Kupno używanego auta sportowego to dla wielu spełnienie marzeń i wielka przygoda. Tyle tylko, że podczas poszukiwań często – tym częściej, im niższym budżetem dysponujecie – będziecie natykać się na różnorakie atrakcje.
Na przykład na sprzedawcę, który z uśmiechem na ustach zapewni was, że 200-konnym hot-hatchem jeździł stateczny starszy pan, a lakier na masce ma taki dziwny odcień z powodu drobnej stłuczki parkingowej. Przygotujcie się na to, że sprzedający będą próbowali grać na emocjach i za wszelką cenę postarają się odwrócić waszą uwagę od istotnych wad. Skrzynia haczy? Ma prawo, to auto sportowe. Poprzedni właściciel założył nawiercane tarcze, wyczynowe klocki i podniósł moc silnika? Spokojnie, na tor nigdy nie wyjeżdżał.
Cóż, nie da się ukryć, że sportowe auta służą do zabawy – świadomość tego to podstawa, gdy planujecie zakup szybkiego samochodu z drugiej ręki. Jeśli poprzedni właściciel eksploatował swój pojazd odpowiedzialnie, nie ma się czego bać. Używany sportowiec musi nosić ślady zużycia, a wasze zadanie polega na tym, by je prawidłowo ocenić. Dzięki temu będziecie też z grubsza wiedzieli, na jakie koszty związane z eksploatacją się przygotować.
Uwaga: nawet w przypadku hot-hatchy opartych na wielkoseryjnych kompaktach współzamienność części jest z reguły niewielka, a ceny poszczególnych elementów przyprawiają o ból głowy. Ostrożnie podchodźcie do egzemplarzy, które poddano garażowemu tuningowi. Przeróbki nadwozia i wnętrza są jeszcze dość niegroźne, bo szpetnych spoilerów, „brewek” czy misiów z foteli zawsze można się pozbyć. Ale auta z silnikiem dostrajanym w stodole to wielka niewiadoma. Jeśli przeróbki, to raczej w profesjonalnym zakładzie.
Karoseria: rdza, ślady napraw powypadkowych, tuning? Nie, dziękujemy!
Nadmiar mocy pod maską, a w głowie zbyt mało wyobraźni i umiejętności: taka kombinacja z reguły nic dobrego nie wróży. Rynek wtórny pełen jest samochodów powypadkowych, na dodatek naprawionych byle jak i jak najmniejszym kosztem.
W segmencie aut sportowych sytuacja wygląda wyjątkowo źle – wiele modeli cieszy się tak dużym zainteresowaniem wśród kupujących, że nieuczciwym sprzedawcom opłaca się naprawiać pojazdy, które tak naprawdę powinny być przerobione na żyletki. Na oględziny wyruszamy więc uzbrojeni w miernik grubości lakieru, a jeśli mamy do czynienia z bardzo drogim i rzadkim modelem – najlepiej w towarzystwie zaufanego lakiernika.
Niekiedy trudno rozpoznać, czy wybrane przez nas auto było „bite”, więc pomoc fachowca okaże się w tym wypadku nieoceniona. Tylko on potrafi wyłapać sztuczki stosowane przez blacharzy reanimujących drogie, lecz mocno rozbite auta.
Silnik: chiptuning, przeróbki mechaniki
Silniki samochodów sportowych rozwijają wysoką moc, ale z reguły mają jeszcze pewne rezerwy. Nic złego nie będzie w tym, bypoprawić fabrykę i dodać kilka koni, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nieosłonięte filtry stożkowe, magnetyzery, boksy podnoszące moc? Trzymać się z dala. Poza tym standard: szukamy wycieków, sprawdzamy, czy z wydechu nie wydobywa się dym. Po wkręceniu silnika na obroty warto posłuchać, czy przypadkiem nie stukają panewki.
Zawieszenie: niefachowe modyfikacje mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo jazdy
W autach sportowych z przednim napędem na przedwczesne zużycie narażone są przeguby półosi. Podczas oględzin przyjrzyjcie się też oponom i hamulcom – jeśli noszą ślady przegrzania lubnierównomiernego zużycia, to istnieje duże ryzyko, że dany pojazd nie zawsze eksploatowano zdroworozsądkowo.
Zapytaj handlarza... on prawdę Ci powie! Odc. 3 - Alfa z niskim przebiegiem?
Kolejne ważne elementy to amortyzatory i sprężyny – w autach o charakterze sportowym i tak z reguły są dość sztywne, a jeśli sprzedający postanowił dodatkowo je utwardzić, to spodziewajcie się, że zawieszenie jest już mocno wytłuczone. Uwaga na rozpórki kielichów – z reguły nie montuje się ich dla szpanu, lecz z myślą o poprawieniu własności jezdnych. Pamiętajcie też o tzw. dystansach – jeśli nie występują w parze z rozpórką, mogą zrobić więcej złego niż dobrego.
Skrzynia i przeniesienie napędu: nie powinna haczyć ani hałasować
Szybka i agresywna jazda na dłuższą metę nie służy żadnej przekładni. Ostre traktowanie najczęściej oznacza koniec dla synchronizatorów 2. i 3. biegu (to przełożenia, które z reguły wbijane są najszybciej i przy bardzo wysokich obrotach) – usterkę poznacie po zgrzytaniu w trakcie przełączania. Podobny efekt może wywoływać zużyte lub przegrzane sprzęgło (w najmniejszym stopniu).
Uwaga na tzw. short-shiftery, czyli mechanizmy skracające skok lewarka, bo z reguły stosowane są przez wyjątkowo dynamicznych kierowców. Pamiętajcie też o tym, że lewarek stawiający lekki opór to w prawdziwym aucie sportowym normalne zjawisko i z reguły nie świadczy o awarii. Podczas jazdy próbnej sprawdźcie, czy nie słychać „wycia” skrzyni lub któregoś z mostów.
O tym warto pamiętać!
Tak, wiemy. Nikogo nie powinno oceniać się po wyglądzie i sposobie bycia, ale tu chodzi o wasze pieniądze. Jeśli odniesiecie wrażenie, że sprzedający traktował auto w nieodpowiedni sposób lub próbuje zaimponować wam najlepszym w kwietniu zeszłego roku czasem na torze Poznań – miejcie się na baczności.
Komu pojazd przyszedł za łatwo (np. dzieci bogatych rodziców), ten z reguły nie dba o niego. Idealny sprzedający to taki, który pasjonuje się swoim autem, umie sam coś przy nim zrobić, gromadzi wszystkie faktury i dowody napraw, a jego cacko widnieje w internecie na zdjęciach ze zlotu miłośników danej marki. Nie zaszkodzi też zadać kilku podchwytliwych pytań, na które odpowiedź znają tylko fani modelu. Wpadki w ten sposób nie unikniecie w stu procentach, ale na pewno będzie bezpieczniej.
Jazda próbna, czyli nie tylko samochód
Jazda próbna to możliwość poznaniastylu jazdy i przyzwyczajeń sprzedawcy. Odpowiedzialny kierowca – nawet jeśli będzie chciał zaprezentować możliwości swojego cacka – odczeka na tyle długo, by silnik i skrzynia mogły osiągnąć temperaturę roboczą. Nie dajcie się też zbić z tropu uwagami na temat nieważnego ubezpieczenia czy... brzydkiej pogody: kto nie chce pokazać, jak auto jeździ, ten ma coś do ukrycia.