Na początku warto uporządkować trochę faktów dotyczących modelu Ranger. Jest on znany niemal na całym świecie, ale auto sprzedawane w USA praktycznie nie ma nic wspólnego z modelem dostępnym np. w Europie.
Klienci z Ameryki Północnej zdecydowanie preferują większe konstrukcje, dlatego tamtejszy Ranger zawsze stał w cieniu modelu F150, a od paru lat w ogóle nie jest już oferowany. W końcu 2010 r. Ford przedstawił całkowicie nową generację Rangera. Produkowany w RPA, spokrewniony z Mazdą BT-50, na polskim rynku zadebiutował w 2012 r.
W nowej generacji rangera Ford postawił na bezpieczeństwo i osiągi. Wszystkie auta w standardzie mają 7 poduszek – łącznie z kolanową dla kierowcy (!), ESP oraz szereg systemów elektronicznych, takich jak np. kontroli ryzyka wywrócenia pojazdu (ROM), wspomagania nagłego kołysania (EBA). Tradycyjnie oferowane są trzy rodzaje kabin: pojedyncza, półtorej z dodatkowymi drzwiami otwieranymi „pod wiatr” oraz podwójna.
Poza podstawową odmianą z pojedynczą kabiną wszystkie wersje otrzymały napęd 4x4. Ford całkowicie odnowił gamę silników – dostępna jest odmiana 2.2 (125 lub 150 KM) oraz 200-konny motor 3.2. Na redakcyjnym parkingu pojawiła się właśnie topowa odmiana z automatyczną skrzynią biegów oraz atrakcyjnym wyposażeniem Wildtrak. Cena naszego egzemplarza to nieco ponad 170 tys. zł brutto (!), odnośnie tego auta mieliśmy więc olbrzymie oczekiwania.
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Przyjemny design karoserii podkreślają dyskretne elementy właściwe dla Wildtraka. Z zewnątrz to m.in. 18-calowe alufelgi i pałąk z tworzywa na skrzyni ładunkowej – nic krzykliwego. Miłe wrażenie utrzymuje się również po zajęciu miejsca w kabinie: tablica rozdzielcza ma atrakcyjne kształty, dodatkowo otrzymamy typowe dla Wildtraka detale – specjalną kierownicę czy dywaniki podłogowe. Całość robi naprawdę dobre wrażenie i pozwala choć na chwilę zapomnieć o wysokiej cenie samochodu.
Jakość materiałów tapicerskich to kolejny plus dla Forda. Oczywiście nie spodziewajmy się luksusu, ale jak na prostego przecież pikapa, nie czujemy dyskomfortu. Przyzwyczajeni do fordowskich rozwiązań kierowcy od razu poczują się tu jak u siebie. W przeciwieństwie do poprzedniej generacji, wnętrza Mazdy BT-50 i Forda Rangera różnią się w istotny sposób. Kierownica ma co prawda regulację tylko w płaszczyźnie pionowej, ale ze znalezieniem właściwej pozycji nie ma kłopotu – m.in. dzięki temu, że fotel kierowcy ma prostą, elektryczną regulację (również na wysokość).
Kolejne plusy to: bogate wyposażenie (skórzana tapicerka, fabryczna nawigacja), wygodne fotele, duża ilość miejsca (na szerokość czy na nogi – zarówno z przodu, jak i z tyłu).
Same plusy? Taka sytuacja to ideał, ale nie w tym przypadku. Pięciocalowy wyświetlacz nawigacji to trochę za mało, praktycznie tyle mają nieco większe smartfony. Obraz z kamery cofania w lusterku wstecznym to ciekawe rozwiązanie. Jest kolorowy i nadspodziewanie wyraźny. Jednak po ciemku, szczególnie gdy obiektyw jest przybrudzony, robi się zbyt kontrastowy i zamiast ułatwiać parkowanie – trochę oślepia.
Po tak nowoczesnym aucie spodziewaliśmy się bardziej funkcjonalnie rozwiązanej tylnej kanapy – w niektórych pikapach można składać oparcie i podnosić siedzisko, a wszystko to w proporcjach 1/3-2/3. Ford pozostał przy prostym opuszczaniu niedzielonego oparcia. Na skrajnych miejscach tylnej kanapy siedzi się w miarę wygodnie, na środku przeszkadza sztywne oparcie (rozkładany podłokietnik).
Ford dba też o względy praktyczne: nominalna ładowność (mimo bardzo bogatego wyposażenia) to blisko tona, zaś na hak holowniczy podpiąć można przyczepę o imponującej masie 3350 kg. Na skrzyni ładunkowej (długość 1465 mm, z zagłębieniem w tylnej klapie 1530 mm) znajdziemy gniazdko 12V, uchwyty do mocowania ładunku oraz praktyczne szyny umożliwiające dokładne dopasowanie punktów mocowania towaru.
Nie trzeba wydawać dodatkowych pieniędzy na wykładzinę skrzyni (standard), za to warto pomyśleć o zamykanej rolecie za 7380 zł. Jeśli nie planujemy częstego wożenia dużych przedmiotów takie rozwiązanie jest bardzo praktyczne. Nie burzy sylwetki pikapa i ułatwia obserwację tyłu podczas manewrów. Niestety w testowym egzemplarzu wychodziła z boku uszczelka, a na wybojach nie trzymały zamki. Mamy nadzieję, że to tylko jednostkowy przypadek, choć producent auta z rozbrajającą szczerością pisze, że roleta, jako element dostarczany przez firmę Edstrom, nie podlega gwarancji Forda…
Klasyczne podwozie to istotny element pikapa, który ma służyć do ciężkiej pracy i eksploatacji w terenie. Ford zrezygnował z eksperymentów. Mamy więc ramę nośną, niezależne przednie zawieszenie oraz sztywny most z resorami z tyłu. To sprawdzony zestaw, choć wiadomo, że takie auto na asfalcie nie będzie prowadzić się nadzwyczaj pewnie.
Tak samo jest z Rangerem – auto okazuje się dość sztywne i trochę podskakuje. Wymaga stałej kontroli kierownicy, a to jeszcze większy kłopot, bo układowi kierowniczemu wyraźnie brakuje precyzji. Nie pomaga też układ napędu wszystkich kół – dopóki asfalt nie jest całkiem pokryty śniegiem, musimy korzystać z tylnego napędu. Co prawda systemy elektroniczne robią co mogą by zapewnić przyczepność, ale stały napęd dałby z pewnością większy margines bezpieczeństwa.
W terenie auto nie zawsze się odnajdywało – czasem można jechać stabilnie 60-70 km/h, ale czasem podskakuje już przy znacznie niższej prędkości. Podczas wolnej jazdy zawieszenie dobrze wybiera nierówności, wynoszący 250 mm wykrzyż jest akceptowalny. Układ dohamowujący koła w systemie kontroli trakcji działa przyzwoicie. Dużym plusem jest prześwit (230 mm) oraz zabezpieczenie podwozia (solidna, metalowa osłona z przodu).
Nietypowe rozwiązanie znajdziemy pod maską: pracuje tu rzędowy silnik 5-cylindrowy. Moc 200 KM brzmi oczywiście zachęcająco, podobnie jak nowoczesny, 6-biegowy „automat”. Praktyka wygląda mniej różowo: to połączenie silnika wywodzącego się z Transita, ze skrzynią… Mustanga. Mariaż okazał się tylko przeciętny – silnik kulturą pracy nie przewyższa jednostek czterocylindrowych, skrzynia działa zaś z wyraźnym opóźnieniem i „niechęcią” – oczekiwaliśmy czegoś więcej. Spalanie można zaakceptować, minimalny wynik to 8,5 l/100 km.
Czy Ranger zasługuje na swoją cenę? Bardzo spodobał nam się design, wnętrze jest naprawdę przyjemne. Pakiet bezpieczeństwa przekonuje. Auto okazało się też praktyczne, na asfalcie jeździ się wystarczająco dobrze, również w dalszej trasie. Nie strach wybrać się w lekki teren. Ale silnik i skrzynia biegów nie zasługują z pewnością na kasowanie ceny „premium” , bo przecież 170 tys. zł to nie jest mało (Wildtrak z opcjonalną roletą i lakierem metalik). Wiadomo, że kupujący odliczą VAT, ale to przywilej wszystkich pikapów.