Absurd ten jest naturalną konsekwencją niemądrego przekonania, że przepisy muszą regulować nie tylko sposób poruszania się auta (np. ograniczenia prędkości, respektowanie znaków drogowych), ale także zachowanie się człowieka w jego wnętrzu.

Wielu, szczególnie tych bardziej bojaźliwych kierowców popiera zakaz trzymania telefonu podczas jazdy. Dali sobie wmówić, że ta banalna czynność jest bardziej niebezpieczna niż jazda bez świateł po zmierzchu (odpowiednio 200 zł i 5 pkt. oraz 200 zł i 4 pkt.). Jeśli zgadzamy się z tym, nie dziwmy się, że wkrótce zakażą nam jedzenia za kółkiem, palenia papierosów, ustawiania nawigacji, kłótni, kierowania jedną ręką czy też trzymania jej na kolanie pasażerki lub co gorsza całowania się, jak w Hiszpanii.

To wszystko są rzeczy, które faktycznie mogą niektórych, słabszych kierowców lekko rozpraszać. Jednak dopóki tego rodzaju zachowania nie mają realnego przełożenia na sposób jazdy, nie powinno się za nie karać. Co innego, jeśli ktoś rozmawiając przez telefon czy goląc się za kierownicą spowalnia ruch, lekceważy znaki czy zajeżdża komuś drogę. Wtedy należy mu się oczywiście stosowny mandat. To jednak czy zrobił to bo zagapił się na uliczną reklamę, zamyślił, rozmawiał przez komórkę czy też całował z dziewczyną nie powinno mieć żadnego znaczenia!