- Kolejne tysiące kilometrów na liczniku długodystansowej Octavii a ta jeździ i jeździ bez awarii i nie zużywa oleju
- Rowery na dachu drastycznie zwiększają spalanie Skody
- Octavia to przeźroczyste auto, na które raczej nikt nie zwróci uwagi
- Silnik 1.4 ma zbyt małą pojemność i sporą turbodziurę, wolelibyśmy diesla
Octavia to nasze ulubione auto, i pisząc „nasze” nie mam na myśli redakcji, tylko nas Polaków. Białe kombi najczęściej wykorzystywane jest w biznesie, ale jako auto wakacyjne równie dobrze się nadaje. Miałem przyjemność pokonać naszym długodystansowym samochodem przebieg od 15 do 17,5 tys. km. Okazał się on zbyt mały, aby w Octavii objawiły się jakieś usterki. Z jednej strony wiem, że to auto dopracowane (już wersje sprzed liftingu nie miały dużych problemów jakościowych), z drugiej taki przebieg to stanowczo za mało, aby pojazd mógł się zmęczyć. Mimo sporego obciążenia pojazdu (ładunki, rowery na dachu, jazda z prędkościami autostradowymi) samochód nie dopominał się o uzupełnienie oleju silnikowego.
Zrozumiały sukces
Nic na to nie poradzę, że Octavia dobrze mi się kojarzy – szczególnie druga generacja, w której wymiana żarówki nie zmuszała do wizyty w serwisie (odkręcała się cała lampa, piszę to bo to daje obraz, jaki to był samochód). Ale i do trzeciej odsłony modelu jakoś tam się przekonałem – jasne, że brakowało mi wielowahaczowego zawieszenia z tyłu (użytkowałem służbową 105-konną odmianę 1.6 TDI, w której z tyłu zastosowano belkę), ale generalnie to znowu było auto nie do zdarcia, do którego bez problemu mieścił się sprzęt na dwudniowe zdjęcia, kierowca dwóch operatorów i dźwiękowiec, do tego nikt nie narzekał na niewygodę (w „dwójce” z tyłu brakowało nieco miejsca). Do tego służbowe, telewizyjne Octavie sporo potrafiły, dokładnie tak jak w kawale o tym. jakie auto jest w stanie przy 100 km/h wjechać na półmetrowy krawężnik, czy coś w tym stylu.
Z tym większą radością podszedłem do naszej poliftowej wersji. I tak, przód mi się nie podoba, ale Skoda zachowała wspaniałą cechę poprzedniczki – jest niemalże przeźroczysta. Owszem, póki co użytkownicy poprzednich generacji (a jak doskonale wiecie jest ich sporo) zwracają uwagę na ten model, ale to w przeciągu dwóch miesięcy minie. Ta przeźroczystość przydałaby mi się już podczas pierwszej jazdy, gdyby nie to, że nie chciałem szaleć. Pierwsza trasa przypadła bowiem do podpoznańskiej miejscowości, a to oznaczało, że Octavia pojedzie głównie autostradą A2. Pusta droga i niewielki weekendowy ruch sprzyjał poganianiu auta lewym pasem, ale tylko nieco przekraczaliśmy dozwoloną prędkość – tak mniej więcej o błąd licznika. Poczyniłem jednak pewną obserwację – na A2 wieczorem królami lewego pasa nie są wcale duże SUV-y, tylko właśnie Skody. To tutaj 180 km/h prują służbowe Octavie i państwowe Superby (te drugie występują również w wersji leasingowej). Czy nasza Skoda dałaby radę – myślę, że z rowerami na dachu średnio, bo silnik 1.4 nie jest mistrzem przyśpieszeń, szczególnie w rejestrach powyżej dozwolonej prędkości. Męcząca jest także dość wyraźna turbodziura, która sprawia, że często trzeba redukować bieg, ale podkreślmy to, auto było załadowane, a rowery stawiały dodatkowy opór. Do tego spalanie dochodzące do 9 litrów na 100 km trudno uznać za rewelacyjne.
Graty, graty, graty
Kolejny wyjazd na Mazury pod namiot oznaczał dla mnie konieczność dopakowania Skody, ale jej bagażnik przyjął to z godnością. Okazało się, że nie trzeba nawet ładować powyżej linii rolety, a zabraliśmy rzeczy dla trzyosobowej rodziny na dwa tygodnie. W kabinie również rozlokowaliśmy się bardzo wygodnie – dzieci z tyłu, a ja z przodu. Oczywiście od razu skorzystałem z wi-fi, które oferuje Skoda i już po trzech godzinach jazdy dzieci wykorzystały cały przydzielony Skodzie internetowy limit. Nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że oznaczało to, że zdjęcia satelitarne nawigacji od razu ładowały się wolniej, a często w ogóle się nie ładowały. Szkoda, bo takie rozwiązanie zamiast klasycznych map jest dużo czytelniejsze, gdy np. chcemy pojeździć sobie po nieznanych terenach. Oczywiście mimo wielu zalet, a w Octavii naprawdę ich nie brakuje, muszę trochę ponarzekać, bo połacie niezbyt ładnego plastiku wciąż są tu duże (a to niemalże topowa wersja). Do tego z ogromnego i bardzo fajnego ekranu dotykowego ktoś usunął pokrętło głośności! Pozostawiono tylko regulację przyciskami lub pokrętłem na kierownicy, ale ta często - np. gdy chcemy ściszyć radio - jest obrócona i ciężko w te przyciski wcelować. Na szczęście to jedyny większy mankament, bo poza tym wszelakich schowków jest mnóstwo. Do tego nie brakuje praktycznych, takich jak ten na okulary, czy też aż dwa na bilety parkingowe i autostradowe (jeden za szybą, drugi w daszku przeciwsłonecznym).
Po szutrach i w górę
Służbowe Octavie, które kiedyś męczyłem niemalże jak w reklamie Skody z Tour de France sprzed kilku lat (polecam, jest na youtube), nauczyły mnie jednego – możliwości tego auta ogranicza tylko wyobraźnia kierowcy. Oczywiście aż tak ekstremalnych testów jak kiedyś nie przewidziałem, ale i tak jak tylko pojawiła się okazja pojeżdżenia po szutrach, od razu ją wykorzystałem. I nasza długodystansowa Skoda dobrze zdała ten test. Z pewnością do własnego auta nie zamówiłbym tak dużych kół, bo ograniczają one komfort jazdy na gorszych drogach, a wygląd w tym modelu nie jest rzeczą najważniejszą. Za zbyteczne uważam też regulowane amortyzatory (najlepiej resorują w programie Eco). Nie zmienia to faktu, że niezależnie od tego, czy po mazurskich szutrach, czy też po polskich górach (eksplorowaliśmy tereny, na których spotkacie zwykle tylko terenówki i kilka modeli Daewoo), Octavia dobrze sprawdzała się na gorszych drogach. Ani razu nie zdarzyło się, abyśmy zahaczyli podwoziem mimo pokonywania sporych wzniesień w średnio trudnym terenie w okolicach Wisły. Jasne, że to nie jest auto terenowe, ale to właśnie firmowe Octavie znane były i są z tego, że często w lekkim terenie jeżdżą i dobrze, że nasza poliftowa wersja nie straciła tej możliwości.
Podsumowując – doskonale rozumiemy, dlaczego Octava kombi tak dobrze sprzedaje się w Polsce. Nie mamy do niej także zastrzeżeń dotyczących trwałości po 17,5 tys. km przebiegu (oczywiście doskonale zdając sobie sprawę, że to niewielki przebieg).
Pojemność skokowa 1390 cm3, R4 turbobenzyna, 150 KM przy 5000-5500 obr./min, 250 Nm przy 2000-3500 obr./min, vmax – 216 km/h, 0-100 km/h – 8,2 s, średnie zużycie paliwa – 5,4 l/100 km (fabr.), na tym odcinku testu 8,9 l/100 km; poj. bagażnika 610-174 l, masa własna 1247 kg.
PS. Dziękujemy firmie Inter Pack za wypożyczenie praktycznych bagażników rowerowych.