Na pomysł, by przekonać klientów, że popularna marka dzielnie wchodzi do świata samochodów klasy premium wpada coraz większa liczba producentów aut. Pamiętacie Volkswagena Passata CC, który potem został przemianowany na samo CC, a ostatnio na Aertona?
To próba przekonania kilku osób (a najlepiej kilkudziesięciu tysięcy), że VW może robić samochody o wielkich aspiracjach. W pierwszych dwóch podejściach niezbyt udana. Są też Citroeny DS (teraz jako osobna marka DS), czy też Fordy z emblematem Vignale. Jest też Renault Talisman, który przez marketingowców z Renault przedstawiany jest jako coś więcej niż zwykła limuzyna klasy średniej. Zupełnie niepotrzebnie. Dlaczego?
Renault Talisman Grandtour – dużo przestrzeni dla każdego
Bo Talisman to całkiem dobry samochód, ale tylko jeśli porównać go do innych przedstawicieli klasy średniej takich, jak np. Toyota Avensis, Kia Optima, czy nawet Mazda 6 albo Skoda Superb. Francuskie kombi w takiej konfrontacji ma wiele zalet. Przykładowo ma bardzo przestronną kabinę, która pod tym względem ustępuje jedynie Superbowi. A i to niewiele.
Ponadto Renault, choć ma moim zdaniem bardzo ładną sylwetkę, to atrakcyjnej linii nadwozia nie uzyskano kosztem funkcjonalności. Miejsca dla pasażerów jest mnóstwo, a na bagaż – jeszcze więcej. Producent podaje, że za tylną kanapą do wysokości linii okien mamy przestrzeń o objętości aż 572 litrów. To na pewno wystarczy, by bez trudu upchnąć bagaże czteroosobowej rodziny przed wakacyjną podróżą. Dodajmy, że to objętość większa niż w samochodach klasy wyższej średniej pokroju BMW serii 5 Touring, choć z drugiej strony mniejsza niż w Superbie Combi.
Renault Talisman Grandtour – i życie jest prostsze (oraz wygodniejsze)
Ten śródtytuł brzmi jak slogan reklamowy, ale faktycznie Talisman zasługuje na taką pochwałę. Bardzo podoba mi się, że Renault pomyślało o ułatwiających życie rozwiązaniach, choćby we wspomnianym kilka zdań wcześniej bagażniku. Jego regularne kształty to ważna zaleta, ale dodajmy też inne istotne cechy. Znajdziemy tu haczyki na torby z zakupami, porządne schowki pod podłogą, klamry do mocowania pakunków, czy też przyciski do superłatwego składania obu części tylnej kanapy. Ponadto pokrywę bagażnika – elektrycznie unoszoną – można otworzyć na kilka sposobów, w tym za pomocą pilota lub machnięciem nogi w okolicach dolnej części zderzaka.
A wygoda? To choćby bardzo znakomite, elektrycznie regulowane fotele, które w wersji Initiale Paris wyposażone są w podgrzewanie i chłodzenie, a także w masaż, którym steruje się za pomocą dotykowego ekranu ustawionego pionowo. Tak, by przypominał wciśnięty w środkową konsolę tablet. Mamy też podgrzewaną kierownicę i znakomicie działającą klimatyzację, którą w części również sterujemy za pomocą „tabletu”. Na szczęście wybór temperatury pozostał tradycyjny – za pomocą pokręteł na środkowej konsoli.
Renault Thalisman Grandtour – do wyboru, do koloru (dosłownie)
Z poziomu wspomnianego ekranu, stanowiącego centrum zarządzania naszym małym wszechświatem, wybieramy też charakter auta, które w testowanej wersji Initiale Paris może stać się maksymalnie ekologiczne i wtedy ekran zmienia kolor na odcienie zieleni, a silnik, skrzynia biegów i np. klimatyzacja przestawiają się w tryb, w którym starają się ograniczyć zużycie paliwa. Mamy i inne możliwości: Comfort, Normal i Sport.
Zapomnijmy jednak o nich. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniem. W trybie Comfort amortyzatory mają najmniejszą siłę tłumienia, co sprawia, że Talisman zachowuje się jak amerykański krążownik szos – przynajmniej na zakrętach. I nie jest to komplement. W trybie Sport z kolei, szczególnie na 19-calowych kołach, czujemy się jak byśmy jechali twardym GTI, ale bez typowej dla samochodów sportowych precyzji prowadzenia. Zawracanie głowy. W trybie Normal Talisman jeździ za to dobrze – nieźle tłumi nierówności, siła wspomagania nie jest przesadzona, a szybkość działania dwusprzęgłowej skrzyni biegów można zaakceptować. W zwiększeniu zwinności pomaga też system 4Control stosowany w wersji Initiale Paris – czterech kół skrętnych. Te przy tylnej osi wychylają się na tyle, by zapewnić lepsze trzymanie drogi na zakrętach, a przy małych prędkościach – zmniejszyć średnicę zawracania.
Renault Talisman Grandtour – czy warto?
Nasza wersja z 1,6-litrowym turbodieslem o mocy 160 KM niektórym może się wydać niewystarczająca. W końcu chodzi o rodzinne kombi, które czasem będzie wieźć komplet pasażerów z bagażem. To nieprawda. Te konie są całkiem silne i Talisman DCI 160 naprawdę daje radę – i w mieście, i na trasie. A kwestia wyposażenia? Cóż, wszystkie luksusy, o których pisałem dostaniemy tylko w wariancie Initiale Paris za 154 400 zł. Sporo. Ten sam silnik można też mieć w skromniej wyposażonej wersji za 123 400 zł. Tylko że nie są to ceny konkurencyjne, bo za podobne pieniądze można mieć Mondeo, Passata, czy też Superba. Cóż, rzecz gustu.
Renault Talisman Grandtour DCI 160 EDC – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1598 cm3, R4, turbodiesel |
Moc | 160 KM przy 4000 obr./min |
Moment obrotowy | 380 Nm przy 1750 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowa skrzynia dwusprzęgłowa, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 215 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,6 s |
Średnie zużycie paliwa | 4,5 l/100 km |
Masa własna | 1540 kg |
Cena | od 123 400 zł |