Jeżeli klimatyzacja jest sprawna i pracuje prawidłowo, to jej rutynowy przegląd można powierzyć serwisowi używającemu automatycznego „kombajnu”. Jeśli pojawiają się niepokojące objawy, np. spadek wydajności czy dziwne odgłosy, trzeba jechać do prawdziwych fachowców.
Jeszcze nie tak dawno producenci samochodów twierdzili, że klimatyzacje to układy bezobsługowe, do których należy zaglądać tylko wtedy, kiedy przestaną działać. Od kiedy jednak koncerny motoryzacyjne odkryły, że ich serwisowanie to intratny biznes, to mimo że w układach niewiele się zmieniło – zalecenia są inne. Zarówno stacje autoryzowane, jak i niezależne serwisy zapraszają nas na regularne przeglądy klimatyzacji. I bardzo dobrze, bo układy schładzania powietrza w autach osobowych rzeczywiście wymagają okresowej obsługi.
Sceptycy nadal twierdzą, że skoro klimatyzacja działa na tej samej zasadzie co domowa lodówka – a tej przecież nie wysyłamy co roku do serwisu – to klimatyzator samochodowy też takiej troski nie potrzebuje. To bzdura! Lodówka stoi w domu nieruchomo, więc rurki, którymi przepływa chłodziwo, mogą byćwykonane z metalu i łączone twardymi, szczelnymi lutami. W samochodzie przewody klimatyzacji muszą być elastyczne i spięte skręcanymi połączeniami.
Chłodziwo może przenikać przez połączenia uszczelnione oringami oraz przez pory tworzyw, z których wykonane są przewody. Samochodowa klimatyzacja cały czas pracuje w skrajnie trudnych warunkach, więc dodatkowa troska jej się należy.
W kilkuletnich autach przynajmniej raz w roku warto w specjalistycznym serwisieuzupełnić chłodziwo, koniecznie wraz z olejem, którym smarowany jest kompresor. Bez tego klimatyzacja musi sięw końcu zepsuć, a jej reperacja to duży wydatek!
W układzie klimatyzacji chłodziwo musi być wymieszane z olejem, którego zadaniem jest smarowanie kompresora i uszczelnianie połączeń. Na tabliczce lub nalepce pod maską auta znajdują się informacje o ilości i rodzaju czynnika chłodzącego potrzebnego do napełnienia klimatyzacji oraz o wymaganej domieszce oleju. Niestety – mechanicy często nie zaprzątają sobie głowy czytaniem i np. przy „dobijaniu” klimy, czyli przy uzupełnianiu ubytków czynnika, zapominają o dolewce środka smarującego. W przypadku nieszczelności w nisko umieszczonych częściach układu gaz wypycha z niego olej, przez co podzespoły są coraz słabiej smarowane – dopompowanie samego czynnika przyspieszy wtedy zatarcie kompresora.
A co z klimą w autach starszych, kilkunastoletnich? Po naszych drogach wciąż jeżdżą auta z klimatyzacjami napełnionymi czynnikiem R12, czyli freonem. Oficjalnie czynnik ten jest już niedostępny, bo przyczyniał się do powstawania dziury ozonowej. Nieoficjalnie wciąż można znaleźć serwisy, które mają jeszcze zapasy tego chłodziwa lub wykorzystują freon z odzysku. Klimatyzacji na czynnik R12 nie wolno napełniać najpopularniejszym teraz chłodziwem R134a, chyba że po bardzo poważnych przeróbkach, obejmujących m.in. wymianę wszystkich przewodów. Na rynku dostępne są ekologiczne zamienniki czynnika R12, np. R413A, ale fachowcy twierdzą, że są gorsze od oryginału