Czy Passat TDI może być ekscytujący?

Volkswagen Passat? Dla wielu miłośników motoryzacji to kwintesencja nudy na czterech kółkach – jeżdżąca poprawność. Niewyróżniająca się z tłumu karoseria, nudne wnętrze, przeciętne osiągi. Idealna, ginąca w tłumie innych aut „flotówka”. Czyżby? Na pewno nie ten Passat! Aktualna generacja modelu wyładniała, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Topowemu, 240-konnemu dieslowi nikt nie może zarzucić, że to nudny przeciętniak. Przyznaję, choć fanem Volkswagenów nie jestem – dawno żadnym autem nie jeździło mi się tak dobrze, jak tym Passatem.

Z zewnątrz aktualna generacja Passata nieco urosła – to kawał samochodu i to całkiem niebrzydkiego. Co w środku? Miejsca jest mnóstwo (również w bagażniku), fotele są wygodne, a deska rozdzielcza choć typowo „volkswagenowa” i ergonomiczna, wygląda ciekawie. Interesującym gadżetem są zegary, a w zasadzie centralny wyświetlacz, na którym są one wirtualnie wyświetlane.

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Testowany model skonfigurowano odważnie – z zewnątrz błękitny metalik, a w środku intensywnie brązowa skóra i dopasowane do niej kolorystycznie plastiki. W połączeniu z metalicznymi listwami na desce rozdzielczej wygląda to trochę tak, jak w amerykańskim krążowniku szos sprzed 40 lat. Dla mnie bomba! Najmocniejszy diesel dostępny jest tylko w najlepszej wersji wyposażeniowej Highline – cena bazowa to 170 690 zł.

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Pod maską silnik 2.0 TDI 240 KM

Ale co kogo obchodzi wnętrze i wyposażenie, skoro pod maską drzemie 240 KM i 500 Nm? Uruchamiam silnik przyciskiem na tunelu środkowym. Dźwięk nieco rozczarowuje – na zimno to typowy, stłumiony nieco klekot TDI – zero pozytywnych emocji! Dźwignia wybieraka skrzyni DSG w pozycję D i ruszamy. To ma być 240 KM? Auto wcale nie wyrywa się przesadnie do przodu, rusza jak każdy inny Passat z dieslem pod maską, żwawo, ale bez przesady. Do tego mięciutkie, tapczanowate zawieszenie...

Foto: ACZ / Auto Świat

To ma być topowy Passat? Jest, trzeba tylko głębiej wcisnąć gaz! I to jest właśnie w tym aucie najpiękniejsze. Dr Jekyll and Mr Hyde w najlepszym wydaniu. Chcesz toczyć się powoli, cieszyć komfortem i niskim zużyciem paliwa? Wybierasz tryb „Comfort” lub „Eco” i delikatnie muskasz pedał gazu. Zawieszenie robi się mięciutkie niczym w Citroenie. Wróć! To zdanie powinno brzmieć „jak w Citroenie sprzed lat”, bo ostatnio Francuzi zapatrzyli się na Niemców i zaczęli robić auta twarde jak nieszczęście, a tymczasem Niemcy zmądrzeli.

Volkswagen Passat 2.0 TDI Dr Jekyll i Mr Hyde

Koniec dygresji! W trybie komfortowym auto się nieco buja, ale doskonale tłumi nierówności. Co ciekawe, nawet wtedy świetnie trzyma się drogi. 7-stopniowa skrzynia DSG zmienia biegi płynnie i w odpowiednich momentach, silnik pracuje na niskich obrotach i z pewną zwłoką reaguje na wciśnięcie pedału gazu. Zużycie paliwa? Poniżej 7 l/100 km. Wprost idealne auto na długie trasy.

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Co stanie się, jeśli skorzystamy z przełącznika „Driving Mode Selection” i wybierzemy tryb „Sport”? Budzą się demony! Po ostatnim zaostrzeniu przepisów drogowych na wyświetlaczu powinien wyświetlać się komunikat: „Uwaga! Ryzykujesz utratą prawa jazdy na 3 miesiące i wysokim mandatem.”. Zawieszenie staje się sztywne (choć nie do przesady), inaczej pracują układ kierowniczy i skrzynia biegów, ale przede wszystkim silnik gwałtowniej reaguje na naciśnięcie pedału gazu – pod byle pretekstem wyrywa do przodu. 6,3 s do 100 km/h w rodzinnym kombi z dieslem! Na niemieckiej autostradzie można się rozpędzić do 240 km/h. Bardzo łatwo jest się też zagapić i zupełnie niechcący rozpędzić do oszałamiających prędkości.

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Największe wrażenie robi jednak to, jak ten Passat zachowuje się na zakrętach. Chcesz szybko opuścić skrzyżowanie? W tym aucie to proste, wciskasz głębiej gaz i nawet na łuku, mimo niesamowitego przyspieszenia, nie musisz się bać, że zaczną piszczeć opony, albo że gwałtownie wyhamuje cię kontrola trakcji. Układ napędowy sprawnie rozdziela potężny moment obrotowy na wszystkie koła. Na normalnych drogach można zawstydzić posiadacza w zasadzie dowolnego supersportowego bolidu – poza idealnie gładkim torem żaden nie dogoni Passata, który jedzie jakby był przyklejony do drogi. Za Twoje Passerati zapłacisz wprawdzie 200 tys. zł, ale miny „objechanych” przez niepozorne w końcu kombi właścicieli kilkusetkonnych potworów będą bezcenne.

Systemy bezpieczeństwa w nowym Passacie 2.0 TDI

Tak, tak – taka jazda jest nierozsądna! Ale czy można mówić o rozsądku, jeśli ktoś wydaje ponad 200 tys. zł na Passata? Można! Otóż w aktualnej generacji tego modelu kierowca może liczyć na to, że z opresji będą ratowały go rozmaite systemy bezpieczeństwa. Mamy do dyspozycji m.in. asystenta pasa ruchu (nawet jeśli na chwilę się zagapisz, to nie zaczniesz jechać wężykiem, bo auto samodzielnie skoryguje tor jazdy i utrzyma się między pasami wymalowanymi na drodze), wykrywanie pieszych (układ nie tylko ostrzega, ale i w razie potrzeby zatrzyma auto), aktywny tempomat, system awaryjnego hamowania, a nawet asystenta jazdy w korku (Passat sam rusza i hamuje).

Passat – komfort i usterki jak we francuskim aucie

Niestety, testowany egzemplarz nie tylko z powodu superkomfortowego zawieszenia ten Passat kojarzył mi się ze starym „francuzem”. Otóż przyjemność z jazdy raz na jakiś czas psuły mi komunikaty o licznych wyimaginowanych usterkach. „Ping” i komunikat: „Sprawdź ciśnienie w oponach”. Sprawdzam, jest właściwe (po chwili auto samo też dochodzi do tego wniosku). „Ping”, „Usterka: Side Assist”, „Ping”, „Rozpoznawanie znaków niedostępne” – w dodatku wszystko samo wracało później do porządku. Niemieckiemu autu takie marudzenie nie przystoi.

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Jeszcze jedno –  jeśli kupicie Volkswagena Passata z silnikiem 2.0 TDI 240 KM, zacznijcie od wizyty u fachowca od elektroniki, który trwale wyłączy układ start&stop. W niewielu autach działa on tak fatalnie jak tu. Moc i potężny moment obrotowy silnika TDI biorą się z doładowania, które po wyłączeniu silnika przecież znika – nie dość, że auto zapala z wyraźną zwłoką, to w pierwszym momencie zupełnie nie ma ochoty przyspieszać. To psuje przyjemność z jazdy, szkodzi samemu silnikowi i jest po prostu niebezpieczne. Nie wierzycie? To wyobraźcie sobie taką sytuację: chcecie się odważnie włączyć do ruchu (auto ma przecież 240 KM i 6,3 s do setki!), naciskacie gaz i zamiast wcisnąć się z gracją, ospale wtaczacie się pod trąbiącego tira, bo start&stop zabrał wam dwie cenne sekundy...

Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat

Podsumowując: Passat 2.0 TDI 240 KM to wszechstronne i nierzucające się w oczy auto, które doskonale jeździ. A że drogie? Inne samochody o zbliżonych gabarytach, osiągach i wyposażeniu nie będą wcale tańsze, za to mogą bardziej... kłuć w oczy sąsiadów. Mamy nadzieję, że „przewrażliwiona” elektronika w testowanym egzemplarzu to tylko (rzeczywiście) odosobniony przypadek.