Pierwsze SX4 było jednym z mniejszych aut 4x4. I to właśnie niezbyt duży rozmiar sprawiał, że klienci nie zawsze się nim interesowali. Przeszkadzała przede wszystkim słaba przestronność z tyłu oraz niewielki bagażnik. Wraz z wprowadzeniem powiększonej odmiany S-Cross nie powinno to już być problemem. Czy tak jest w rzeczywistości?
Większe nadwozie nie spowodowało uszczerbku w stylistyce. Auto prezentuje się zgrabnie, a plastikowe nakładki na nadkolach, na progach oraz pod podwoziem dodają karoserii subtelnej masywności. Również we wnętrzu kierowca odnosi dobre wrażenie. Wprawdzie deska rozdzielcza nie wygląda finezyjnie, ale za to jest przejrzysta, wskaźniki są czytelne, a obsługa wszystkich przełączników okazuje się bardzo łatwa.
Na plus trzeba zaliczyć również pozycję za kierownicą. Dzięki dwupłaszczyznowej regulacji kolumny kierowniczej oraz fotelowi ustawianemu także na wysokość prowadzący (niezależnie od wzrostu) bez kłopotu znajdzie prawidłową pozycję. Pasażerowie podróżujący z tyłu też nie będą się czuli pokrzywdzeni. Okazuje się bowiem, że w drugim rzędzie siedzeń wygospodarowano dużą przestrzeń. Nawet wysokie osoby nie będą miały kłopotów z wygodnym ułożeniem nóg.Kolejne pozytywne oceny należą się za bagażnik S-Crossa. Z pojemnością 430 l należy go uznać za największy wśród małych SUV-ów.
Silnik zaakceptują cierpliwi kierowcy
Mniej pochlebnie możemy napisać o jednostce napędowej testowanego modelu. Benzyniak o mocy 120 KM nie zabiera się niestety zbyt chętnie do pracy. Nawet po maksymalnym wciśnięciu pedału gazu i przy wykorzystywaniu górnego zakresu prędkości obrotowych trudno z tego silnika wykrzesać więcej ikry. Dane producenta potwierdzają nasze odczucia, bo „setkę” uzyskuje się dopiero po 12 s.
Nie warto zatem „kręcić” silnika do góry, bo dynamika nie poprawia się odczuwalnie, za to hałas napędu staje się nieprzyjemny. Powoduje to także zwiększenie zużycia paliwa. Tymczasem spokojna, choć nie leniwa jazda pokazała, że samochód potrzebuje tylko o litr benzyny na 100 km więcej, niż obiecuje producent.
Każdy, kto chciałby podróżować dynamicznie, będzie się złościł na skrzynię. Podczas gdy w trakcie spokojnego przełączania wszystkie biegi trafiają precyzyjnie w swoje pozycje, w przypadku bardziej agresywnego obchodzenia się z dźwignią wyczuwa się denerwujące haczenie.
Komfort na najwyższym poziomie
Żadnych niedogodności nie dopatrzyliśmy się natomiast podczas pokonywania nierówności nawierzchni. Zawieszenie zestrojono na tyle miękko, że wszelkie wyboje pochłaniane są w należytym stopniu. Na szczęście układ jezdny nie jest przesadnie miękki, dzięki czemu nadwozie nie wpada w nieprzyjemne kołysanie. Na zakrętach prowadzenie okazuje się poprawne, ale dynamiczne pokonywanie krętych odcinków drogi nie jest żywiołem S-Crossa. Tym bardziej że w pełnym panowaniu nad pojazdem skutecznie przeszkadza nieprecyzyjny układ kierowniczy.
Napęd na wszystkie koła z możliwością blokowania na stałe, różne tryby jego pracy czy podwyższone nadwozie to czynniki, które pomagają poruszać się S-Crossem na śliskiej nawierzchni czy po niezbyt trudnych bezdrożach. Trzeba pamiętać, że w trudniejszy teren nie można się nim zapuszczać, bo nie jest to prawdziwa terenówka, więc nie poradzi sobie w takich warunkach.
Podsumowanie
S-Cross nie jest kolejną generacją modelu SX4. Tak naprawdę to zupełnie inny model, walczący o klienta w innej klasie samochodów. Podróżujący tym autem mogą się cieszyć przestronnym wnętrzem, pojemnym bagażnikiem oraz komfortowym zawieszeniem. Szkoda, że silnikowi brakuje wigoru, a cena pojazdu jest wysoka.