Pomijając wygląd – face lifting nie odmienił znacząco Kii Sorento, ale sprawił, że kierowca prowadzący Sorento ma wrażenie jazdy bardziej nowoczesnym i dopracowanym modelem. Kia bacznie obserwuje konkurencję, także tę z segmentu premium, i wyciąga właściwe wnioski. Oferuje w Sorento nie tylko bogatsze wyposażenie komfortowe, ale także elementy podnoszące bezpieczeństwo prowadzenia.
Debiutująca w 2009 roku druga generacja Kii Sorento ze względu na gruntowne zmiany w stosunku do poprzedniczki (brak ramy i reduktora, nowe zawieszenie) była przełomowa. Zastanawialiśmy się wówczas, jak zareagują klienci na odejście od offroadowego charakteru modelu. Minęły trzy lata i wiadomo już, że kierunek zmian był słuszny – światowa sprzedaż Sorento II przekroczyła 620 tys. sztuk. By podtrzymać dobrą passę, Koreańczycy jesienią 2012 roku zdecydowali się na face lifting modelu.
Kia Sorento: nowocześniej, choć bez rewolucji
Z zewnątrz zmodernizowane Sorento rozpoznamy po: zderzakach z pionowym układem świateł przeciwmgielnych, nowym grillu i reflektorach z światłami pozycyjnymi LED, a także zmienionym kształcie pokrywy bagażnika i tylnych lamp, również wykonanych w technologii LED.
Deska rozdzielcza, zwłaszcza jej centralna część, ma inaczej rozmieszczone przyciski, a na tarczy prędkościomierza pojawił się duży, wielofunkcyjny wyświetlacz komputera pokładowego. Trzeba przyznać, że zmiany są subtelne, ale zwiększyły łatwość obsługi urządzeń pokładowych.
Pod maską testowanego modelu pracował dobrze znany 2,2-litrowy turbodiesel, który po modernizacji nadal ma 197 KM, ale dysponuje wyższym o 15 Nm momentem obrotowym, dostępnym w szerszym zakresie obrotów. Kierowca w poliftingowym aucie odczuje nie tylko lepszą elastyczność motoru, ale także mniejsze spalanie (o ok. 0,5 l/100 km).
Lepsza elastyczność, niższe spalanie
2,2-litrowy turbodiesel nadal współpracuje z udanym 6-stopniowym „automatem”. Jedyną zmianą jest droga prowadzenia lewarka, która odbywa się obecnie w linii prostej (poprzednio: skokowo). Nie dokonano zmian w układzie napędowym, który podczas zwykłej jazdy (miejskiej lub autostradowej) przekazuje do 100 proc. momentu obrotowego na przednie koła, a w przypadku wystąpienia poślizgu część mocy (do 50 proc.) przenoszona jest automatycznie na tylne koła.
Po naciśnięciu przycisku w kabinie kierowca może zblokować rozdział napędu w proporcji 50/50. Trzeba przyznać, że tego typu rozwiązanie (choć ma wielu przeciwników wśród fanów offroadu) sprawdza się na co dzień, gdyż z jednej strony pozwala oszczędzać paliwo, z drugiej – zapewnia dobrą trakcję i bezpieczeństwo na śliskich drogach.
Przy okazji face liftingu inżynierowie poprawili zawieszenie – pracuje ono teraz ciszej i zapewnia więcej komfortu – a jednocześnie zmniejszyły się wychyły nadwozia przy gwałtownych manewrach. Lepsza jest teraz także precyzja prowadzenia (bardziej bezpośrednie przełożenie – 2,95 obrotu między skrajnymi położeniami), gdyż zastosowano nowy układ kierowniczy FlexSteer z trzema trybami pracy: Normal, Sport i Comfort.