„Wymyśliliśmy i stworzyliśmy samochód elektryczny od początku do samego końca” – mówią dumnie konstruktorzy z Ingolstadt. No tak, pięknie, tyle że takie zapowiedzi słyszeliśmy już np. przy okazji premiery Nissana Leafa. Co naprawdę oznacza ten komunikat w przypadku Audi?
Auto elektryczne, z powodu baterii, jest zawsze cięższe od swoich spalinowych odpowiedników. Aby to zniwelować, Audi postanowiło zastosować ultralekkie materiały do budowy nadwozia. Oprócz aluminium – nie budzącego już w przypadku tej firmy zdziwienia – zdecydowano się także na użycie włókien węglowych.
Zabieg ten okazał się jednak niewystarczający, więc koncern musiał pójść o krok dalej. Po latach przerwy wrócił temat elektrycznego sterowania podstawowymi podzespołami samochodu, czyli technika Drive-by-wire.
O co w niej chodzi? W dużym uproszczeniu: zamiast mechanicznego połączenia np. kierownicy z przekładnią za pomocą wału w systemie Drive-by-wire wykorzystuje się elektryczne komponenty. W tym konkretnym przypadku potencjometr wysyła sygnał o ruchu kierownicą do jednostki sterującej, a przetworzone tam informacje trafiają do silnika zintegrowanego z przekładnią. Ponieważ wał kierownicy jest dzięki temu rozwiązaniu zbędny, w koncepcyjnym A2 inżynierom Audi udało się zaoszczędzić 15 kg. Układ kierowniczy to tylko jeden z mechanizmów, w których zastosowano takie rozwiązanie.
Jest jeden problem: europejskie prawo wciąż zabrania stosowania takiej techniki w autach. Audi chce być tu pionierem. „Każdy samolot Airbusa działa na tej zasadzie. Najwyższy więc czas, by technologia Drive-by-wire trafiła także do motoryzacji” – mówią menedżerowie Audi.
Jeśli chodzi o napęd, Niemcy stawiają na klasyczne rozwiązanie, w którym silnik elektryczny przekazuje siłę napędową na przednie koła. Motor rozwija 116 KM i 270 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Dzięki temu małe A2 ma rozpędzać się do „setki” w 9,3 s, a prędkość maksymalną ograniczono do 150 km/h. Litowo-jonowe baterie o pojemności 31 kWh pozwalają na przejechanie 200 km. Audi zapowiada, że samochód gotowy do sprzedaży może pojawić się już na początku 2015 roku. Pożyjemy – zobaczymy!