• Wyprzedzanie na jezdni dwukierunkowej należy do najbardziej niebezpiecznych manewrów na drodze
  • Niezależnie od rodzaju drogi manewr wyprzedzania nie powinien trwać zbyt długo
  • Wyprzedzając inne samochody, warto jednak zerkać na licznik, żeby nie przesadzić z prędkością
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Zwłaszcza na jezdni dwukierunkowej manewr wyprzedzania powinien trwać możliwie krótko. Po pierwsze, z przeciwnego kierunku jadą zwykle inne samochody, których prędkość nie zawsze łatwo jest trafnie oszacować, a trzeba przecież zachować odpowiedni margines bezpieczeństwa. Po drugie, bardzo rzadko kierowca ma tak dobrą widoczność, aby mieć pewność, że na dłuższym odcinku drogi przed nim nie ma żadnych skrzyżowań, wysepek itp. Po trzecie, wyprzedzanie należy zakończyć najpóźniej w miejscu, gdzie kończy nam się dobra widoczność – na długo przed zakrętem, przed wzniesieniem itp.

Kierowcy tłumaczą: jechałem trochę szybciej, bo wyprzedzałem!

Nie powinno więc dziwić, że kierowcy podczas manewru wyprzedzania nierzadko jadą szybciej, niż pozwala na to limit obowiązujący na danym odcinku drogi. "Przecież wyprzedzałem, za chwilę i tak bym zwolnił" – tłumaczą policjantom. Albo: "Tamta ciężarówka jechała 85 km/h przy limicie 90 km/h. Gdybym nie docisnął, wyprzedzanie trwałoby wieki!". To typowe tłumaczenie, wystarczy zajrzeć do policyjnych aktualności, by przekonać się, że to norma. Obecnie np. policjanci chwalą się, że kilka dni temu zatrzymali pirata drogowego we Wrocławiu. Na dwupasmowej jezdni, gdzie obowiązuje limit 70 km/h, kierowca wyprzedzał z prędkością 153 km/h. To za szybko – orzekli policjanci, zatrzymali kierowcy prawo jazdy na trzy miesiące i ukarali go najwyższym możliwym mandatem – w tym przypadku 2500 zł.