Nie ma tygodnia bez doniesień o wpadkach straży miejskich, inspektorów ITD i policjantów. Niektóre są na tyle spektakularne, że trafiają do ogólnopolskich mediów. Przywołać tu można m.in. kuriozalną interwencję straży miejskiej z Czerska, która za wykroczenie popełnione przez kierowcę lawety chciała ukarać Bogu ducha winnego właściciela przewożonego na niej niesprawnego auta.

Nie pomogły odwołania, sprawa trafiła do sądu. Oczywiście, rzecz była tak absurdalna, że sąd nie miał kłopotu z podjęciem właściwej decyzji. Wspomnianą sytuację można potraktować jako zabawną anegdotę, ale wielu kierowcom niesłusznie obwinionym o złamanie przepisów drogowych nie jest wcale do śmiechu.

Nawet jeśli sytuacja była absurdalna, a błąd urządzenia lub obsługujących go osób jest ewidentny, nie zostawiajcie takich wezwań bez odpowiedzi. Jej brak pogorszy waszą sytuację i doprowadzi do braku kontroli nad przebiegiem dalszego postępowania. Możecie być niemal pewni, że sprawa w końcu trafi do sądu, a ten z automatu wyda wyrok nakazowy, który orzeka bez udziału stron i bez rozpatrywania ich racji.

Jeśli i z tym nic nie zrobicie, wyrok się uprawomocni. Na złożenie sprzeciwu wobec takiego wyroku macie tylko 7 dni – co ważne, jest to termin zawity, czyli taki, po upływie którego nie można się już odwołać. Jednocześnie odwołanie wniesione w terminie kasuje wyrok – czeka was zatem normalne dwuinstancyjne postępowanie przed sądem.

Wczesne wyjaśnienie sytuacji pozwoli uniknąć zamieszania. Jeśli dostaniecie błędne wezwanie, np. wypisane na właściciela Mercedesa, z którym nie macie nic wspólnego, często wystarczy zadzwonić i wyjaśnić pomyłkę. Pamiętajcie też, że jeśli coś jest niejasne, macie prawo zajrzeć w całą dokumentację. Od czerwca 2014 r. zdjęcia muszą wam udostępnić także inspektorzy – niestety, na razie tylko na miejscu w warszawskim biurze GITD oraz terenowych delegaturach.

Wezwania alternatywne

W marcu 2014 r. Trybunał Konstytucyjny przyznał, że strażnicy i inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego mają prawo żądać od właściciela lub posiadacza auta wskazania osoby, która prowadziła pojazd w momencie zarejestrowania wykroczenia.

Jednocześnie jednak zakwestionował tzw. wezwania alternatywne. TK stwierdził: „jeżeli organ ma wątpliwości co do tego, czy sprawcą wykroczenia jest właściciel lub posiadacz pojazdu, to nie może go ukarać mandatem karnym”. Wielu prawników uważa, że to wystarczy, aby wezwanie uznać za bezprawne, jednak prawda jest taka, że wygrana zależy od interpretacji sądu. Pocieszające okazuje się to, że ITD udostępnia już zdjęcia z fotoradarów, choć tylko w swoich siedzibach.

Sprawy, które ośmieszyły system fotoradarowy

Chyba najgłośniejszą sprawą było wezwanie od straży miejskiej wysłane do właściciela auta... przewożonego na lawecie. Wyjaśnienia adresata pisma nie przekonały strażników z Czerska, a cała sprawa znalazła finał w sądzie – oczywiście, szczęśliwy dla niesłusznie posądzonego właściciela zepsutego pojazdu.

W konsekwencji odwołano komendanta straży miejskiej, który swą nadgorliwość tłumaczył bardzo wysokimi wpływami, jakie zaplanowano w budżecie gminy z tytułu mandatów (1,6 mln zł), i limitami wyznaczonymi przez burmistrza, który go odwołał. Trudno też wytłumaczyć przypadek właściciela Golfa, który dostał wezwanie ze zdjęciem Jeepa i błędnie odczytanym numerem rejestracyjnym.

Wezwanie to nie mandat

Druki zostawione przez strażników miejskich i gminnych za wycieraczką nie są – jak często mylnie się je nazywa – mandatami. To tylko wezwania do stawienia się w komendzie. Mimo wszystko nie lekceważcie ich, mimo że tak sugerują niektóre poradniki internetowe.

Część z nich tłumaczy swoją opinię tym, że straż miejska nie może być oskarżycielem publicznym, więc musi sprawę przekazać policji, a ta w wielu przypadkach nie ma czasu lub nie chce się tym zajmować. Ten argument przestał być aktualny po orzeczeniu Sądu Najwyższego z 30 września 2014 r., stwierdzającym, że straże miejskie i gminne mogą w takich przypadkach składać wnioski o ukaranie kierowców.

Mandat - przyjąć czy odmówić?

Jeśli jesteście pewni, że policjant się myli, nie przyjmujcie mandatu, w innym przypadku trudno będzie się odwołać – mandat można anulować tylko wtedy, gdy został nałożony za czyn niebędący wykroczeniem. Z kolei jeśli odmówicie przyjęcia mandatu, sprawa zostanie skierowana do sądu i to on rozstrzygnie o waszej winie i ewentualnym wymiarze kary.

Zwykle jednak kierowca dostaje z automatu wyrok nakazowy, czyli sądowe orzeczenie skazujące. Bez obaw – to standardowa procedura, po prostu w ciągu 7 dni trzeba wnieść sprzeciw wobec wyroku z krótkim uzasadnieniem. Dopiero wtedy sprawa trafia na wokandę i jest rozpatrywana w normalnym trybie.

Nasza rada

Postawcie na swoim, nie wierzcie, że z systemem nie da się wygrać, ale nie mogę wam obiecać, że będzie to łatwe. Niestety, mimo korzystnych orzeczeń dla kierowców sądy nie zawsze stają po ich stronie.