w przepisach jest furtka („chyba, że zachodzi wyjątkowy wypadek, uzasadniony szczególnymi okolicznościami"). Dobry adwokat dzięki temu wybroni każdego kierowcę pijaka.
Kierowcy z Kamienia Pomorskiego, który po pijanemu zabił 6 osób grozi 15 lat więzienia. Słychać jednak głosy: odsiedzi połowę i go zwolnią. A przecież sąd w wyroku może określić czy i po jakim czasie zastosować złagodzenie kary. Czy to uczyni?
Oprócz skutecznego karania pijanych kierowców ważna jest profilaktyka – co zrobić, aby nie siadali za kółkiem po alkoholu. Nic tak nie dociera do świadomości, jak przykłady. I nie takie, kiedy sprawca wypadku dostaje karę w zawieszeniu, tylko trafia do więzienia, a jego rodzina popada w biedę.
Do kierowców, którzy okazjonalnie piją i prowadzą auto powinno dotrzeć ostrzeżenie, jak skomplikuje się ich życie i ich rodzin, gdy zostaną tylko zatrzymani na drodze (bez żadnego wypadku) i jaką tragedią (i dla nich i dla poszkodowanych) będzie, gdy spowodują najmniejszy chociażby wypadek.
Trzeba uświadamiać kierowcom, że wtedy, gdy prowadzą po pijanemu nie działają żadne ubezpieczenia. A więc w razie wypadku i swoje auto, i poszkodowane będą musieli naprawiać na własny koszt. Mało tego: będą musieli zwrócić koszty leczenia poszkodowanym, a w skrajnym przypadku płacić im przez lata miesięczną rentę. To mogą być setki tysięcy złotych! Miałeś wypadek po pijanemu – staniesz się bankrutem!
Warto też przyjąć rozwiązanie z Niemiec: kierowcy przyłapani powtórnie na prowadzeniu auta po pijanemu muszą zdać bardzo trudny (i kosztowny) test psychofizyczny. Za pierwszym razem nikt go nie zdaje, aby go zaliczyć trzeba się bardzo gruntownie przygotować i podejść kilka razy.
Czy akcje „Trzeźwy poranek" poprawią sytuację? Nie! Są zbyteczne, bo odbywają się na zatłoczonych drogach dojazdowych do miast lub na ulicach, gdzie samochody jadą z prędkością 10-20 km/h. W takich warunkach „wczorajszy" kierowca nawet mający powyżej pół promila alkoholu we krwi nikogo nie zabije, najwyżej spowoduje stłuczkę. „Trzeźwy poranek" to akcja tylko dla statystyki. Zamiast rano trzeba łapać pijanych kierowców w nocy – kiedy wracają z dyskotek czy innych imprez. Wtedy są naprawdę groźni.
W walce z pijanymi kierowcami skuteczne byłoby także stosowanie krótkotrwałego aresztu: jedziesz po pijanemu, trafiasz do aresztu np. na 2 tygodnie lub na miesiąc. Życia to nie złamie, ale dla większości byłoby ostatnim ostrzeżeniem i – nie ma co ukrywać – dokuczliwym skomplikowaniem życia.
A co z tymi, którzy siadają za kierownicą w stanie kompletnego upojenia, mając np. 2 promile alkoholu we krwi? To alkoholicy, którzy nie są w stanie prawidłowo oceniać swojego postępowania. Najczęściej i oni sami, i ich bliscy ukrywają ten nałóg do czasu aż dochodzi do tragedii. Takim trzeba odbierać prawo jazdy i kierować na przymusowe leczenie. Ale to wymagałoby zmiany przepisów.