Niewłączanie kierunkowskazu jest bardzo złą praktyką, która jest denerwująca dla innych uczestników ruchu. Wystarczy pomyśleć o sytuacji, gdzie z jednego pasa można jechać prosto i skręcać. Jeden kierowca chce jechać prosto, a samochód przed nim nie ma kierunkowskazu. Po ruszeniu pierwsze auto zaczyna sygnalizować, że będzie skręcać, a samochód z tyłu musi za nim stać i czekać.

Przepisy są oczywiste

Inaczej jednak jest, jeśli pas, na którym stoimy, jasno mówi, gdzie można z niego jechać. Wtedy niewłączenie kierunkowskazu nie powoduje problemów i nieporozumień. Jednak według prawa, w sytuacji, kiedy stoimy na pasie do skrętu, także trzeba mieć uruchomiony kierunkowskaz.

Zatem zmiana kierunku jazdy musi być zawsze sygnalizowana kierunkowskazem, bez różnicy czy jest to jasne jak słońce, czy nie. Podobnie jest w przypadku znaków nakazu skrętu, choć tu kierowcy częściej używają “migaczy”. Prawo dotyczy także przypadku, kiedy są dwa pasy do skrętu obok siebie. Wtedy można mieć wątpliwości, czy samochód znajdujący się na pasie wewnętrznym chce zmienić pas, czy też sygnalizuje zamiar skrętu. Na szczęście tego typu sytuacje zdarzają się rzadko, jednak podczas takich manewrów warto po prostu zachować szczególną ostrożność.

Pamiętajmy także, że jest to wykroczenie, choć rzadko kiedy dochodzi do karania za takie przewinienie. Mandat za niesygnalizowanie skrętu wynosi 200 zł i dodaje 2 punkty karne do konta. Należy więc zawsze włączać kierunkowskaz, a wtedy jedyne koszty, jakie poniesiemy, to szybsza wymiana żarówki kierunkowskazu.