- Naprawa uszkodzonego silnika w ASO zwykle się nie opłaca
- Główną przyczyną uszkodzeń związanych z zatarciami silników jest zbyt rzadka wymiana oleju
Bywa, że silnik przez jakiś czas ostrzega o tym, że się kończy – zmienia się jego dźwięk albo podczas pracy na wolnych obrotach pojawia się dodatkowy stuk o częstotliwości uzależnionej od prędkości obrotowej silnika. Czasem objawem usterki silnika jest znikający płyn chłodniczy, spadający lub rosnący poziom oleju; może to być też „masełko” – emulsja wody i oleju widoczna w zbiorniczku wyrównawczym albo na bagnecie. Zdarza się, że szybka reakcja kierowcy pozwala uratować silnik – kończy się na rozbiórce jednostki i jej naprawie, niekoniecznie taniej. Bywa jednak i tak, że korbowód urywa się bez ostrzeżenia – podczas jazdy pojawia się chrobot, silnik zaczyna rzygać olejem albo buchać kłębami błękitnego dymu – i koniec jazdy.
Nie zawsze objawy usterki są oczywiste
W lżejszych przypadkach (olej w płynie chłodniczym, płyn chłodniczy w oleju) warto, a nawet trzeba, określić miejsce i zakres usterki; może być to bowiem wypalona uszczelka pod głowicą albo tylko uszkodzenie chłodnicy, która chłodzi i płyn chłodzący silnik, i olej w skrzyni automatycznej. Za pomocą testerów chemicznych sprawdza się obecność glikolu w oleju i spalin w układzie chłodzenia – usterka może być mała albo duża, trzeba to sprawdzić. Problemów tego rodzaju nie ma, gdy silnik jest zatarty albo rozpadł się z powodu usterki mechanicznej i mamy np. pęknięty blok – wtedy od razu widać: potrzebny będzie nowy silnik.
Liczymy koszty naprawy samochodu
Naprawy silników, które się zatarły albo rozpadły, gdy przysłowiowa „korba wyszła bokiem”, są drogie i często nieopłacalne, bywa, że nie ma do nich części. Naprawy dużych, skomplikowanych jednostek to koszt kilkunastu-kilkudziesięciu tys. zł, czasem jeszcze więcej – nie warto robić takich rzeczy, chyba że (w rzadkich przypadkach) pozyskanie nowego-używanego silnika jest niemożliwe. A może nowy silnik z ASO?
Ceny nowych silników są różne, ale łączy je jedno: zwykle przekraczają wartość kilkuletniego samochodu, zdziwić się mogą nawet właściciele drogich, luksusowych aut, których stać na wiele, ale nie na nowy silnik. Przykładowo właściciel Mercedesa W221 z silnikiem 6.3 AMG usłyszał wyrok: 321 (słownie: trzysta dwadzieścia jeden) tysięcy złotych. Wymiana silnika na używany kosztowała go 28,3 tys. zł – jedenaście razy taniej.
W przypadku mniej drogich aut tańsze są też używane silniki, które pozyskiwane są zarówno z tańszych samochodów z kierownicą po prawej stronie oraz z pojazdów rozbitych (tu źródłem są m.in. aukcje firm ubezpieczeniowych). O ile jednak niektóre typy silników warto po prostu przełożyć w miejsce uszkodzonego, to są i takie, które mają „zaszytą” wadę techniczną i jest duże ryzyko, że nowy-stary silnik również się zepsuje.
W takich wypadkach fachowcy zajmujący się wymianą i naprawą silników najpierw likwidują wadę fabryczną, co może wiązać się z rozbiórką silnika przed montażem. Są takie jednostki – np. 2-litrowy diesel TDI z podwójnym doładowaniem montowany np. w VW Transporterze, które są niezwykle pożądanym towarem.
Nawet stosunkowo nowe jednostki nie wytrzymują dużego obciążenia, jakim poddawane są w niektórych modelach aut. Ich właściciele zwykle nawet nie pytają o możliwość naprawy w serwisie dilerskim, z góry (słusznie) zakładając, że to się nie opłaca. Z kolei warsztaty zajmujące się wymianą silników deklarują, że takie jednostki (sprawne) chętnie kupią w ilościach hurtowych – klienci na nie zawsze się znajdą.
Wymieniamy silnik wadliwy na dobry
Możliwa jest też wymiana wadliwego fabrycznie silnika na całkiem inną jednostkę. Z takiego rozwiązania korzystają często np. właściciele niektórych wersji Nissanów Navara D22 czy NP300 wyposażonych w silniki YD25. Zamiast naprawiać kiepski silnik, lepiej i taniej jest rozwiązać problem raz na zawsze i zamontować „przedpotopową”, solidną jednostkę 2.7 td albo 3.0 V6, za co warsztaty żądają od 6,5 do 8 tys. zł (za silnik z usługą montażu). Właściciele terenówek, którym zależy na trwałym i niezawodnym napędzie, często wymieniają nowoczesne jednostki (np. z zasilaniem Common Rail) na silniki starszej konstrukcji, często z innych modeli produkowanych np. na rynek azjatycki. W przypadku wymiany silnika na zupełnie inny trzeba jednak mieć kompletny zestaw obejmujący także jego sterowanie, konieczne mogą być przeróbki wiązki, mocowań. Taka usługa jest popularna także wśród właścicieli nieudanych Volkswagenów, np. 1.9 TDI BXE, benzynowych „olejożerców” 1.8/2.0 i innych.
Kiedy nie wymieniać silnika na nowy?
Załóżmy jednak, że mamy stary samochód wart ze sprawnym silnikiem, powiedzmy, kilkanaście tys. zł, w którym jednak „wystrzeliła” uszczelka pod głowicą. Naprawa obejmująca wymianę także innych elementów, które co do zasady wymienia się przy okazji rozbiórki silnika (choćby uszczelniacze zaworowe), to koszt 2-2,5 tys. zł. Warto wydawać takie pieniądze, jeśli za kilkaset zł możemy kupić taki sam używany silnik, tylko sprawny?Nie należy wykluczyć, że... warto naprawić stary. Rzecz w tym, że wymiana silnika, nawet na taki sam i nawet w stosunkowo mało skomplikowanym aucie, kosztuje – być może więcej niż używany silnik (jeśli nie jest on bardzo poszukiwany); nie do końca wiemy, w jakim stanie jest używana jednostka, być może ma przed sobą konieczność wykonania takiej samej naprawy jak nasza; nasz silnik po wymianie uszczelki pod głowicą i innych uszczelnień ma przed sobą dłuższy okres bezproblemowej pracy, a ten, który kupujemy – nie wiadomo. Czasem nie warto ryzykować!
Jak nie kupić kolejnego popsutego silnika?
Co do zasady najbezpieczniejszą formą wymiany silnika jest kupno używanej jednostki wraz z montażem. Jeśli oddajemy do serwisu samochód z uszkodzonym silnikiem i umawiamy się, że zapłacimy, gdy będzie sprawny, interes nie pociąga za sobą nadmiernego ryzyka, zwłaszcza gdy cena jest znana z góry. Gdy silnik kupujemy przez internet, handlarz sam często nie wie, co sprzedaje. Gwarancja rozruchowa na silnik, którą zwykle dają sprzedawcy, nie oznacza, że nie zapłacimy za usługę jego przełożenia, jeśli okaże się niesprawny.