Klimatolodzy mówiący o „niespotykanej fali mrozów spowodowanej globalnym ociepleniem klimatu” są albo zbyt młodzi, albo mają słabą pamięć. Dawniej też bywało zimno, a nawet znacznie zimniej niż teraz, a mimo to ludziom jakoś udawało się korzystać z samochodów, choć łatwo na pewno nie było. Starsi kierowcy znają więc wiele sposobów radzenia sobie z mrozem. Niektóre popadły już na szczęście w zapomnienie.
Kto jeszcze pamięta o tym, że podczas siarczystych mrozów kierowcom ciężarówek zalecano spuszczanie oleju silnikowego po zakończeniu jazdy i podgrzewanie go w kotle przed ponownym wlaniem do zimnego silnika?
Coraz rzadziej widać też kierowców zabierających na noc akumulatory do domu, a kiedyś był to zwykły widok w mroźne dni. Dolewki denaturatu do paliwa,rozpalanie ognisk pod autami, polewanie wrzątkiem silników to też już na szczęście przeszłość.
Jeździmy coraz młodszymi autami,nie musimy przez 15 lat korzystać z jednego akumulatora, a powszechnie stosowane oleje syntetyczne nie zamarzają w silniku na kość – mamy więc dużo łatwiej! Co jednak zrobić, jeśli nowoczesna technika zawiedzie? Czy możemy skorzystać z metod naszych ojców i dziadków? Lepiej nie!
Samochody zmieniły się tak znacznie, że większość dawnych trików może bardziej zaszkodzić, niż pomóc
Nawet tak pozornie prosta metoda jak zabieranie akumulatora do domu na noc! W nowoczesnym aucie po takim zabiegu trzeba będzie rano co najmniej odkodować radio. W wielu samochodach wystarczy pomylić kolejność podłączania biegunów(najpierw plus, później minus), żeby zbuntowała się elektronika.
W co wrażliwszych modelach resetują się ustawienia komputera, auto przestaje reagować na kluczyk, trzeba też od nowa zaprogramować elektryczne podnośniki szyb. Znacznie poważniejsze konsekwencje może mieć zabezpieczanie oleju napędowego przed krzepnięciem przez dolanie do niego benzyny – nowoczesne układy wtryskowe tego nie zniosą!
Rozgrzewka przed jazdą
Wielu kierowców zaczyna oduruchomienia silnika, a dopiero później zabiera się za odśnieżanie karoserii. To metoda, która w dzisiejszych czasach na pewno nie jest politycznie poprawna, bo samochód emituje szkodliwe spaliny i hałasuje. Ma ona też inną wadę – jeśli postąpimy tak na drodze publicznej w terenie zabudowanym, to narazimy się na mandat (100 zł).
strona 2
Podczas ekstremalnych mrozów dłuższa rozgrzewka na postoju może też zapobiec zakrzepnięciu oleju napędowego – gdy silnik pracuje, większość paliwa pobieranego z baku nie trafia do cylindrów, ale wraca do zbiornika, tyle że już podgrzana, dzięki czemu rozpuszczają się złogi parafiny (dlatego na Syberii zimą aut się po prostu nie gasi).
Dawniej eksperci przestrzegali, że praca zimnego silnika na wolnych obrotach bardzo mu szkodzi, ale było to prawdą w czasach, kiedy auta miały tzw. ssanie i nadmiar benzyny rozcieńczał olej.
Czym ryzykujesz?
- Pozostawienie auta na postoju w terenie zabudowanym z pracującym silnikiem jest karane mandatem w wysokości 100 zł.Nowe silniki, szczególnie diesle i jednostki wykonane w technologii downsizingu, podczas pracy na biegu jałowym rozgrzewają się bardzo powoli, więc nawet po 15-20 minutach w kabinie może być wciąż zimno.
Jak ładować akumulator? Czyli uwaga nie zrób wybuchu!
Dolewka benzyny do ON
W starszych samochodach z silnikiem wysokoprężnym producenci dopuszczali w warunkach zimowych dolewki np. nafty czy benzyny. Ze współczesnymi dieslami jest inaczej!
Precyzyjna aparatura wtryskowa jest smarowana wyłącznie paliwem, a nowe jednostki są tak wyżyłowane, że nie mają żadnego zapasu wytrzymałości. To prawda, że dolanie kilku litrów benzyny do baku sprawi, że olej napędowy nie zakrzepnie nawet w arktycznych temperaturach, jednak taka mieszanina może zaszkodzić układowi wtryskowemu. Za jego naprawę zapłacimy nawet kilkanaście tys. zł!
Czym ryzykujesz?
- Zbyt „suchy” olej napędowy (po dolewce benzyny) może spowodować zatarcie wtryskiwaczy lub przedwczesne zużycie pompy wtryskowej.Złe paliwo niszczy turbosprężarkę.
strona 3
Na pych? Lepiej nie!
W autach, w których rozrząd napędzany jest paskiem zębatym, próba uruchomienia auta na pych może skończyć się przeskoczeniem paska, a w konsekwencji zderzeniem zaworów z tłokami. Większość nowych modeli nie zapali, jeśli napięcie w akumulatorze nie będzie wystarczające do zasilenia elektrycznej pompy paliwa, sterowników itd. Tak więc samo rozpędzenie samochodu to za mało, żeby uruchomić silnik.
- Rozruch na pych grozi przeskoczeniem paska rozrządu. W razie nieudanego rozruchu niespalone paliwo trafi do katalizatora i uszkodzigo.
Samostarty i inne wynalazki
Na większości stacji benzynowych kupić można tzw. samostarty, czyli preparaty w spreju mające ułatwiać rozruch. Składają się one głównie z eteru z niewielką domieszką środków smarnych. Ich działanie polega na tym, że eter ma bardzo niską temperaturę samozapłonu (ok. 170°C), więc żeby doprowadzić mieszaninę eteru z powietrzem do eksplozji, wystarczy ją sprężyć. Za pomocą samostartu można uruchomić np. silniki Diesla ze słabą kompresją oraz jednostki benzynowe z ledwie działającym zapłonem. Silnik, jeśli kilka razy „zakręci” na eterze, zwykle po chwili zaczyna pracę na właściwym paliwie.
W większości modeli w układzie dolotowym znajduje się przepływomierz, który źleznosi kontakt z czymkolwiek innym niż czyste powietrze.
Z kolei w wielu silnikach wysokoprężnych w dolocie umieszczono elektryczne podgrzewacze rozruchowe, które mogą spowodować zapłon samostartu, jeszcze zanim dotrze on do cylindrów.
Niektórzy mechanicy zamiast samostartu polecają wtryskiwanie do układu dolotowego nabłyszczacza do plastików, np. marki Plak, który nie jest może tak skuteczny jak eter, ale obciąża silnik w mniejszym stopniu, bo wybucha znacznie mniej gwałtownie od tego gazu.
Czym ryzykujesz?
- Opary eteru są trujące, ich wdychanie powoduje utratę przytomności lub objawy podobne do upojenia alkoholem.Rozruch silnika na eterze przebiega bardzo gwałtownie –występuje więc ryzyko poważnych uszkodzeń.Samostart może eksplodować jeszcze w układzie dolotowym. Ryzykujesz poparzenie oraz zniszczenie elementów plastikowych i gumowych bądź przepływomierza.
Z baterią pod kołderkę
W niskich temperaturach wydajność akumulatorów spada, więc zabranie baterii na noc do domu dobrze by jej zrobiło. Niestety, nowym autom to nie służy. W wielu modelach samo wymontowanie akumulatora to poważne przedsięwzięcie – najpierw trzeba pokonać plastikowe osłony i zatrzaski, które na mrozie lubią pękać.
Czym ryzykujesz?
- Na pewno konieczne będzie ponowne zaprogramowanie radia, skasują się dane w komputerze pokładowym.W nowych autach może zbuntować się elektronika i zablokować zamki czy też uniemożliwić rozruch.