Wycieczkowy parowiec kontra kwintesencja sportu – zestawiliśmy je razem i sprawdziliśmy z pedałem gazu wciśniętym do oporu na prostej o długości kilometra. Ludzie, świat stanął na głowie! Okazało się, że kontenerowiec o dwie długości wyprzedził motorową łódź – limuzyna Mercedesa pokonała Porsche!
Oto jesteśmy w 1975 roku, w samym środku mało sportowego okresu w historii Mercedesa. Jednocześnie to czas, gdy na rynek trafiło Porsche 911 T z silnikiem o mocy zaledwie 130 KM. Jednak bez obaw, genetycznie jest to Porsche w najczystszej postaci ze wszystkim tym, czym pociąga ten model, czyli wspaniałym dźwiękiem i bezpośrednim układem kierowniczym, który pozwala świetnie wyczuć drogę.
Mercedes 350 SE to samochód stworzony przede wszystkim do jazdy na wprost, z 4-drzwiowym nadwoziem, olbrzymim bagażnikiem, obszernymi siedzeniami oraz komfortowo resorującym zawieszeniem. W swoich czasach „350-ka” była bolidem dla bonzów, którzy autostradami pędzili ze spotkania na spotkanie. Tak było również z naszym egzemplarzem, który 100 tys. km przemierzył głównie na wprost – teraz należy do byłego szofera przedsiębiorcy i jest w oszczędnej wersji wyposażeniowej. Korbki zamiast elektrycznie sterowanych szyb, stalowe koła, a nie aluminiowe felgi, odmiana SE zamiast dłuższej wersji SEL, materiałowa tapicerka w miejsce skórzanej i przede wszystkim – 4-biegowa manualna skrzynia, a nie automatyczna.
Ręczna skrzynia biegów to tajemnica lepszej dynamiki pojazdu. Samochód wyposażony w manualną przekładnię był o prawie sekundę szybszy podczas sprintu do „setki” od modelu z automatyczną skrzynią. Dlatego fachowe czasopismo w latach świetności modelu zakwalifikowało naszą „350-kę” jako sportową limuzynę i opublikowało zdjęcie, na którym widać, jak kierowca czerpie radość z prowadzenia, gdy driftuje tym modelem. Aczkolwiek podczas jazdy ma się wrażenie, że pomiędzy kołami a układem kierowniczym nie ma połączenia, a na zakrętach nadwozie przechyla się tak bardzo, jak statek na wzburzonym morzu. Niemniej jednak samochód pozostaje całkiem poręczny.
O ile komfort nadal może być powodem do dumy, o tyle według obecnych standardów wykończenie pojazdu określilibyśmy jako wręcz spartańskie. Pokrywa bagażnika podczas zamykania wydaje metaliczny dźwięk, a gdy się ją otwiera, słychać jęk sprężyn, które utrzymują klapę w pozycji otwartej. Nie ma typowego dla wielu Mercedesów odgłosu przypominającego zamykanie bankowego skarbca.
Jedno musimy jednak wyjaśnić. Ten Mercedes nie sprawia wcale wrażenia przyciężkiego, w tym przypadku można nawet mówić o lekkości. Przecież 1725 kg to wcale nie tak dużo, jak na pełnoprawną klasę S.
Porsche waży o 35 proc. mniej, choć również i w nim znajdziecie drobiazgi, które nie kojarzą się ze sportowymi cechami. Mowa o skutecznej izolacji hałasu oraz w całości tapicerowanym wnętrzu. Na szczęście są też typowy dla Porsche dźwięk oraz najlepsza technika, a zatem to, co niemiecka marka zdobyła na torach wyścigowych. W „911-ce” kierownica wysyła pozdrowienia z Le Mans i Targa Florio. I już wiesz, o co chodzi, gdy tylko ją przekręcisz o pierwsze trzy stopnie. Kiedy poczujesz, jaki jest układ kierowniczy, na plecach poczujesz przyjemny dreszcz.
Podczas gdy Mercedesa kontrolujesz za pomocą oczu i mózgu, rozglądając się na lewo i prawo, Porsche wyczujesz bezpośrednio za pomocą rąk oraz siedzenia. Każdy, kto przesiądzie się z Mercedesa do Porsche, od razu poczuje, jakby opony były przyklejone do nawierzchni. Ponadto w „911-ce” szczególnie pięknie czuje się, jak umieszczony z tyłu bokser obciąża tył i poprawia trakcję pojazdu oraz precyzję podczas zmiany kierunku. Poza tym 130-konny motor wcale nie jest taki zły.
Całkiem dźwięcznie brzmi i dziarsko rozpędza samochód, a mimo to – aż trudno uwierzyć – pod względem dynamiki ustępuje Mercedesowi. Benz ma 3,5- litrowy silnik V8 o mocy 200 KM, który ożywia się już po niewielkim wciśnięciu pedału gazu, a przy tym zawsze pracuje w optymalnym zakresie prędkości obrotowych. Do tego dochodzi 4-biegowa skrzynia z krótko zestopniowanymi przełożeniami – dzięki temu auto zawsze potrafi wystrzelić niczym z katapulty. Gdy jedzie na wprost, Porsche 911 nie jest w stanie za nim nadążyć. Natomiast na zakrętach Mercedesowi wyraźnie brakuje sprytu, w związku z czym nie udaje mu się zgrabnie zmieniać kierunku na szerokich oponach i w slalomie musi uznać wyższość znacznie zwinniejszego konkurenta z Zuffenhausen.
Niezależnie od mocy silnika Porsche jest prawdziwym sportowym samochodem. Charakter tego auta nadal jest doceniany i ma odzwierciedlenie w cenach. Podczas gdy Mercedes kosztuje obecnie około 18 000 euro (mniej więcej tyle samo, ile był wart jako nowy samochód – 36 430 DM), to w przypadku Porsche stosunek dzisiejszej ceny do tej, za jaką kupowało się nowy pojazd, bardzo się zróżnicował. Koszty zakupu z początkowych 24 480 DM wzrosły do obecnych prawie 100 tys. euro. Tak jak w przypadku pozostałych par modeli biorących udział w naszym porównaniu, także i zakup klasy S okazuje się korzystniejszy.
Trafił nam się naprawdę niesamowity pojedynek. Nie dość, że Mercedesa można kupić w znacznie niższej cenie, to na dodatek ma on o wiele mocniejszy silnik od Porsche i mimo wyższej masy wyprzedza je podczas próby sprintu. Świat się kończy.
Podsumowanie
Kto by pomyślał, że wielki Mercedes będzie jednocześnie szybki – dzięki temu modelowi Untertürkheim pokonało Zuffenhausen. Oba samochody są mocne, ale każdy z nich w innych dyscyplinach. Mercedes jest nie tylko szybki, lecz także duży, wygodny oraz może pełnić rolę reprezentacyjną, choć trudno mówić o poręczności w prowadzeniu. Porsche to samochód, który ma głównie dawać radość z jazdy, tyle że przy tym okazuje się niepraktyczny, ciasny, mało komfortowy, a w dodatku drogi. Jednak w przypadku tego auta serce raduje się przede wszystkim ze sportowych możliwości oraz za sprawą sprawiania frajdy z jazdy.