• Na autostradzie nawet drobna stłuczka albo awaria może skończyć się tragedią
  • To, że przy pierwszym "strzale" nie było ofiar, nie oznacza, że niebezpieczeństwo minęło – niejeden kierowca zginął, bo został rozjechany, kiedy wysiadł z auta i nie schował się od razu za barierki
  • To, że na autostradzie można legalnie jeździć nawet 140 km/h, nie znaczy, że taka prędkość jest bezpieczna w każdych warunkach
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Kolejny nudny artykuł z oczywistościami o tym, jak się zachować w razie wypadku czy awarii? Być może! Ale po tym, czego sam byłem świadkiem w ciągu dosłownie kilku ostatnich dni, uważam, że i tak powinienem go napisać. Bo wielu z nas najwyraźniej potrzebuje odświeżenia tej wiedzy! Bo bez tego nadal będziemy nadal czytali nagłówki "Ciężarówka najechała na nieoznakowane auto stojące na poboczu autostrady – cztery osoby nie żyją".

Śnieżyca, fatalne warunki na nieośnieżonej autostradzie. Nawierzchnia śliska, widoczność tak marna, że większość samochodów sunie o połowę wolniej niż wynosi ograniczenie na tym rodzaju drogi. Trafia się jednak kierowca pośpieszny, któremu warunki najwyraźniej nie przeszkadzają, pędzi jakieś 140 km/h lewym pasem. – Nieśmiertelny? – myślę sobie. Kilkanaście kilometrów dalej spotykamy się znowu – auto stoi wbite w barierki rozdzielające kierunki ruchu autostrady, dookoła trzy inne samochody, które ucierpiały w kolizji, do tego na wszystkich pasach mnóstwo tego, co z rozbitych aut poodpadało. Kierowcy innych aut starają się zwolnić i wyminąć rozrzucone na autostradzie wraki. Co robi pośpieszna kierowczyni – na oko sprawca tego całego zamieszania? Stoi centralnie na środku pasa oblodzonej autostrady i przez telefon najwyraźniej wzywa pomoc. Wygląda na to, że skoro za pierwszym razem nie zakwalifikowała się do nagrody Darwina, próbuje zrobić to po raz kolejny, zmuszając m.in. kierowcę ciężarówki do nerwowych manewrów. Widzieliście kiedyś coś podobnego? Albo druga historia z ostatnich dni.