To banał powiedzieć, że takie samochody jak Peugeot Traveller to doskonała alternatywa dla tradycyjnych, rodzinnych minivanów, a nawet dla modnych SUV-ów. Można też dodać, że to idealne auto na wakacje. Tyle że prawda jest nieco inna. Owszem, Peugeot Traveller sprawdzi się w roli samochodu dla kilku osób z bagażami, ale tak na co dzień nie jest jednak ideałem, o ile najczęściej poruszamy się po mieście. W trakcie tygodniowego testu jeździłem po Warszawie, więc wiem, co mówię.
Peugeot Traveller – rozmiar XL
W najkrótszej odmianie Traveller mierzy 4,6 metra, ale szczerze mówiąc ten wariant – przynajmniej moim zdaniem - ma umiarkowany sens. Dlaczego? Wprawdzie w kabinie tej krótkiej wersji zmieści się osiem osób (konfiguracja 2+3+3), ale za siedzeniami trzeciego rzędu pozostaje znikoma ilość miejsca na bagaże, nawet jeśli ładować po dach. Jeśli tak, to podobne możliwości przewozowe ma choćby Skoda Kodiaq, do której wejdzie siedem osób. A SUV Skody jest bardziej praktyczny na co dzień. Dlatego uważam, że jeśli już sięgać po taki wóz, jak Traveller, to jednak w co najmniej 5-metrowej wersji. W takim przypadku mamy do dyspozycji kabinę dla ośmiu osób, a z tyłu – 1000-litrowy bagażnik (choć na taki nie wygląda). To już coś!
Kłopot tym, że taki 5-metrowy Traveller to nie jest auto łatwe do parkowania w mieście. Trudno się nim manewruje, bo ma napęd na przód i sporą średnicę zawracania (prawie 12,5 metra). O ciasnych parkingach możemy więc zapomnieć, a parkowanie równoległe, nawet z opcjonalną kamerą z tyłu, wcale nie jest takie proste. Zresztą, miejsca, które da się znaleźć w centrum Warszawy zwykle są za ciasne na tak długie auto. Co więcej, wysokość Travellera to niemal 190 cm. Nie wjedziemy więc do wszystkich podziemnych garaży. Na wakacje – owszem, to świetny wóz. Ale na co dzień? Cóż, niezbyt praktyczny.
Peuegot Traveller – komfort i przestrzeń
Kupując taki samochód, jak Traveller, trzeba zatem zdawać sobie sprawę, po co sięgamy. To nie jest SUV ani minivan. To wóz na bazie pojazdu dostawczego, ale z wieloma dodatkami, dzięki którym bardzo zbliża się do świata aut osobowych. Co zatem otrzymujemy? Po pierwsze, bardzo obszerną i – co tu dużo mówić – funkcjonalną kabinę. Zależnie od konfiguracji, może się w niej zmieścić od pięciu do nawet dziewięciu osób. Testowany Traveller był dla ośmiu pasażerów. W pierwszym rzędzie kierowca z „pilotem”, w kolejnych dwóch po trzy osoby w konfiguracji 2+1. Szkoda, że nie zainstalowano po trzy osobne fotele. Pewnie to droższe rozwiązanie, ale lepsze. Choćby dlatego, że podwójna kanapa jest potwornie ciężka i jeśli z jakiegoś powodu chcemy ją wymontować, by powiększyć bagażnik, to zdrowiej dla kręgosłupa będzie zrobić to w dwie osoby.
Plusem jest za to niezliczona liczba konfiguracji wnętrza: siedzenia można przesuwać, wyjmować, składać. Dzięki temu Travellera można nawet zmienić w pakownego dostawczaka z ponad 4000-litrową przestrzenią ładunkową. Ta zmiana wymaga trochę wysiłku, ale jest możliwa. Co więcej, w niektórych wariantach fotele można nawet obracać, ale to akurat nie dotyczy testowanego Peugeota.
Peugeot Traveller – prawie jak osobówka
Doceniam wykończenie kabiny Travellera, które jest na poziomie przeciętnego, miejskiego samochodu kosztującego jakieś 45 tys. zł. Fakt, van Peugeota kosztuje przeszło trzy razy tyle, ale płacimy za rozmiar i funkcjonalność. A w przypadku testowanego samochodu, trzeba również dopłacić za kilka dodatków, jak choćby ostatni rząd siedzeń, wyświetlacz HUD (pokazuje np. prędkość na szybce wysuwanej przed przednią szybą), czy też systemy poprawiające bezpieczeństwo (np. utrzymanie pasa ruchu). Sprawdza się też efektywny system klimatyzacji: nawiewy w podsufitce i dodatkowe dmuchawy sprawiają, że obszerną kabinę łatwo jest schłodzić, nawet w upalne dni.
A silnik? Najsłabszy jest 1,5-litrowy, 120-konny diesel, ale w „moim” Travellerze jest mocniejsza jednostka, 150-konna, o pojemności skokowej dwóch litrów. To silnik, który w zupełności wystarczy do napędu takiego pojazdu, bo zapewnia niezłe osiągi, nawet z siedmioma osobami na pokładzie. Nie liczmy oczywiście na przyspieszenia wciskające w fotel, ale wyprzedzanie nie jest męczarnią (pomaga w tym 370 Nm momentu obrotowego), a zużycie paliwa rekompensuje te kilkanaście sekund oczekiwania na setkę na prędkościomierzu. W praktyce, na trasie, da się zejść do 7,5 l/100 km, a to naprawdę bardzo dobry rezultat, jak na samochód ważący ponad dwie tony (gdy na pokładzie jest te siedem osób). Fakt, przydałby się ciut większy zbiornik paliwa. Te 69 litrów to sporo i pozwala, teoretycznie, przejechać ponad 900 km bez tankowania, ale jednak miło by było zobaczyć napis „zasięg: 1200 km”, jak to czasem bywa w Transporterze z „tedeikiem”.
Peugeot Traveller – czy warto go kupić?
Trudna sprawa. To nie jest praktyczny samochód, którym bez problemu będziemy jeździć na co dzień po mieście. Z drugiej strony, nie wymaga on zbyt wielkich poświęceń, a w roli samochodu dla dużej rodziny sprawdzi się wręcz rewelacyjnie. W Peugeocie powinni go sprzedawać w promocji tym, którzy mają więcej niż trójkę dzieci i pewnie zyskaliby wielu wdzięcznych klientów. Dla wielodzietnych rodzinnych nie ma przecież nic lepszego, niż duży van. A dla większości z nas? Cóż, to ciekawe auto na wakacje, ale na co dzień wolałbym jednak zwykłe kombi. Albo nawet SUV-a, choć popularności aut tego segmentu nadal nie rozumiem.
Peugeot Traveller 2.0 HDI 150 – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1997 cm3, R4, turbodiesel |
Moc | 150 KM przy 4000 obr./min |
Moment obrotowy | 370 Nm przy 2000 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowa ręczna, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 170 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 11 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,3 l/100 km (producent) |
Masa własna | 1780 kg |
Cena | od 154 000 zł |