Jeszcze kilka lat temu koreańskie firmy zdobywały klientów przede wszystkim dzięki korzystnej cenie. Takie walory, jak przestronność, efektowna stylistyka, bogate wyposażenie czy dynamiczny silnik, miały wówczas drugorzędne znaczenie. Jednak czasy się zmieniają i auta tego typu, nawet jeżeli nie są drogie w zakupie, nie stają się już wcale hitami sprzedaży.
Dlatego nie należy się dziwić, że modele rodem z Półwyspu Koreańskiego przeszły głęboką metamorfozę. Świetnym przykładem samochodu, którego największym atutem nie jest cena, może być nowa Kia Optima. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę wersję kombi w jej topowej odmianie GT z doładowanym, 245-konnym benzyniakiem pod maską.
Już pierwsza generacja Kii Optimy wzbudzała zainteresowanie swoją udaną stylistyką nadwozia. Drugie wydanie nie różni się znacząco od poprzedniczki, ale wprowadzone zmiany wystarczyły, żeby auto wyglądało nowocześniej. Nadal mamy jednak do czynienia z pojazdem, którego sylwetka kojarzy się ze sportowym charakterem. To zasługa mocno pochylonej przedniej szyby i wznoszącej się linii okien.
We wnętrzu również wyczuwa się sportowego ducha, ale połączonego z luksusem. Takie wrażenie udało się uzyskać za sprawą odpowiednio ukształtowanych foteli, spłaszczonej u dołu kierownicy i aluminiowych pedałów oraz szlachetnych materiałów wykończeniowych: skóry, aluminium i wstawek wykonanych z lakieru fortepianowego.
Co istotne, wizualne wrażenia nie przeszkodziły w zaprojektowaniu praktycznego auta z przestronnym wnętrzem oraz – jak przystało na porządne kombi – pojemnym bagażnikiem.
Nie zapominajmy jednak, że Kii Optimy w wersji GT nie wybiera się ze względu na walory transportowe – nawet jeżeli jest to odmiana kombi. W tym przypadku ważniejszy jest pracujący pod maską silnik. Przecież to głównie dzięki niemu czerpie się frajdę z użytkowania tego pojazdu. Jednak nie w każdym ustawieniu udaje się w pełni wykorzystać możliwości Optimy GT. Po pierwszym wciśnięciu pedału gazu ma się odczucia w rodzaju: „od 245 KM oczekiwałem czegoś więcej”. Nie żeby samochód sprawiał wrażenie ospałego, ale nie wyczuwa się tego czegoś.
No dobrze, przecież na tunelu środkowym jest klawisz z napisem „Drive Mode”. Zatem wciskamy go, na obrotomierzu zapala się żółty napis „Sport” i ponownie sprawdzamy możliwości pojazdu. Różnica okazuje się uderzająca – i to dosłownie. Mocne wciśnięcie pedału gazu kończy się dynamicznym startem, biegi w automatycznej skrzyni są włączane przy wyższym poziomie obrotów i już po 7,4 s na liczniku widać „setkę” – to o 0,2 s lepszy wynik niż obiecuje producent. Jednak podczas takich prób trzeba uważać na mokrej nawierzchni, bo układ jezdny nie radzi sobie z przekazaniem dużej mocy. W efekcie dynamiczny start kończy się mocnym buksowaniem przednich kół. Podczas jazdy Optimą GT docenicie również dobrą elastyczność silnika – pomaga w bezpiecznym wyprzedzaniu.
Mniej entuzjastycznie oceniliśmy dźwięk dochodzący do uszu pasażerów w czasie jazdy w trybie sportowym. Od razu słychać, że nie jest to prawdziwy gang silnika ani wydechu, lecz brzmienie generowane przez głośniki.
Podczas testu Kii Optimy GT kolejny raz przekonaliśmy się, że podawane przez producenta dane dotyczące spalania nie zgadzają się z rzeczywistym zużyciem paliwa. Nasz egzemplarz potrzebował średnio 10,3 l/100 km, a zatem o 2,1 l więcej niż podano w danych technicznych. Przyznajemy jednak, że pomimo tej nadwyżki takie spalanie w 245-konnym aucie to dobry wynik. Cieszy jeszcze jedno – świetne działanie komputera pokładowego, który pokazał zużycie paliwa tylko o 0,1 s niższe od rzeczywistego.
W usportowionym aucie niezbędne jest zawieszenie, które dorówna możliwościom jednostki napędowej. Pod tym względem Kia odrobiła lekcje jak należy. Układ jezdny pozwala na dynamiczne pokonywanie zakrętów bez nadmiernych przechyłów nadwozia. Jednak spokojnie. Nie oznacza to wcale, że układu jezdnego nie zaakceptują kierowcy, którzy liczą na wygodę podczas podróżowania. Okazuje się bowiem, że podwozie bez problemu tłumi większość nierówności nawierzchni. Jedynie w trakcie pokonywania poprzecznych garbów ma się wrażenie, że koła tylnej osi nie zjeżdżają z tej przeszkody, lecz z niej spadają. Efekt to nieprzyjemne uderzenie.
Przyjemność podróżowania topową Kią Optimą nie jest, niestety, tania. Na samochód bez żadnych płatnych dodatków trzeba wydać 153 900 zł. Tymczasem Forda Mondeo z 240-konnym benzyniakiem w specyfikacji Titanium można kupić już za 140 850 zł. Z drugiej strony są modele tej klasy, za które trzeba zapłacić więcej niż za Optimę GT. Opel Insignia zv 250-konnym motorem w wersji Executive kosztuje 156 050 zł. Ceny obu konkurentów Kii dotyczą aut z nadwoziami kombi i – podobnie jak w koreańskim modelu – z automatycznymi skrzyniami biegów.
Kia Optima GT - to nam się podoba
Przestronne wnętrze i pojemny bagażnik, wygodna pozycja za kierownicą, udana stylistyka, dynamiczny silnik, dopracowane zawieszenie, skuteczny układ hamulcowy, bogate wyposażenie.
Kia Optima GT - to nam się nie podoba
Obsługa klawiszy na tunelu środkowym odwraca uwagę kierowcy od drogi, utrudnione dynamiczne ruszanie na mokrej nawierzchni, syntetyczny dźwięk silnika podczas jazdy w sportowym trybie.
Kia Optima GT - nasza opinia
Kia Optima GT kombi spodobała mi się zarówno wtedy, gdy spokojnie podróżowałem prawym pasem, jak i wówczas, gdy po włączeniu sportowego trybu wykorzystywałem jej potencjał. To prawda, że za auto trzeba dużo zapłacić, ale za to otrzymuje się efektownie wyglądający pojazd z bogatym wyposażeniem i – co najważniejsze – z dobrymi osiągami.