Słuszną drogę obrał Mercedes – zamiast zastępować „tłuste” V8 sześciocylindrówką i kazać jej szybciej „oddychać” poprzez dołożenie turbodoładowania, inżynierowie przypomnieli sobie o układzie odłączania cylindrów.

Dzięki temu motor odznacza się średnim spalaniem 8,4 l/100 km (dane fabr.), a jednocześnie pozwala właścicielowi cieszyć się 422 wolnossącymi KM.

Tak się nim jeździ

W ruchu miejskim mimo korzystania tylko z połowy cylindrów i dużego pola do popisu dla układu start-stop Mercedes pozwala sobie na minimum 10 l/100 km. To i tak nieźle, ale takie spalanie wymaga od kierowcy dużej dyscypliny.

W końcu prawą stopą dyryguje on 5,5-litrowym „potworem”, zdolnym osiągnąć 540 Nm i rozpędzić SLK do „setki” w 4,6 s. W trasie łatwiej jest zmniejszyć apetyt „V8-ki” na paliwo.

I gdyby nie kontrolka zapalająca się w momencie odłączenia połowy cylindrów, nawet byśmy tego nie zauważyli. W każdej chwili można ją jednak zgasić, mocno wciskając gaz, i delektować się rykiem ośmiu „garów”.

Czy warto kupić?

Zakładając, że mamy zasobny portfel: ponad 300 tys. zł to i tak dużo jak na roadstera. Jest to jednak auto całoroczne (składany hardtop) i praktycznie bezkonkurencyjne – ani Audi, ani BMW nie oferują TT i Z4 z „V8-kami”.