Niedawno do naszej redakcji zgłosił się wzburzony Czytelnik. W jednym z portali ogłoszeniowych znalazł ofertę sprzedaży swojego dawnego auta, którego pozbył się nieco wcześniej za bezcen, bo zdaniem rzeczoznawcy firmy ubezpieczeniowej nie kwalifikowało się ono do naprawy. Samochód jednak naprawiono i wystawiono w cenie kilkunastokrotnie wyższej niż ta, za którą został sprzedany jako rozbity. Sprzedawca przyznał w ogłoszeniu, że auto miało wcześniej szkodę, ale twierdził, że była ona błaha.

Były właściciel za naszym pośrednictwem chciał ostrzec innych przed zakupem samochodu, który jego zdaniem nadawał się już tylko na złom. Przecież to była szkoda całkowita! Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy egzemplarz spisany przez rzeczoznawców na straty rzeczywiście stał się niebezpiecznym wrakiem. Co się okazało? Nie było wcale tak źle. Uszkodzenia wydały się nam wcale nie aż tak poważne, ale rzeczoznawca firmy ubezpieczeniowej przyjął takie założenia, przy których naprawa nie mogła się opłacać. Auto – prawie 20-letnie, ale pięknie zachowane BMW serii 7 – miało rozbity przód. Uszkodzone zostały m.in. maska (wykonana z aluminium), błotniki, przednie lampy (ksenonowe), chłodnice (silnika, automatycznej skrzyni biegów, klimatyzacji), prawdopodobnie była też skrzywiona podłużnica.