Rowerem nie wolno jeździć po pijanemu dokładnie tak samo, jak nie wolno kierować samochodem w stanie "po spożyciu" albo w stanie nietrzeźwości. Wraz ze zmianami w Kodeksie wykroczeń z początku tego roku zaostrzono też kary dla rowerzystów. Jazda rowerem "na bani" nie jest jednak przestępstwem. Kiedyś było to przestępstwo szczególnie chętnie ścigane przez policję, jednak "cofnięto" ten zakazany czyn do Kodeksu wykroczeń, gdy okazało się, że większość pensjonariuszy polskich zakładów karnych to właśnie rowerzyści. Co nie znaczy, że opłaca się pić i jechać – co to, to nie.
Odpowiedzialność za jazdę rowerem po pijanemu jest bardzo prosta, a mówi o tym Kodeks wykroczeń:
Tłumaczymy: gdy osiągasz 0,2 promila alkoholu we krwi, ale nie przekraczasz 0,5 promila – kara wynosi nie mniej niż 1 tys. zł. W praktyce dokładnie tyle, bo jest na to rubryka w taryfikatorze mandatów. Przyjmujesz mandat i załatwione. Gorzej, gdy jesteś w stanie nietrzeźwości, czyli trochę bardziej albo zupełnie pijany: na to też jest przepis w Kodeksie wykroczeń:
Tłumaczymy: nietrzeźwy (pow. 0,5 promila) rowerzysta podlega takiej karze, jak kierowca samochodu czy motocykla, który jest zaledwie „po spożyciu” (0,2-0,5 promila). Kara wynosi nie mniej niż 2,5 tys. zł, a w praktyce (oczywiście poza skrajnymi sytuacjami) dla rowerzysty dokładnie tyle – mówi o tym rubryka w taryfikatorze mandatów. Z jednym zastrzeżeniem: różnica w karze dotyczy ewentualnego zakazu prowadzenia pojazdów.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Czy pijany rowerzysta straci prawo jazdy na samochód?
Nie. Kodeks drogowy mówi wprost:
Tłumaczymy: pijany kierowca samochodu czy motocykla niemal z automatu dostaje zakaz prowadzenia pojazdów, a rolą sądu jest jedynie orzeczenie, na jak długo. Pijany rowerzysta może (a więc nie musi) dostać zakaz prowadzenia pojazdów, ale jeśli dostanie zakaz, to będzie on dotyczył jedynie pojazdów niemechanicznych – czyli np. roweru. Inaczej: sąd może delikwentowi zakazać jazdy na rowerze (ze wszystkimi skutkami złamania tego zakazu), jednak zabranie prawa jazdy kat B lub innego wykracza już poza karę przewidzianą przez Kodeks wykroczeń. Zwróćmy też uwagę, że jeśli rowerzysta przyjmie mandat, sprawa w ogóle nie trafi do sądu. Obiecujesz zapłacić 1 tys. albo 2,5 tys. zł i możesz iść do domu, a jutro znów wsiąść na rower.
Pijany rowerzysta bez ochrony ubezpieczeniowej
Warto jednak pamiętać, że jeśli narozrabiamy na rowerze, np. zepsujemy komuś auto, musimy zapłacić za jego naprawę. Rosnąca rzesza rowerzystów kupuje wprawdzie OC rowerzysty – i wówczas w razie spowodowania wypadku nie musi za nic płacić, ale warunkiem jest trzeźwość. Jeśli ktoś jest choćby "po spożyciu" (0,2-0,5 promila), żadne ubezpieczenie go nie chroni.